Soulfly – „Ritual” (2018)

Nim zabrałem się za pisanie tej recenzji, musiałem przeprowadzić coś na zasadzie rachunku sumienia względem twórczości Maxa Cavalery. Moje przemyślenia sięgnęły całej jego działalności, gdyż nie należę na do grupy maniaków, którzy twierdzą, iż jego jedyna właściwa działalność liczy się tylko w starej Sepulturze. Bardzo lubię to, co zrobił w Nailbomb, nie przepadałem początkowo za Soulfly – gdy pojawił się debiut, był dla mnie za mało metalowy, lecz z czasem moje horyzonty się poszerzyły i przestałem mieć z tym problem. Uwielbiam także do dziś debiut The Cavalera Conspiracy, a z ostatnich dokonań bardzo cenię płytę Killer Be Killed, gdzie z muzykami z The Dillinger Escape Plan, Mastodon i The Mars Volta stworzył zaskakująco mocny i chwytliwy album. Problemem przy premierach kolejnych albumów Maxa staje się jego legendarny dorobek muzyczny. Prawda jest taka, że oczekuje się od niego za każdym razem następnej przełomowej płyty, bo swego czasu przyzwyczaił nas do takowych.

Od jakiegoś czasu zacząłem tęsknić do prostego, groove’owego Soulfly, a co za tym idzie pierwszy singiel z wydanego 17 października 2018 roku albumu Ritual o tym samym tytule bardzo mnie ucieszył. Mocno przypominający Seek N Strike z trzeciej płyty zespołu kupił moją sympatię momentalnie. Wróciła energia, rozpoznawalność i wszystko, co dla Soulfly charakterystyczne. Jak się okazało cała płyta nie jest taka, odbieram ją jako swego rodzaju „best of Cavalera”. Po otwierającym płytę Ritual następuje Dead Behind the Eyes z gościnnym udziałem Randy’ego Blythe z Lamb of God, którego pojawienie się na jakimś albumie już w ogóle nie dziwi, trudniej ostatnio znaleźć płytę, na której nie zaśpiewał. Utwór uderza typową dla Arise łupanką, by z czasem wrócić do bardziej „skocznego” stylu Soulfly. Kompozycję kończy morderczy ciężar w stylu, za który polubiłem Killer Be Killed. Następnie wchodzi The Summoning ze zwrotką utrzymaną w stylistyce podobnej do Dead Embryonic Cells wiadomo kogo. W The Empowered wstęp mógłby pojawić się w którejś z kompozycji z Chaos A.D. Tak samo w Under Rapture pojawia się punkowy riff, których sporo było na tej płycie (dodatkowy plus za pojawienie się Rossa Dolana z Immolation).

Wymieniłem te wszystkie elementy i porównania, by odpowiednio podeprzeć moją teorię o tym, że Max na Ritual zamierzał stworzyć płytę, która miała zawrzeć w sobie wszystkie najlepsze elementy z jego wieloletniej działalności. Nie ma tu mowy o zjadaniu ogona, o próbie naśladowania samego siebie, żeby zarobić kilka dolców. Dla mnie Ritual nie jest może albumem genialnym, który ma szansę pokazać Maxa jako rewolucjonistę na scenie. Jest za to płytą , z pomysłem, setką świetnych riffów i pokazującą, że Max mimo wszystko ma swoją niszę i gatunek w metalu. Jego stylu nie da się jednoznacznie nazwać inaczej niż „Cavalera” Nie można napisać, że jest to thrash czy groove. Max w swojej działalności wyznaczał jakość w kilku gatunkach, by ostatecznie wszystkie elementy złożyć w jedną całość.

Ocena : 9/10

Soulfly na Facebook’u.

(Visited 6 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .