Sepultura – „Quadra” (2020)

Przy okazji nowej płyty Brazylijczyków z Sepultury, która nosi tytuł Quadra, już tradycyjnie podniósł się raban wokół stwierdzenia, że tylko stara Sepultura się liczy. Nie zaprzeczam, okres z Maxem Cavalerą w roli lidera zespołu był dobry nie tylko dla zespołu, ale także dla całej muzyki metalowej. Po pięciu jakże różnych, ale i za każdym razem odkrywczych albumach nadszedł czas na rozłam w zespole i dojście Derricka Greena w zamian za jednego z braci C. Polscy fani do dziś nie mogą wybaczyć Sepulturze tej zmiany, ale czy na serio chcielibyście, by pod logiem tego zespołu wyszedł debiut Soulfly i późniejszy Primitive? Czy te albumy także by nie zasłużyły na potępienie, mimo tego, że Max nadal byłby członkiem zespołu? Można tak dywagować godzinami, ale faktem jest, że „nowa” Sepultura trwa już ponad dwadzieścia lat i ja mam zamiar oceniać Quadra przez pryzmat jakości tego krążka, a nie zawiedzionych oczekiwań względem muzyków.

Brazylijczycy w ciągu długoletniej kariery przemierzyli potężne obszary muzyki. Od prymitywnego, satanicznego thrashu zaczynając, udało im się zahaczyć o death metal, hardcore, groove czy nu metal, by ostatecznie od kilku płyt zadomowić się w mieszance tych wszystkich gatunków (z pominięciem satanizmu oczywiście). Jedynym albumem, który nigdy nie mógł mi przypaść do gustu jest Roorback, a poza nim na każdym znajdowałem coś dla siebie, i nie jest inaczej z nowym. Quadra jest logiczną konsekwencją albumu poprzedniego, czyli Machine Messiah, który jest uważany przeze mnie za bardzo dobry. Na nowym krążku Andreas i spółka penetrują podobne rejony, ale kładąc nacisk na nieco inne elementy niż wcześniej. Na pewno mniej jest na Quadra orkiestracji niż poprzednio, natomiast pojawiły się chóry w zastępstwo, ale proszę się nie obawiać, nie jest to drugi Therion. Chóry, które się pojawiają na płycie są wyważone, dobrze wymyślone i absolutnie nie zmiękczają całości. Czuć wyraźnie duże wsparcie wytwórni, słuchając płyty, nienaganne brzmienie (w końcu!) nie jest jedynym tego wyznacznikiem, lecz właśnie wszystkie dodatki i elementy, które niekoniecznie należą do podstawowego zestawu metalowej kapeli.

Album rozpoczyna utwór promujący płytę, czyli Isolation. Jest on po prostu miażdżący i myślę, że nie tylko mnie nastawił pozytywnie do całości i zaostrzył apetyt. Jest to cios silnie nawiązujący do utworu Arise i okresu najlepszych dni zespołu. Szybki, bogaty w dobre riffy, nawet w krótki blast i dynamiczne, wypluwane wokale strzelają agresją i nie pozwalają nawet na sekundę odetchnąć. Początek godny mistrzów.
Z dwójeczką, zatytułowaną Means To An End, z kolei idziemy w bardziej groove’owe oblicze Brazylijczyków. Energetyczny, ale także dosyć połamany posiada świetne solówki, które ciężko by pomylić i połączyć z innym nazwiskiem niż Kisser. Last Time początkowo thrashowy wtrąca „pół-melodyjne” wokale, które bardzo mi się podobają. W przeszłości zaśpiewy Derricka w moim odczuciu nie zawsze komponowały się z resztą materiału. Na Quadra (i na Machine Messiah także) te dosyć rzadkie momenty są bardzo jasnymi punktami płyty – dla przykładu, to, co się dzieje w przedostatnim Agony of Defeat jest totalną petardą, ciary murowane przy każdym odsłuchu.

Na wyróżnienie zasługuje także – a może przede wszystkim – kunszt muzyczny duetu Kisser/Casagrande. Słucham czasami tej płyty, zwracając uwagę tylko na same aranże, i nie mogę wyjść z podziwu jak dopracowany i złożony jest ten album. Każda nuta, niuans odegrany na gitarze jest podbity na perkusji, przez co momentami jest gęsto jak na ulicach dużego miasta w godzinach szczytu. Andreas od zawsze był jednym z moich ulubionych gitarzystów, ale wcześniej nie podejrzewałem go o aż taką uniwersalność i różnorodność. Jak się okazuje oprócz mocnych riffów, chaotycznych wtrętów nie są mu obce techniczne łamańce (na przykład środkowa część Ali) czy progresywne solówki (Last Time). Osobną historią jest pozbawiony wokali The Pentagram, tego po prostu trzeba posłuchać i poważnie się zastanowić, czy to jest jeszcze thrash, czy progresja.

Niestety na końcu czai się małe „ale”. Pomimo tych wszystkich świetnych elementów i momentów jako całość Quadra nie wypada tak mocno jakbym tego chciał. Nie jest optymalna i czasami mam uczucie, iż niektóre partie są zbędne, wręcz nazbyt kombinowane, przez co mimo faktu, że album jest bardziej zbity od poprzednika i tak ocenię go niżej. Bez wątpienia jest do płyta dobra, światowa czołówka, zawstydzający wielu muzyków poziom, lecz po takim singlu jak Isolation życzyłbym sobie płyty nastawionej na wydawaniu ciosu za ciosem. Lubię nowe, rozbudowane oblicze Sepultury, świetnie także ogląda się ją na żywo, ale czekam na płytę od A do Z silną. Takich czterdziestu minut absolutnie pozbawionych niepewności, i czy by to miał być thrash, nu czy groove metal – już by nie było istotne. Ważne, by każdy element był wykorzystany na maksa i był na swoim miejscu.

Ocena : 7/10

Sepultura na Facebook’u.

(Visited 23 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .