Sanctum In The Light to ostatnia produkcja Of Spire & Throne. Zespół powstały w 2009 roku gra doom/sludge metal i na swoim koncie ma 6 produkcji. W skład tria wchodzi – Ali Lauder (gitara, wokal), Graham Stewart (perkusja) oraz Joe Turner (bass).
Przyznam, że wcześniej nie miałem sporej styczności z gatunkami, które gra Of Spire & Throne, ale przez ich twórczość jestem coraz bardziej nimi zaciekawiony.
Na najnowszym albumie kapela prezentuje 54 minut materiału. Całkiem sporo, ale z czterech utworów, tylko dwa można zaliczyć jako pełne piosenki. Drugi (Fathom) to po prostu różnego rodzaju hałasy – syntezatory i delikatne sprzężenia gitar, czwarty numer natomiast (Gallery of Masks) wygląda podobnie, lecz usłyszymy już na nim więcej grania i chwilę partii wokalnych. Obie pozycje na tej produkcji są po prostu za długie (Fathom – 8:22, Gallery of Masks – 18:28). Gdyby wymienione utwory skrócić co najmniej o połowę, struktura albumu na pewno by się polepszyła. Nieprzyjemny dla ucha może się wydawać zbyt niski bass gitar, słyszany podczas grania wolnych partii. Wraz z większym nagłośnieniem utworów, momentami melodia w słuchawkach po prostu brzęczy.
Schemat pozostałych dwóch piosenek (Carrier Remain i Upon the Spine) jest do siebie podobny. Początek – melancholijne i powolne riffy, niskie krzyki/growle, by w końcówkach przejść do młucących elementów, przy których to i nóżka i główka trochę się pobuja. Riffy stają się bardziej energiczne, gęste, brudne i ciężkie; występuję palm muting i więcej już wysokiego wokalu. Carrier Remain i Upon the Spine również zadziwiły mnie długością z jaką trwają. Gdy zespół gra już pełne piosenki, czas taki jaki 14 i 13 minut, nie wydaje się wcale za długi, a utwory monotonne. Romantyczna, dekadencka postawa aż przecieka do słuchacza i krzyczy do niego, by w końcu ktoś poddał się jej dźwiękom. Utwory kipią emocjami, słychać w nich wewnętrzną dezolację, a gdy przychodzi ich kumulacja, prezentują agresję i gniew.
Podczas przeglądania zawartości opakowania płyty, miałem problem z rozczytaniem się gotyckiej czcionki. Czasem ciężko jest rozpoznać na mniejszym formacie, jaka litera kryje się pod danym kształtem. Natomiast okładka autorstwa Lucasa Ruggieriego idealnie pasuje do całości i świetnie oddaje klimat tej produkcji.
Płyta Sanctum In The Light jest dobra. Świetnie się jej słucha podczas wieczorów, jest klimatyczna i emocjonalna, a czasem agresywna i brudna. Nie do końca potrzebna jest taka długość utworów Fathom i Gallery of Masks, a zbyt wysokie ustawienia gitarowe basu mogą przeszkadzać, ale mimo tego, płyty słuchało się ciekawie. Of Spire & Throne zaciekawili mnie swoim materiałem i przedstawili interesującą wersję doom/sludge metalu.
Ocena: 6/10
- XV urodziny Unborn Suffer – Bydgoszcz (17.12.2016) - 26 grudnia 2016
- Nulla+ – „Stornelli Distopici” (2016) - 16 listopada 2016
- Knocked Loose – „Laugh Tracks” (2016) - 24 października 2016
Tagi: doom metal, of spire & throne, review, sanctum in the light, sludge metal.