Reido – „Anātman” (2019)

Czy kiedyś myślałem, że usłyszę białoruski doom metal? Nie, o tym nigdy na pewno nie myślałem, ale dzięki kvltowym podróżom muzycznym dotarłem do zespołu Reido i ich najnowszej propozycji w postaci albumu Anātman. Płyta została wydana 18 października 2019 roku przez zacną Aesthetic Death.

Jak się okazało Anātman jest już trzecim dużym albumem muzyków z Reido, niestety nie miałem okazji sprawdzić starszych płyt, więc skupię się w pełni na nowej bez odniesień do poprzedników. Anātman to godzina przepełniona melancholią, najczystszą, dołującą, przygnębiającą i osaczającą z każdej strony. Nie ma tu mowy nawet o średnich tempach, jak doom to doom – wolno albo wolniej. Tak grać trzeba umieć, nie jest łatwo obracać się w tak jednolitej stylistyce i utrzymać słuchacza przy sobie przez długość pełnego albumu, a jeszcze gorzej utrzymać słuchacza takiego jak ja, który należy raczej do niecierpliwych i preferuje szybkie strzały w granicach trzydziestu pięciu minut. Reido ta sztuka się udaje, klimat, który tworzą wylewa się na mnie jak gęsta maź, przykleja do skóry, a ja pozwalam jej na ciele pozostać. Moje tętno zwalnia, uśmiech znika z ust i pogrążam się we wszechobecnej pustce. Zawsze, gdy miewam zły nastrój, lubię słuchać smutnej muzyki, od kiedy pamiętam tak reaguję na nieszczęście. Anātman to idealny pretendent na stanowisko pogłębiacza smutku, bo ile można słuchać Turn Loose the Swans zespołu My Dying Bride. Białorusini świetnie rozumieją sztukę mroczną, wygaszoną, która na pozór smutna, a pozwala wyleczyć się z dołka psychicznego. Jest antywirusem, który nie pozostawia po sobie obolałego ramienia jak szczepionki, i nie niszczy wątroby, jak za długo przyjmowane lekarstwa.

Nie wątpię, że tak łatwo poddaję się muzyce Reido dzięki szukaniu inspiracji garściami z lat 90. Wtedy właśnie doom/death metal się narodził i może nieco w bardziej komercyjnym obliczu tryumfował. Słuchania tej odmiany nauczył mnie oczywiście wspomniany zespół My Dying Bride, Anathema, nieco mniej znany Sad Whisperings czy nasze rodzime odpowiedzi w postaci Cemetary of Scream lub debiut Sirrah. Reido najbliżej do wczesnego MDB z wymienionych, także dzięki wykorzystaniu w swoim instrumentarium skrzypiec, które zawsze będą pasować jak ulał do sztuki smutku.

Faktem jest, że Reido nie jest tak „przebojowe” jak wymienione załogi, zespół nie boi się tworzyć kilkunastominutowych kompozycji przepełnionych atmosferą, która wypiera jakieś większe zawirowania aranżacyjne, ale mi to pasuje. Łykam ten album za każdym razem jak relanium i oddaję się tej muzyce w pełni, by utonąć w niewesołych przemyśleniach, jednocześnie czerpiąc z tego przyjemność.

Ocena : 9/10

Reido na Facebook’u.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .