Dla jednych grudniowe święta to piękny czas, dla innych koszmar hipokryzji. Ja się odnajduję gdzieś po środku. Nieważne jednak, czy się je lubi, czy nie, każdy zna i wręcz skazany jest na świąteczne piosenki, które atakują nas na każdym kroku. Ta recenzja będzie o płycie, na której znajdują się takowe piosenki, aczkolwiek próżno by liczyć na ich emisję w radiu czy telewizji. Niemiecki zespół Panzerballett i wytwórnia Gentle Art of Music w listopadzie 2017 roku ośmielili się wydać interpretacje popularnych pieśni świątecznych spiętych tytułem X-Mas Death Jazz. Nazwa zespołu, jak i tytuł płyty mogłyby wystarczyć jako recenzja, lecz mimo wszystko spróbuję rozwinąć kilka swych przemyśleń na temat tego albumu.
Co dzieje się na tej płycie – to poezja. Panzerballett potraktował świąteczne hity bezkompromisowo i ubrał je w swój chory, bardzo techniczny styl. Mamy tu do czynienia z takimi hitami jak White Christmas, Little Drummer Boy, Last Christmas, Rudolph, The Red – Nosed Reindeer czy For Whom the Jingle Bells Toll (sic!). Do pomocy w odzwierciedleniu wizji zespołu zostało zaproszonych sporo gości, których nazwiska mogły już gdzieś się słuchaczom obić o uszy, są to między innymi Mattias IA Eklundh (Ferak Kitchen, Steve Vai), Mike Keneally (Frank Zappa, Joe Satriani), Jen Majura (Evanescence) czy Steffen Kummerer (Obscura). Grono o tyle zacne, co oryginalne, tak jak muzyka Panzerballett, która łączy w sobie jazz, djent, metal progresywny i całą masę innych wpływów. Od rozpoczynającego płytę White Christmas wiemy, że mamy do czynienia z „odjechanym” spojrzeniem na temat i niewątpliwie lekko żartobliwym, bo bez poczucia humoru nie wyobrażam sobie tworzenia takich schizofrenicznych lotów pomiędzy stylami muzycznymi. Brzmi to trochę jakby spotkało się Dream Theater z Periphery i postanowiło sprawdzić się w jazzowym klimacie. Daje to niesamowite podziały aranżacyjne, perfekcyjne wykonanie, sporą pomysłowość i nienaganną, a wręcz karkołomną technikę. Świetnie z tym wszystkim komponuje się również gra saksofonisty Alexandra von Hakge’go, który roztacza swój pełny czar, na przykład w przeróbce niemieckiej pieśni Kling, Glöckchen. Z kolei Little Drummer Boy ma w sobie coś z Pattonowego Fantomas, niewątpliwie dzięki podobnie brzmiącym wokalom, a Last Christmas pierwszy raz od lat jest zdatne do słuchania, bo chyba nie ma już żadnej osoby w Polsce, która nie byłaby zmęczona hitem Wham!. Warto też wspomnieć o ósmym, zamykającym płytę Let It Snow, gdzie pojawiają się growle Pana z Obscura, a riff przewodni przywodzi mi na myśl polską Materię.
Mimo wielu plusów, odnajduję też mały minus w tej płycie, temat kolęd łatwo się wyczerpuje, i pomimo że każda kompozycja oddzielnie zaskakuje i robi wrażenie, to jako całość lekko nudzi i ciężko mi przebrnąć przez niecałe pięćdziesiąt minut podstawowej playlisty płyty (z bonusami robi się prawie godzina dziesięć). Dlatego będę czekał na dalsze poczynania zespołu Jana Zahrfelda i spółki, licząc na bardziej odpowiadający mi repertuar, a X – Mas Death Jazz będzie wracało do mego odtwarzacza prawdopodobnie tylko w okolicach świąt.
Ocena : 8/10
- Messiah – „Christus Hypercubus” (2024) - 17 kwietnia 2024
- Khold – „Du dømmes til Død” (2024) - 13 kwietnia 2024
- Javvs – „First Shot” (2023) - 4 kwietnia 2024
Tagi: 2017, Death, djent, Gentle Art of Music, jazz, Panzerballett, Progressive Metal, recenzja, review, x - mas death jazz.