Messa – „Bramy” (2015)

Polska scena rockowa długa i szeroka, usiana mniej i bardziej udanymi tworami, promowanymi mniej lub bardziej – taka refleksja przychodzi mi do głowy, kiedy trafiam na płytę olsztyńskiej formacji Messa „Bramy. Otóż Panowie swój debiutancki krążek wydali rok temu, a słychać o nich….mniej niż niewiele. Wprawdzie występowali już z takimi wyjadaczami jak Acid Drinkers, Hunter, Illusion czy Luxtorpeda, ale niekoniecznie o nich pisano. Czy warto się zatrzymać? Jak najbardziej. Może kolejną Materią nie są, ale nieźle kombinują. Messa przede wszystkim wskakuje na fajny tor crossoverowy – trochę tu metalu, nu-metalu, trochę metalcore’u, i rockowo, i melodyjnie, jest też nieśmiało przebijająca się elektronika.

Płytę otwiera Ignorant, numer, który rzuca światło na całą stylistykę longplaya – dynamicznie, bardzo dobre, chwytające riffy, wokal na kilku poziomach, włącznie z mówionym, tudzież growlowatym tłem. Pierwsze skojarzenie, to oczywiście nieodżałowany Pigment czy nawet momentami duch Flapjack, i trochę zdziwienie – nikt już tak nie gra. Polski nu-metal przeżywa jakieś odrodzenie? Utwory Bramy czy Chemiczny Raj (już o wiele lżejsze) na pewno hulałyby w radiu, gdyby ktoś raczył znaleźć Messę wśród innej, o wiele mniej udanej muzycznej papki. Uwagę zwraca Nie Znaczy Nie – bardzo wymowny, prosty, ale tym razem nieprzekombinowany tekst, zakończony wstawką z dziecięcym chórkiem (o zgrozo!), ale ma to tutaj wyraźny kontekst i szczególne znaczenie. Za lepsze momenty uważam Dogmadylematy z gościnnym udziałem Mateusza Wiszniewskiego z Cerbera – ciężki, solidna perkusja i znów ciekawe riffy, czy Dyktator –  w bardzo core’wym gitarowym bujaniu (znów nu-metal?). Ostatni, najspokojniejszy utwór Do Anioła z czystym sumieniem mogłaby pożyczyć grupa OCN, z tym że na pewno by go skrócili. Po raz wtóry nie przekonuje mnie tekst, ale zupełnie subiektywnie do tego podchodzę – dla mnie zbyt ubogo, polot zupełnie nie w moich gustach. Za to zarówno klimat, jak i rozwinięcie utworu dość interesująco kończy krążek.

Zakręcając do całościowego odbioru debiutu Messy, polecam wszystkim szukającym trochę świeżości na rynku, czegoś nowego w mniej klasycznym rockowym wydaniu. Płyta jest ładnie opracowana produkcyjnie, a proporcje wspomnianych wyżej stylów są dobrze, jak nie świetnie, wyważone. Przyczepiam się do wokaliz w łagodniejszym wydaniu, ale sądzę, że sprawa jest do naprawienia i niestety do warstwy tekstowej. Plus, że teksty są po polsku, plus, że jest stosunkowo niewiele ocierających się o grafomanię popisówek o „mrocznych duszy zakamarkach”, ale do mnie osobiście żaden tekst nie trafił w sedno. Co do grafiki albumu….nie, zdecydowanie nie, oj nie. Jest potencjał, jest parę zadatków na przeboje, wyraźnie brakuje promocji, wytwórni czy producenta.

Ocena: 6,5/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .