Stillborn „Testimonio De Bautismo” (2016)

Znając dyskografię Stillborn śmiało można powiedzieć, że mają prosty i skuteczny system- wpadają i bez słowa spuszczają wpierdol . A Ty sobie słuchaczu siedzisz i nie wiesz, z której strony cię pierdolnęło. Nie po raz pierwszy słuchając ich kolejnego albumu mam wrażenie, że wciskając „play”, wypuszczam szalonego diabła tasmańskiego, takiego jak ten z kreskówki. Nie trzeba mieć jednak skłonności masochistycznych, by czerpać z tego sonicznego wpierdolu przyjemność.

Sam zespół dumnie ogłasza, że

„TAK SIĘ KURWA GRA DEATH METAL!!!”

ale aby oddać to, czym jest Świadectwo Chrztu mieleckiego ansamblu, trzeba zaznaczyć, że równie istotnym składnikiem obok wymienionego death, jest black metal. Oba gatunki płynnie się mieszają i wzajemnie uzupełniają. Na dodatek to wszystko okraszone jest słuszną porcją thrashu. Ale nie takiego wymuskanego i grzecznego, jak ostatnie albumy Kreator, tylko wściekłego, śmierdzącego i obskurnego, jak wczesny Sodom. Zresztą wspominam ekipę Toma Angelrippera nieprzypadkowo, bo na Testimonio De Bautismo znajduje się cover Niemców- Burst Command Til War. Swoją drogą widać, że te muzyczne inspiracje są dla Stillborn niezwykle istotne:

„Skandynawio wykuta – w skale i granicie
Soniczną zagładą Ty wspierałaś nas
W walce z chrześcijaństwem
Bełkotem trzech pięcioksięgu wiar!
(…)
Cóż Ja dzisiaj słyszę?!
U podnóży fiordów bram
To pastuchów zawodzenie
w mniej niż pół księżyca blask
A gdzie zorza od płonących wież?!
Gdzie pogański świt?
JAK SIĘ KURWA GRA BLACK METAL???!!!”

Mimo tego, że sporo w tym materiale smoły i siarki, nie cierpi na tym…przyswajalność dźwięków. Może nie rzuca się to w uszy od razu, ale wraz z kolejnymi przesłuchaniami puzzle same się w głowie układają. Jest to przeszło półgodzinny, zwarty i mocny cios w zęby, ale jednak pełen ciekawych rozwiązań, świetnych melodii, różnorodnych wokali i zmieniających się temp. I to wszystko bez uszczerbku dla brutalności! To się nazywa sztuka. Być może do brzmienia ktoś mógłby się przyczepić, że za mało tu mięsa, za dużo suchości, ale nawet jeśli, to według mnie dobrze to robi czytelności- wszystko słychać idealnie.

Stillborn jednak to nie tylko muzyka, to także jasny i klarowny przekaz. I tu chyba małe zaskoczenie- wszystkie autorskie numery są śpiewane po polsku (z wyjątkiem oczywiście utworu instrumentalnego, bo i taki się tu znajduje). Może to wpływ Genius Ultor, a może po prostu chęć, by przesłanie było jeszcze bardziej dosadne, grunt że był to strzał w dziesiątkę. Stillborn zawsze się świetnie słuchało, ale teraz całość wchodzi jeszcze lepiej. Poza tym, czy taki ukłon w stronę Kata

„Śpiewał już Czort
O sadach śmiertelnego piękna
I ropą wam w twarz
charkał odmieńcy”

smakowałby tak wybornie, gdyby był śpiewany w języku Szekspira?

Mamy dopiero styczeń, a Stillborn dzięki nowemu albumowi ma zapewnione miejsce na podium w wielu podsumowaniach 2016 roku, bo po raz kolejny pokazał „jakże żywa jest Kultura Śmierci.”

Ocena: 8,5/10

(Visited 6 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .