Moonstone – „Moonstone” (2019)

Debiutancki krążek krakowskiego Moonstone ukazał się za wcześnie. Dokładniej – przynajmniej o cztery dni za wcześnie. Witając się z rynkiem 28 grudnia 2019 roku, pozbawił nas bardzo ciekawej debaty, która zapewne byłaby efektem jego ewentualnej premiery w trwającym roku 2020. Wtedy można by dyskutować o tym, czy tytuł polskiego debiutu roku powinien powędrować w ręce zespołu Dola, czy może powinien zostać przyznany właśnie Krakowianom. A tak to dyskusji nie będzie. Szkoda.

Górujący nad pobliskimi drzewami grzyb z okładki zaprojektowanej przez Natalię Kabalę zaprasza słuchacza na ciekawą i satysfakcjonującą podróż, i choć w niczym nie przypomina on łysiczki lancetowatej, to już od pierwszych dźwięków The Oncoming wiadomo, jakiego rodzaju będzie to trip. Stylistycznie mamy do czynienia ze stoner doomem – w muzyce Moonstone słychać zarówno BelzebonGowe lenistwo (oraz sample w Mushroom King czy Sulphureye), jak też ciężar i hipnotyczność znaną z dokonań takich gigantów jak Sleep czy  Electric Wizard. Jakby komuś było mało, to chłopakom często zdarza się też przywalić riffami chyba skradzionymi z niewykorzystanych archiwów Black Sabbath. Oprócz znakomitego grania, uwagę przykuwa również (a może nawet przede wszystkim) psychodeliczny klimat całości, który udało się osiągnąć między innymi za pomocą niepokojącego wokalu Jana Maniewskiego. Trochę czasu zajęło mi przekonanie się do tego ostatniego, jednak za którymś podejściem zrozumiałem, że bez niego ten album straciłby wiele ze swojej aury. Perfekcję osiągnięto również jeśli chodzi o kwestie techniczne – nie pamiętam już, kiedy ostatnio dane mi było słyszeć tak świetnie brzmiący debiut.

Czy coś mnie po tej wycieczce z Moonstone boli? Chyba tylko to, że szybko się ona kończy. Chłopaki ewidentnie poszli na jakość nie na ilość, przez co trzydzieści pięć minut albumu mija w oka mgnieniu, jednak nikt nie broni mi zapętlić Moonstone i zafundować sobie dłuższej ekstazy. No i zawsze lepiej w ten sposób, niż gdyby mieli wypuścić godzinny krążek, z którego jedna trzecia stanowiłaby rolę tak zwanych wypychaczy.

Jednym słowem – petarda. Dla fanów stonera i doom metalu debiut krakowskiej załogi to po prostu pozycja obowiązkowa, mało tego, wydaje mi się, że aktualnie trudno o coś lepszego w tym gatunku. Przeżycia duchowe to najlepsze, co muzyka dać. Rewelacja.

Ocena: 9/10

Moonstone na Facebooku

Łukasz W.
(Visited 4 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .