TIR – „Metal Shock” (2019)

Przypuszczam, że sporej większości czytelników TIR kojarzy się z dużymi ciężarówkami podróżującymi po całym kontynencie i ich kierowcami, którzy – co by nie mówić – stanowią dość specyficzną grupę. TIR to również nazwa jednego z pierwszych włoskich zespołów heavy metalowych. Zespołu, którego początki sięgają pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, jednakże Metal Shock to dopiero ich drugi pełny album w dyskografii. Powody takiego stanu rzeczy są dwa. Pierwszym jest fakt, że zespół zaliczył kilka przerw w swej działalności. Drugim natomiast, że nawet w czasie okresu funkcjonowania zespołu bardziej niż na nagrywaniu skupiali się na koncertach na żywo.

„Metal Shock” to zbiór jedenastu utworów, spośród których część jest napisana świeżo z myślą o tej płycie, natomiast część pochodzi jeszcze z lat osiemdziesiątych. Fakt ten jednak nie wpływa w żaden sposób na całokształt albumu. Wręcz przeciwnie. Drugie wydawnictwo TIR to o dziwo album niezwykle spójny, co świadczy tylko konsekwencji stylistycznej pomimo upływu lat.

Gdybym miał znaleźć odpowiednie porównanie do muzycznej zawartości Metal Shock, na myśl przychodzi mi wczesne Iron Maiden z okresu, gdy za mikrofonem w tej kapeli stał nieodżałowany Paul Di’ Anno. Na przykład taki Citta In Fiamme spokojnie mógłby się znaleźć na maidenowym Killers. To nie koniec porównań do zespołu Steve’a Harrissa. Otóż wstęp do La Sfida przypomina początek kultowego Children Of The Damned. A że to bardzo inspirująca partia, po którą sięgnęła sama Metallica w jednym ze swych największych hitów, to już inna kwestia. To nie koniec takich daleko posuniętych inspiracji na Metal Shock. Posłuchajcie riffu z Banche Armate. Nie przychodzi Wam na myśl utwór Metal Gods Judas Priest? Można to jednak uznać za czepianie się z mojej strony, gdyż te nawiązania nie mają żadnego wpływu na ogólny obraz albumu. A prawda jest taka, że TIR tą płytą świata raczej nie podbije. Jest to płyta dobra, ale niestety tylko dla twardogłowych fanów klasycznego heavy, którym czas zatrzymał się gdzieś w 1984 roku i ciągle katują winyle wczesnych Maidenów na przemian z Diamond Head i Cloven Hoof. Dla niewprawionych w gatunku wszystko to może brzmieć archaicznie oraz lekko trącić myszką.

Jak pewnie zauważyliście po przytoczonych tytułach, album jest nagrany w języku włoskim. Początkowo miałem z tego powodu pewne obawy, jednakże okazało się, że są one całkowicie nieuzasadnione. Język ten idealnie pasuje do muzyki uprawianej przez TIR.

Metal Shock to gratka dla fanów klasycznego heavy. Niemniej jednak płyta ta niczym specjalnym się nie wyróżnia spośród setek podobnych wydawnictw.

Ocena: 6,5/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .