Protector – „Summon the Hordes” (2019)

Długo mnie nie ucieszyła żadna reaktywacja jak przywrócenie do życia w 2011 roku dowodzonego przez Martina Missy zespołu Protector. Band zaczynał już w latach 80. by za sprawą debiutanckiego albumu Golem z roku1988 momentalnie stać się jednym z bardziej rozpoznawalnych kapel ze sceny niemieckiego thrash metalu. Do mnie co prawda trafili dopiero za sprawą numeru dwa, czyli Urm the Mad, ale z czasem nadrobiłem i debiut. Z kolei nagrany w 1991 roku album A Shedding of Skin pozostaje po dziś dzień jednym z ważniejszych dla mnie materiałów w ogóle. Nagrany w czasach ekspansji death metalu trafił do mnie bez pudła i zapewnił zespołowi moje dozgonne uznanie, a co za tym idzie cieszę się bardzo, że mam okazję obcować z siódmym w historii albumem Protector zatytułowanym Summon the Beast i wydanym przez High Roller Records.
Przyzwanie Hord to już trzeci, pełny album nagrany po powrocie marki Protector – i moim zdaniem najlepszy. Słuchając Reanimated Humunculus i Cursed and Coronated, byłem zadowolony, ale odczuwałem jednocześnie, że jeszcze nie jest optymalnie. Skład widocznie potrzebował dłuższego przegryzienia i przy okazji nowej płyty uderzył znacznie skuteczniej. Trwająca niecałe czterdzieści minut płyta uderza dziesięcioma strzałami thrash metalu, zabarwianego momentami wpływami starego metalu śmierci. Pierwsze skojarzenia po przesłuchaniu Summon… poszły w stronę wydanej w 1993 roku płyty The Heritage – równie szybki i agresywny krążek, lecz niepozbawiony wielu typowych dla Urm the Mad riffów i chwytliwych patentów. Płytę zaczynają bardzo szybkie utwory (Stillwell Avenue, Steel Caravan i ze świetnym riffem Realm of Crime), które dobrze wprowadzają do całości. Dopiero przy czwartym The Celtic Hammer Protector trochę odpuszcza i wpuszcza na chwilę powietrze, by pobujać średnim tempem. Zwolnienie nie trwa za długo i zespół po jednym kawałku wraca do łupanki za sprawą Two Ton Behemoth ze skandowanym i wbijającym się w głowę refrenem. Następny rusza utwór tytułowy zbudowany na bardzo charakterystycznym dla stylu Protector riffie, myślę, że gdyby ktoś mi go puścił bez mówienia czyja to kompozycja – zgadłbym bez problemu. W Three Legions na wyróżnienie zasługują wokale, Martina. Ogólnie zawsze uwielbiałem jego styl, przepełniony agresją, maksymalnie zwierzęcy, a tu bardzo dobrze zaproponował aranże, które podbijają dobre partie gitar i wspólnie sprawiają, iż Three Legions to świetny headbanger.

Summon the Hordes to bardzo równy album z naciskiem na kilka „hitów”. Jak to często bywa z powrotami, zespoły potrzebują czasu, by na nowo wbić się w klimat, który charakteryzował dany band. Niejednokrotnie comebacki okazują się porażką, a muzykom nie starcza energii, żeby przeć dalej, udowadniając, że jednak mają coś do zaproponowania. Protector nie należy do grona tych składów, pokazując, że upór i wytrwałość są równie ważne, co talent.

Ocena : 8/10

Protector na Facebook’u.

(Visited 8 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .