Seirom – „And The Light Swallowed Everything” (2014)

Wielu z was na pewno kojarzy twórczość Maurice’a de Jonga. Jeżeli nie znasz samego nazwiska, podpowiadam: to facet odpowiedzialny za sporą liczbę projektów, choć tym najbardziej znanym jest Gnaw Their Tongues. Seirom natomiast jest wyrazem jego zmęczenia negatywnością życia, oraz próbą skupienia się na rzeczach dobrych i pięknych. Od razu wpadły ci do głowy dźwięki z pogranicza shoegaze’u i post-rocka, prawda?

Wydany w roku dwa tysiące czternastym And The Light Swallowed Everything jest trzecim albumem duńskiego kompozytora. Nieźle, zważywszy na to, że projekt założono pięć lat temu. Wydaniem go na świat zajęła się wytwórnia Burning World Records. Płyta trwa trochę ponad trzy kwadranse i składa się z dziewięciu utworów.

Seirom wypuścił krążek dość klimatyczny, co czuć już od pierwszych dźwięków. Jest skupiony na tworzeniu atmosfery i klimatu które, choć czasem się zmieniają, trzymają słuchacza przez całą długość, co jest dużym plusem. Pomimo różnic pomiędzy poszczególnymi utworami nie sugerowałbym brać And The Light Swallowed Everything jako zbioru piosenek. To miało być stworzone jako jedna całość i prawdopodobnie tak smakuje najlepiej, choć Jong nie uniknął potknięć. Niemniej zaczyna się bardzo nastrojowo i ładniutko. Zimny, przejrzysty I Could Not See You Through The Clouds wzbogacony o stonowaną symfonikę brzmi jak podkład do opowieści o Królowej Lodu, roztaczając relaksujący, chłodny klimat. Na tytułowym And The Light Swallowed Everything nastrój ten pozostaje, bardzo dobrze wzbogacony głosami brzmiącymi jak przez mgłę, „zza tła”. Skojarzyły mi się z chórem dziecięcym, podbijając jeszcze wrażenie baśniowości płyty. Trzeci utwór utwierdził mnie w przekonaniu, jakoby płyta była bardzo dobrym środkiem pomocniczym do odprężenia się bądź zaśnięcia, a gościnny wokal Franscesci Marongiu byłbym skłonny zapętlić sobie i puszczać wkoło. Następujący później Starshine jest kawałkiem względnie najciekawszym ze wszystkich, choć to zupełnie nie oznacza że najlepszym. Rozpoczyna się jakby tak post-blackowo, choć ten post-black jest strasznie przytłumiony i rozmazany. Psuje to wcześniejszy klimat, niemniej zastępuje też nowym, pełnym elektroniki i futurystycznego poczucia nieswojości. Ale zaraz to się zmienia i przechodzi w zamyślono-rozmarzone The Best You Can Be. A słuchacz się zastanawia, dlaczego przeskakiwać między elektronicznym mrokiem w leciutkie ambienty, skoro to nastrojowi niespecjalnie pomaga. Przez jeden utwór nastrój powolnego, ospałego spokoju się utrzymuje by znów się wyczernić, tym razem na sprawę bardzo słabego Exalted. I znowu ambientowe post-rocki. Nie przeczę, że takie zmiany mogłyby wyjść ciekawie, jeżeli tylko zostałyby przeprowadzone sprawnie i płynnie. Niestety ta płynność nie wyszła całkowicie, co mocno godzi w jakość płyty jako całości. Poszczególne motywy są naprawdę dobre, przyjemne i wyciszające, niemniej gdy zbierzemy And The Light Swallowed Everything do kupy (a zakładam, że tak to Seirom planował), projekt rwie się i ukazuje dziury. Niewielkie, ale jednak widoczne.

Produkcyjnie jest tak, jak się spodziewałem i domyślałem. Znaczy się, dobrze. Ścieżki są czyste i czytelne (a jeżeli nie są to celowo), instrumenty brzmią stonowanie i nie wybijają się ponad swoje pole. Słychać także, że Jong jest naprawdę utalentowanym muzykiem i kompozytorem, gość czuje swoje dźwięki i sprawnie nimi manipuluje. Natomiast design płyty jest stonowany i minimalistyczny. Składa się ze zdjęć podbitych efektem widzianym na okładce chociażby. Bardzo estetycznych, muszę przyznać.

Nie będę kłamał, że ta płyta mnie zachwyciła, albo że zapadnie w mojej pamięci na długi czas. Nie będzie mi się na szczęście także odbijała czkawką. Ot, solidna płyta ambientowo-postrockowa podbita czasem mroczniejszymi klimatami.

Ocena: 7/10

 

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .