MONO – „Requiem for Hell” (2016)

Złośliwi mogą powiedzieć, że post-rockowe MONO należy do tych kapel, które już od dobrych kilku płyt klepią w kółko z grubsza ten sam kawałek. Może nawet i faktycznie jest w tym coś z prawdy, ale jeśli efektem jest taka płyta, jak Requiem for Hell, to ja nie mam nic przeciwko. A wcale do fanatyków japońskiego kwartetu nie należę – po prostu tak dobrego materiału MONO nie nagrało już dawno.

Nie zamierzam skrupulatnie opisywać utworów, które znajdują się na tym wydawnictwie, bo uważam, że to po prostu bez sensu. Requiem for Hell stanowi całość – z rozbudowanym intrem w postaci Death in Rebirth, The Last Scene stanowiącym zamknięcie i kompozycją tytułową jako trzon. I właśnie jako całość należy ją odbierać. Można oczywiście słuchać tej płyty wybiórczo, bo jest po prostu cholernie dobra, ale jednak to troszkę muzyczna kastracja tego longplaya.

MONO są mistrzami w przekazywaniu niesamowicie silnych i często zupełnie odmiennych emocji, za pomocą dość oszczędnych środków. Smutek, tęsknota, radość, wszystko to tutaj się przenika, podane w formie, która wielu może się wydawać pompatyczna, ale innych zachwyci i poruszy. Tak się składa, że ja należę stanowczo do tej drugiej grupy, trochę ku swojemu własnemu zaskoczeniu, bo nie spodziewałem się wcale po Requiem for Hell cudów. MONO słucham raczej wybiórczo, ale w końcu mogę powiedzieć, że ich najnowsza płyta jest wyjątkowo mocna od samego początku, aż do końca.

Co więcej, nowe dzieło Japończyków jest niezwykle przystępne – oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji: hitów radiowych tu nie znajdziecie. Nie ma tu za wiele ciężkich i pokręconych eksperymentów, charakterystycznych dla chociażby Rays of Darkness, tylko piękne przełożenie emocji na pozornie dość proste formy muzyczne. Oczywiście jest tu całe mnóstwo smaczków i subtelności, zawartych w ścianach dźwięku tak już charakterystycznych dla MONO, ale to nie tak, że wsłuchiwanie się w nie jest absolutnie konieczne, by cieszyć się tą muzyką. Requiem for Hell doskonale słucha się zarówno poświęcając mu pełnię uwagi jak i gdy przygrywa nam w tle.

Bez wątpienia można zarzucać tej płycie brak innowacyjności i śmiałych eksperymentów, ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że po jej wysłuchaniu wcale nie będziecie mieli na to ochoty. Jeśli nie poruszy Was specyficzna wrażliwość Japończyków z MONO, to żadne moje słowa nic tu nie zmienią, a jeśli poczujecie to, co Requiem for Hell próbuje przekazać, to wszelkie zachwalanie tej płyty jest również zbędne i nie oddaje jej sprawiedliwości.

Ocena: 9/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .