Malformation – „A Torn Face of the Future” (2019)

Malformation to stosunkowo nowa nazwa na polskiej scenie death metalowej. Osobiście nie miałem pojęcia o istnieniu tego projektu do czasu wydania przez nich debiutanckiego albumu A Torn Face of the Future, o którym będzie teraz mowa. Jedynym materiałem puszczonym przez zespół wcześniej do ludzi jest rehearsal demo z 2016 roku, zatytułowany po prostu Malformation.

W Polsce death metal został zagrany na wszystkie możliwe sposoby, sukces na przykład Vadera pociągnął za sobą rzesze maniaków, a z czasem okazało się, że mamy jedną z bogatszych scen dm na świecie. Takie są fakty. Florydy ani Szwecji nie przebijemy, aczkolwiek swój wkład w tę jakże brutalną sztukę mamy spory. Pomimo panujących różnych trendów, czy też nazwijmy to fal popularności innych gatunków, w death metalu zawsze się u nas coś dzieje, i nawet jeżeli dajmy na to Hate zbacza z toru, to wskakuje na jego miejsce masa nowych nazw. Oczywiście to grono należy jeszcze przesiać, by wybrać te bardziej wartościowe, a potem należy czekać, czy wytrwają w dalszej ofensywie. Swoją obecność w ojczystym, metalowym światku postanowił zaznaczyć wyżej wymieniony Malformation, składający się z pięciu muzyków i pochodzący z miasta Myślenice.

A Torn Face of the Future to niemal czterdzieści minut mielenia mięsa o średnio brutalnym zabarwieniu. Na starcie muszę przyznać, że album ubrany jest w nazbyt „ładne” brzmienie względem ciężaru samych kompozycji. Bardzo klarowny i lekko plastikowy sound w moim uznaniu odbiera utworom ich dzikość. Wiadomo, że każdy by chciał brzmieć jak skrzyżowanie Death z Cannibal Corpse, ale to najnormalniej jest ciężkie do uzyskania, a może prawie niemożliwe. Płyta brzmi poprawnie, ale czuję, że może być o wiele lepiej. Zespół zdaje się posiada znamiona własnego stylu i jasno obranego celu działania, jednak potencjał tkwi w nim większy.

Głównym atutem Malformation jak dla mnie są riffy. Mocne, konkretne, zapamiętywalne, w punkt. Dominują tłumione, ciężarne patenty, co dobrze koresponduje z dynamiczną pracą perkusji. Nie ma bata, by kompozycje słabo wypadały na żywo, bo tak skonstruowane muszą wbijać w podłogę. Nie mają prawa wpadać w chaotyczne krzywizny lub noisowy zgiełk dzięki czytelności i wyważeniu całości. Takie zagranie ze strony gitarowych poczytuje jako sporą świadomość muzyczną i obycie ze studiem nagraniowym. Warto także zaznaczyć, iż riffy są stosunkowo proste, ale nie prostackie, a swoje umiejętności gitarzyści pokazują w partiach solowych.

Na oddzielny akapit zasługują również wokale niejakiego Mikołaja. Jego głos jest bardzo charakterystyczny, a sposób budowy linii oryginalny. Mam także uczucie, że jest z gatunku „love it or hate it”, ponieważ jego screamy wpadają w mocno histeryczne rejestry. Myślę, że jest to coś w granicach wysokich partii Chrisa Burnesa na płycie True Carnage w Six Feet Under, z tym że Mikołaj używa ich znacznie więcej na zasadzie wymiany z gutturalami 50/50. Podobną pracę wokali pamiętam z kasety polskiego Nomad zatytułowanej The Tail of Substance, gdzie pociło się aż dwóch krzykaczy.

Nazwa Malformation zdecydowanie jest warta zapamiętania, a album A Torn Face of the Future godnie przedstawił nam ten zespół. Rynek każdego dnia zalewa słuchaczy tonami muzyki, przez co ciężko wyłapać każdy wartościowy projekt, dlatego z pełną odpowiedzialnością polecam go fanom brutalnego grania, którzy nie zamknęli się na nowe nazwy.

Ocena : 7,5/10

Malformation na Facebook’u.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .