Suhnopfer – „Hic Regnant Borbonii Manes” (2019)

Po raz wtóry dostałem w przydziale płytę jednoosobowego, black metalowego projektu z Francji (a jakże). Nazwa nie mówiła mi zgoła nic, ale za koniecznością zapoznania się z trzecim albumem Suhnopfer przemówiły dwa fakty: wytwórnia i nazwisko głównego bohatera. Hic Regnant Borbonii Manes ukazał się pod flagą zacnej Debemur Morti Productions, a za wszystkim stoi Florian Denis, bardziej znany jako Ardraos, zasilający przez lata całe legiony blackowych kapel, z czego najbardziej znanym pozostaje Peste Noire.

Nie pamiętam już, kiedy samo intro narobiłoby tyle apetytu na całość. Melodyjny motyw, troszkę ciszy, religijna melorecytacja, wszystko to wskazywało na nie lada ciekawostkę. Penitences Et Sorcelages to już zmasowany, niezwykle szybki atak, poprowadzony za pomocą opętanego, acz mocno melodyjnego gitarowego tremolo, które już będą towarzyszyć do samego końca. Uwagę przykuwa czyściutkie, kliniczne brzmienie każdego instrumentu, ale prawdziwą robotę zrobił miks. Efektem jest niezwykle mocna, brutalna w swej melodyjności ściana dźwięku, która nie pozwala zapomnieć, że melodie melodiami, ale to ciągle black metal. Całości dopełnia brudny, niezwykle zjadliwy wokal, prowadzony na skandynawską modłę, który stoi w opozycji do sterylności instrumentarium. Pachnie to wszystko mocnymi nawiązaniami do Sacramentum i chyli czoła przed Dissection, ale trzeba uczciwie oddać Ardraosowi co jego i przyznać, że zrobił wszystko według własnego wyobrażenia. Zwłaszcza w warstwie kompozycyjnej.

A ta stanowi niełatwy orzech do zgryzienia. Sześć długich utworów, w przeważającej większości pędzących na złamanie karku i atakujących słuchacza wiercącymi, tremolowymi riffami, których ilość może zatrważać. Na pozór to wszystko jest bez ładu i składu, wydaje się, że poszczególne motywy następują po sobie dość przypadkowo. Ma to swoją logikę, bo płyta nie pozwala się nudzić, lecz zarazem powstaje sakramentalne, tudzież znienawidzone pytanie: „co poeta miał na myśli?”. Obcujemy z kompozycyjnym chaosem, tylko momentami poprzetykanym jakimś nienachlanym ozdobnikiem, typu świetna, akustyczna wstawka w Je Vivroie Liement, która dodaje nieco sakralnego charakteru.

Pierwsze wrażenie można zrobić raz. Suhnopfer jest na tyle intrygujący, że po pierwszym odsłuchu nie można kompletnie połapać się o co chodzi, ale zanim album się skończy, już jest chęć na kolejny obrót. Po dłuższym obcowaniu z tą płytą wychodzi na wierzch jej złożona wielowątkowość i szeroka możliwość interpretacji. Możliwe, że znajdą się tacy, którzy usłyszą tu skomasowaną, melodyjną odpowiedź na Deathspell Omega, inni odnajdą francuską reinkarnację Jona Nodtveidta, ktoś powie, że to black metal z epoki baroku. A ja powiem, że taką płytę mógłby nagrać Yngwie Malmsteen, gdyby parę ładnych lat temu zajął się czarnym rzemiosłem. Ardraos na pewno nie zachowa się jak pani od polskiego, narzucająca odgórny klucz do umysłu poety i powie, że wszyscy mamy rację.

Ocena: 7/10

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 4 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .