TujAroT – „Blasphemische Ritual” (2019)

Muzyka zawarta na Blasphemische Ritual z pewnością nie zaskakuje świeżym podejściem i jakimś eksperymentalnym tonem, ale nie sądzę, by Słowakom z TujAroT zależało na odkrywaniu nowych metalowych lądów. Jeśli ktoś lubi okultystyczny, atmosferyczny, choć prosty w wyrazie black, z upodobaniami do szorstkich, wciągających zwolnień – ten narzekać nie będzie. Muzycy stawiają na dawno sprawdzone rozwiązania, wypracowane już u zarania lat 90., podane z pomocą prostych aranży i niewymyślnej produkcji, ale jak najbardziej utrzymanej w kanonach stylu i pasującej do użytych środków wyrazu.

Posłuchałem uważnie poprzednich propozycji TujAroT i ta charakterystyczna mieszanka klasycznego black metalu z szamańską atmosferą oraz z ciążącymi momentami ku wolnym tempom riffami (bliskimi nawet death/doom metalowym kanonom), znalazła swój pełny wyraz już na jedynym dotąd długogrającym krążku grupy – albumie Existencialista z 2017 roku. EP stanowi naturalną muzyczną kontynuację wątków z poprzedniego wydawnictwa, będąc oldscholowym pomostem pomiędzy różnymi ekstremalnymi odmianami metalu, ujętymi w dość nieokrzesane, proste, hipnotyczne ramy, ale i wzbogacone odpowiednio nawiedzonym, „wiedźmowatym” wokalem (uzupełnianym growlingiem) i okultystyczno/filozoficznymi konotacjami, w przypadku Blasphemische Ritual odwołującymi się do filozofii nietzscheańskiej choćby.

Bardzo to smakowita, ale i zatęchła mieszanka, od której wielbiciele technicznych rozwiązań dostaną wysypki. Trzy autorskie kompozycje – na tyle różnorodne, na ile pozwala obrana stylistyka – uzupełnia tutaj numer Ein Leeres Zauberspiel z repertuaru Urfaust. Wersja TujAroT jest bardziej punkowa i nieokrzesana, ale okraszona autorską, wolną, ponurą częścią, a także – podobnie jak u Holendrów – podana z szamańskim, przykuwającym uwagę, dziwacznym, skocznym zaśpiewem. Jeśli ktoś lubi tego typu oldschoolowe granie, w którym z prostą muzyką idzie w parze jednak jakaś nadnaturalna atmosfera, ten nie powinien się wahać, bo to propozycja niewątpliwie ciekawa, nawet jeśli nie przełomowa czy wybitna, albo sięgająca szczytów złowieszczości (choć jednak przywołująca mrok). Trójka muzyków, kryjących się pod pseudonimami M., V., i A. – udzielających się także w innych słowackich składach – doskonale wie po co się spotkała, tworząc swój projekt, i na pewno nie była to chęć tworzenia przebojów do radia.

Na koniec muszę dodać parę zdań na temat edycji fizycznych nośników grupy. Długogrający album dla przykładu doczekał się limitowanej do 39 kopii wersji na trzech płytach CD, a recenzowana EP w fizycznym wydaniu to limit 44 sztuk (ja zgarnąłem tę z numerem 43). Wszystkie kopie Blasphemische Ritual mają ręcznie wykonaną, różną od tej załączonej do recenzji, zdobną w abstrakcyjny malunek okładkę. Każda z nich, choć utrzymana w podobnej konwencji, różni się od pozostałych. Na fotkach zamieszczonych na bandcampowym profilu kapeli można zobaczyć jak to się prezentuje „na żywo”. Jeśli wierzyć promocyjnym informacjom, do wykonania tej plastycznej koncepcji użyto farb akrylowych, a także krwi. Ludzkiej? Zwierzęcej? A może to nieprawda? Cóż, niech to pozostanie mroczną tajemnicą muzyków TujAroT, którzy skutecznie dbają o otaczającą zespół aurę niedopowiedzeń.

ocena: 7,5/10

Oficjalny profil zespołu na Bandcamp

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , .