Zjawisko post-rocka w paru odcieniach chłodu znajdziemy w kolejnej odsłonie, którą proponuje nam olsztyński kwartet pod sugestywną nazwą Postnatura. Album pod tym samym tytułem jest fonograficznym debiutem zespołu, który na scenie muzycznej działa już od 5 lat, a dopiero w grudniu ubiegłego roku wydał pełnogrający krążek. Wypadkową stylu grupy miały być wpływy post-rockowe, metalowe, folkowe, nawet orientalne. O ile post-rocka w post-rocku jest tu aż nadto, to naleciałości innych gatunków są dość minimalne. Czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, zaraz pokrótce wyjaśnię.
Postnatura już samą okładką z zimnym zdjęciem lasu zdaje się sugerować, że mamy zwrócić uwagę na klimat, odciąć się od świata zewnętrznego i odpłynąć w zgodzie z naturą przy akompaniamencie ich muzyki. Wszystko się zgadza, być może zamysł prosty acz zgrabny. Jednak jeden rzut okiem na tytułowanie w pełni instrumentalnych utworów i już wiadomo, że konceptu ani spójności z okładką nie ma. Dobrze, zajrzyjmy więc do środka.
Płytę otwiera singiel promujący pt. Gagarin, który powinien mnie (pasjonatkę kosmosu) z miejsca zainteresować – w końcu mamy tu pogłos w tle, jakby komendy ze stacji kosmicznej, mocniejsze gitary i przyłożenie w momencie kulminacyjnym. Tak się jednak nie dzieje. Utwór po kilkukrotnym przesłuchaniu ginie w tle setek innych podobnych tworów dokładanie z takimi samymi zabiegami. Podobnie rzecz się ma do utworów Nepal i Siostra. Mam wrażenie, że utwory zlewają się z innymi, podobnymi do siebie melodyjnymi zagrywkami. O wiele lepiej Postnatura wypada w aranżach wolniejszych i ciekawie urozmaiconych, jak Czaple z odgłosami śpiewu ptaków w tle i ciekawym natężeniem napięcia poprzez pulsacyjne bębny, oraz piękny, rozbudowany Dybuk, gdzie smaku dodają smyczki gitarowe. Na koniec dostajemy szum wody w intrze i gitarę akustyczną w stonowanej suicie Stary człowiek i morze.
Brzmieniowo nie mam żadnych zastrzeżeń ani cennych spostrzeżeń. Ekipa Black Team Media spisała się przyzwoicie, materiał jest klarowny i czysty. Na wyróżnienie na pewno zasługuje bas Jacka Lasoty i jego rozbudowane partie, oraz ekspresywna perkusja Stanisława Dubowika, której akcenty mogłyby być jeszcze mocniejsze!
Płyta Postnatura w ogólnym rozrachunku jest całościowo zróżnicowana. Jest wolniej, jest szybciej (słyszę nawet nieśmiały cień black metalu w utworze Frankenstein!), jest klimat i piękne intra oraz punkty styczne – wszystko, czego w post-rocku można zapragnąć. Brakuje mi jednak konsekwencji. Gdyby Postnatura skupiła się na budowaniu utworów w taki sposób, jak robi to w utworze wieńczącym album, efekt byłby zupełnie inny. Poza tym w imię starej zasady „co za dużo, to nie zdrowo”, pomysł na promowanie albumu o otoczce siły przyrody utworem, nawiązującym do lotu w kosmos, wydaje się dość odważny i dla mnie nie do końca zrozumiały. Na chwilę obecną trudno mi powiedzieć, czy będę wracać do albumu częściej, ale na pewno sprawdzę, co z zespołem dzieje się dalej. Wszak instrumentalnie nie mam im nic do zarzucenia.
Ocena: 6/10
- Podsumowanie roku 2023 wg redakcji KVLT - 6 stycznia 2024
- Summer Dying Loud 2023 – Aleksandrów Łódzki (8-10.09.2023) - 26 września 2023
- Mystic Festival 2023 (Gdańsk) - 28 czerwca 2023
Tagi: 100% post-rocka w post-rocku, natura, olsztyn, post-rock, PostNatura.