Slaughter Messiah – „Cursed To The Pyre” (2020)

Dawno nie słyszałem takiego metalowego konkretu. O pierwszej pełnej płycie tych szalonych Belgów właściwie nie ma co się rozpisywać. Każdy fan ją zna bez słuchania. Wystarczy zerknąć na nazwę zespołu, tytuły poszczególnych kawałków, okładkę, pseudonimy muzyków i wszystko jasne. Slaughter Messiah serwuje czterdzieści kilka minut czystej, metalowej nawałnicy w stylu lat 80.

Cursed To The Pyre to skondensowana, szybka, bardzo brutalna i niesamowicie zasyfiona dawka ekstremalnej mieszanki thrash i death metalu w black metalowej szacie. Tu nie ma miejsca na zbędne kombinowanie czy odnajdywanie nowych form doskonale znanej konwencji. Panowie hołdują najbrutalniejszym, thrashowym załogom ze złotej dekady gatunku, miksują wszystko na black metalową modłę, podlewają siarką i dodają mnóstwo ognia. Składowe to syf pierwszych nagrań Sodom i Kreator, brutalność wczesnego Dark Angel, speed spod znaku Iron Angel, doskonałe zbalansowanie thrashu i blacku jakiego nie powstydziłby się Desaster i wściekłość charakterystyczna dla wczesnej Sepultury i paru innych, południowoamerykańskich kapel.

I co najważniejsze, nie jest to rzeźnia dla samej rzeźni. Zespół doskonale wyważył brzmienie, uwypuklając ostrą, gitarową sieczkę ze wszechobecnego brudu. Nie rezygnuje też z melodyki, zwłaszcza we fragmentach pędzących jak zając z rozwolnieniem. Tu i tam pojawi się trochę niebanalnych riffów, jakieś ciekawe przejście czy motyw, który sprawia, że mamy do czynienia z całkiem inteligentnym graniem, oczywiście w ramach własnej formuły. Słychać w tym całe pokłady zła, jakie cechują kapele australijskie, ale Belgowie idą w stronę większego wyrafinowania w dźwiękowych torturach. Cel jest prosty i jasny – zamordować słuchacza brudnym, oldschool’owm metalem, ale Slaughter Messiah obiera własną metodę. Daleką od oryginalności, ale najbardziej im pasującą, w której czują się jak ryba w wodzie. Chcą rzucić się słuchaczowi do gardła jak wściekły pitbull spuszczony ze smyczy przez samego diabła, zagryźć dokładnie i metodycznie, wytarzać ścierwo we krwi i błocie, zawlec do piekła, cisnąć w kąt, dla pewności jeszcze skopać i splunąć. I to się udaje bez pudła.

Dla tych, co lubują się w takim graniu, Cursed To The Pyre może być płytą roku (choć na to jeszcze wcześnie). Ale spróbować powinni wszyscy. Slaughter Messiah każdemu spuści bezlitosny łomot, przypominając czym jest prawdziwy, bezkompromisowy metal.

Ocena: 9/10

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 2 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .