The Green River Burial „Blight” (2015)

Miałem kilka pomysłów na tę recenzję. Na początku chciałem zjechać płytę od góry do dołu. Posłużyć się historyjką w stylu – co by było gdyby Born of Osiris nigdy nie powstało, albo poszło w zupełnie innym kierunku. Każdy kolejny odsłuch EPki The Green River Burial sprawiał jednak, że skłaniałem się ku odmiennemu podejściu.

Czas więc na inną historyjkę.

W muzyce, jak i w większości wytworów kultury, możemy zaobserwować pewne tendencje, które można by określić ogólnie mianem mody. I tak w kinach mamy ciągły wysyp filmów o superbohaterach, a w księgarniach po premierze 50 twarzy Greya pojawiły się nowe stanowiska i półki przeznaczone wyłącznie literaturze erotycznej. Tak samo
z muzyką – była moda na shred, nu-metal, grunge, nową falę thrashu, metalcore czy retro rocka. W każdej „fali” warte uwagi jest jednak tylko kilka zespołów – najczęściej pionierów – i to wyłącznie one są w stanie przetrwać próbę czasu.

The Green Riber Burial jest niemieckim zespołem muzycznym wykonującym mieszankę metalcore i deathcore.
I wspomnianej powyżej próby czasu z pewnością nie przetrwa.

Blight w założeniu miało być EPką stanowiącą pewien przedsmak przed nadchodzącym LP zespołu. I nie mogę powstrzymać się przed stwierdzeniem, że raczej pozostawia swego rodzaju niesmak niż umila oczekiwanie. Obydwa utwory, które znalazły się na nowym wydawnictwie brzmią jak kopia Born of Osiris z płyty Tomorrow We Die Alive i nie wyróżniają się absolutnie niczym spośród innych zespołów tego typu. Podobne sterylne brzmienie gitar i wokalu, niemalże identyczne syntezatory, znajomy rytm riffów czy ten motyw z Armilus z poszatkowanym wokalem – czy naprawdę nie da się wymyślić nic nowego? Dodatkowo rażą pewne braki jak irytujące brzmienie gitar w bridge
w Armilus, wątpliwy groove tego kawałka czy ogólnie teksty, które po przeczytaniu okazują się strasznym bełkotem z niby istotnym przesłaniem. Tak naprawdę jednym elementem, który nawet fajnie brzmi i mógłby stanowić dla zespołu pewien sposób na wyróżnienie się jest czysty wokal. Szkoda tylko, że nikt w zespole nie jest chyba tego świadomy i śpiew pojawia się wyłącznie w refrenach Dajjal jako kontrast do niezbyt udanego krzyku z zwrotki.

I tak naprawdę, to muszę przyznać, że da się tej EPki słuchać nawet z pewną przyjemnością – pomimo sztampy
i niektórych braków. Muzyka jest dobrze zagrana, spójna kompozycyjnie, poprawna brzmieniowo i pomijając mój główny zarzut, to nawet nie jest źle. I gdyby Born of Osiris nigdy nie powstało, to może i inaczej podchodziłbym do całości.

Ale powstało i nie widzę na razie większych powodów, aby poświęcać The Green River Bural choć trochę uwagi.

3/10

Autorem jest Naird (Adrian).

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .