Stosunkowo niedawno miałem przyjemność recenzowania splitu Parh/O.D.R.A, który bardzo przypadł mi do gustu, a już mam okazję obcować z nowym długograjem tych drugich. Jak to mówią „bez pracy nie ma kołaczy” i zespół budujący swoją markę musi zapier…., tzn. pracować za dwóch, by zostać zauważonym. Nowe dziecko O.D.R.Y nosi tytuł Herod i miało premierę 16 sierpnia, umilając wszystkim fanom hałasu okres urlopowy. Za wydanie krążka odpowiedzialność bierze BSFD Records, która także brała na swoje barki wcześniejsze nagrania zespołu.
Jeżeli mowa o kapeli O.D.R.A, bardzo ważną rzeczą zasługującą na wyróżnienie jest szczerość przekazu. Takiej muzyki nie gra się dla poklasku i taniej próby zwrócenia na siebie uwagi. Taką muzę robi się tylko i wyłącznie z wewnętrznej potrzeby samorealizacji, gdzie słowo „komercja” wstępu nie ma. Drugim elementem ważnym dla płyty Herod jest jej produkcja. Album realizowany był w trzech miejscach, ścieżki instrumentów położono w Tranzystor Studio pod okiem Piotra Semirasa, partie wokalu nagrano w Studio Receiver przez Jacka Maciołka, a miksy i mastering wykonał Haldor Grunberg w Satanic Audio. Brzmienie, które uzyskano przy tej współpracy robi wrażenie. Pozorny brud i chaos bijący z utworów został okiełznany umiejętnie, by skierować jego moc w kierunku słuchacza, nie dając mu szans na złapanie oddechu przez czterdzieści minut trwania albumu. Gitara basowa, mocno wypchnięta w miksie pogłębia bujający charakter sludge’owych riffów, a przester nałożony na wokal dodaje mu szaleństwa. Od czasu do czasu pojawia się bardziej chwytliwa partia, mogąca kojarzyć się ze stonerem. Co mi odpowiada w O.D.R.Z.E to fakt, że ich stonerowe zajawki nie zapędzają się w taniość źle rozumianego podejścia do tematu, często pokazywanego przez zespoły polskiej sceny, gdzie z uporem maniaka śpiewa się o imprezach i whisky, a ubranie kapelusza uprawnia do wożenia się co najmniej jak Zakk Wylde. Odrowe stonery są ciężkie, głębokie, nawiązujące do klasyków sceny ze smakiem i dobrze wbogacające ogół sludge’owego klimatu.
Do agresywnego soundu zespołu wokalista Tomasz Osiński dokłada maksymalnie chore wokale i odjechane teksty. Tytuły w stylu Melina Manifest, Chuj To Kojo czy Brandzelszmata mówią same za siebie. Niełatwa w odbiorze muzyka została ubrana w równie nieoczywiste liryki, by odepchnąć od siebie nijakość przewidywalności, co w jakby na wskroś oczywistym stylu jakim jest sludge nie jest łatwe.
Herod to album nietuzinkowy i ambitny. Agresja i brud zawarte na tym krążku podane są w sposób mogący ocierać się o sztukę. Podejrzewam, że długość krążka w połączeniu z jego hałaśliwością będzie dla wielu ciężka do przełknięcia, ale nie wątpię, że muzycy O.D.R.A stworzyli go takim z premedytacją i dla określonej części odbiorców.
Ocena : 8/10
- Shrapnel Storm – „Silo” (2023) - 18 marca 2024
- Abathor – „The Ultimate Cure/Reincarnation” (2024) - 18 marca 2024
- Bane of Mind – „Endless Search” (2023) - 7 marca 2024
Tagi: 2019, BSFD Records, Herod, noise, O.D.R.A., recenzja, review, Sludge, stoner.