Ulver „Live at Roadburn – Eulogy For The Late Sixties” (2013)

Ależ ja mam problem z tym zespołem! Uwielbiam ich początki, te wściekle blackowe hymny i te utwory, gdzie akustyki potrafiły ukoić wszelkie zapędy agresji. Ba, nawet etap fascynacji Blake’iem zyskał u mnie aprobatę, z czasem nawet aplauz. Dlatego totalnym zaskoczeniem było, gdy zauroczył mnie koncept pt. Perdition City, te wędrówki po mieście, współczesna alienacja, trudny do określenia magnetyzm betonowych pustyń i zarazem cisza. Tak, to piękne „zwieńczenie” pewnej epoki Ulver. Potem rzucili się oni wir kolejnych wydawnictw, mini albumów, płyt z muzyką filmowa itd. A ja zacząłem się gubić w ich pomysłach. Jasnym punktem był, jest! wspaniały koncert Live From The Norwegian National Opera, gdzie pięknie odtworzone nowsze utwory, są wzbogacone żywą ekspresją poszczególnych muzyka jak i całego zespołu.

Zatem z nieco większą nadzieją sięgnąłem po ten koncertowy krążek. Sam album jest już lekko starawy, zarejestrowany został bowiem w 2012 roku w holenderskiej miejscowości Roadburn. Ulver był wówczas przed wydaniem albumu Childhood’s End.
Początkowo byłem… załamany. Toż to zwykła śpiewogra, gdzie ta magia, gdzie to, co kocham w Ulver?!. Ale w miarę kolejnych przesłuchań, bowiem ponownie dałem szansę tej płycie, me nastawienie ulegało stopniowej zmianie. Teraz mogę rzec wprost: urzeka mnie jej …. ciepło. Te poszczególne utwory, sposób ich oddania, zagrania. Z jednej strony pietyzm a zarazem swoboda ich odegrania. Majstersztyk. Co prawda na co dzień nie słucham takiej muzy. Ale czy można się oprzeć melodii kompozycji In the Past? Nie, no kuźwa nie można!

Nie muszę chyba pisać, że ta koncertówka jest przepięknie nagrana. Zaś pietyzm i odegranie poszczególnych partii to już oczywiste mistrzostwo.
Live at Roadburn jest to po prostu cholernie ludzka płyta, gdzie słuchając jej, zapadam w kolejne kompozycje. Jak już zapodam sobie ten album, to odcinam się od Świata… Za magią klawiszy, zaśpiewów, umiejętnie dawkowanej ciszy, jest ukryty tutaj przepis na doskonały album koncertowy. Live at Roadburn – Eulogy For The Late Sixties to podróż w przeszłość muzyki, gdzie winyl był jedynym nośnikiem… Ale… to nie jest „mój” Ulver.

Mój Ulver mroził mnie Północą i straszył wilkami, ewentualnie przeganiał po wyobcowanych uliczkach współczesnego miasta. Tu mam niemal jam session w klimatach muzyki z przełomu lat 60 i 70-tych. Pięknie zapodanej. Ale to nie jest to. Aż nagle zaczyna „płynąć” czwarty utwór: Soon there’ll be Thunder i miękną mi kolana.
I jak tu ocenić taki album…
Do absolutu niedaleko.

Ocena: 8/10

Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .