Perturbator „The Uncanny Valley” (2016)

Od połowy “lat dwutysięcznych”, czy jak kto woli “dekady bez nazwy”, głównie w Europie, pojawiło się wiele projektów kojarzonych z synthwave, new wave czy synthpop. Jeśli nie mieliście wcześniej styczności z tymi pojęciami, to wyjaśnię, że jest muzyka czerpiąca inspiracje z kultury popularnej lat osiemdziesiątych, ówczesnych gier wideo i filmów. Za swoich duchowych ojców, artyści tworzący tą „nową retro falę” obrali m.in. Johna Carpentera i Vangelisa. Jednym z najbardziej reprezentatywnych, współczesnych artystów parających się tego typu dźwiękami jest James Kent, znany swoim odbiorcom jako Perturbator.

Kariera tego projektu, choć stosunkowo krótka (bo rozpoczęta w 2012 roku), jest bardzo dynamiczna. Do tej pory Perturbator wydał trzy pełne albumy, sześć EP-ek i kilka singli. Jak na cztery lata działalności to całkiem sporo. Co więcej ilość idzie tu w parze z jakością. Każda kolejna propozycja Francuza zaskakuje i dodaje coś nowego do, wydawać by się mogło, dość ograniczonego gatunku. Nic bardziej mylnego. Perturbator za każdym razem zaskakuje swojego odbiorcę i zaprasza go w nieco inne miejsce. Tak jest też z The Uncanny Valley, najnowszą propozycją Perturbator wydaną na wszystkich możliwych nośnikach dźwięku przez Blood Music.

O ile Dangerous Days, moja ulubiona płyta projektu, była bardziej „klasyczna” i wyróżniała się pewną „narracją”, choć każdy z utworów był w pełni niezależny i bronił się osobno, to znowu The Uncanny Valley jest pod tym bardziej zwarta, kompozycje są bardziej koherentne a materiał zdecydowanie lepiej odbiera się w całości niż w kawałkach. To płyta bardzo „wrażeniowa”, emocjonalna i nostalgiczna, która ma wiele smaków. Najbardziej wyróżniającą się kompozycją jest na krążku utwór She Moves Like A Knife, wybrany na singiel promujący wydawnictwo. To tak naprawdę kwintesencja stylu Perturbator i pokaz jego siły. Nie ma tu przypadkowego układania sampli. Jest to logiczna i spójna konstrukcja, która od początku ma rzucić słuchacza na kolana. Reszta płyty jest jednak inna. Za przykład podać mógłbym ostatni numer, ale też i Femme Fatale z gościnnym udziałem Highway Superstar. Lekko inspirowany jazzem, w sam raz nadający się jako muzyka tła do speluny pełnej replikantów… Tego typu odniesień na The Uncanny Valley jest znacznie więcej. Nie chciałbym psuć wam zabawy w ich odnajdywaniu . Warto jednak się zabawić w detektywa, a może też odnajdziecie nawiązanie do fenomenalnego numeru Rush „2112”?

Brzmienie i produkcja jest tu oczywiście na najwyższym światowym poziomie. Sam Perturbator dawno już nie jest tylko i wyłącznie ciekawostką. To w pełni funkcjonujący byt muzyczny, który operując znanymi kliszami opowiada nam może i znane historie, ale w nieco inny sposób niż inni. Koniec końców The Uncanny Valley to świetny album, żeby zacząć swoją przygodę z synthwave. Dla mnie nie tak dobry jak Dangerous Days ale wciąż jedna z lepszych propozycji na tej scenie.

Ocena: 8/10

Fabian Filiks
(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .