Do odsłuchu tego materiału powinni czuć się zobowiązani nie tylko miłośnicy grogu i pirackich rozbojów, ale wszyscy, którzy cenią sobie dobry, melodyjny metal.
Krakowski Vane – bo o nim mowa – to zespół założony w 2016 roku przez dwóch gitarzystów: Mateusza Gajdzika oraz Roberta Zembrzyckiego (m.in. Acid Drinkers czy Corruption). Na koncie mają nagrany w grudniu 2017 roku minialbum The Prologue, a teraz – po niespełna roku – atakują nas pierwszym pełnoprawnym, koncepcyjnym długograjem o zgrabnym tytule Black Vengeance.
Okładka prezentuje się naprawdę dobrze i już przy pierwszym rzucie oka sugeruje z czym będziemy mieli do czynienia. Statek, czaszki i długie, splątane macki na czarno brązowym tle idealnie oddają klimat zawartej wewnątrz muzyki. Dodatkowym atutem jest fakt, że nie jest ona ani przekombinowana, ani zbyt prosta, będąc jednocześnie wręcz merytorycznym odniesieniem, i już za to należy się chłopakom duży plus. Wkładka jest wykonana z bardzo dobrej jakości materiałów, jednak grafiki na niej zawarte mogłyby być odrobinę ciekawsze.
Muzyka, która po włożeniu krążka do odtwarzacza wylewa się niczym tsunami na lądy Filipin, jest – piszę to z pełną odpowiedzialnością – na wysokim, światowym poziomie. Wszystko jest zagrane z pasją, każdy dźwięk dokładnie przemyślany, a riffy i melodyjne zagrywki dosłownie miażdżą uszy. To wszystko dopełnione jest świetnym wokalem Marcina Parandyka, który onegdaj wrzeszczał w Killsorrow, Skyanger czy w Thy Disease. Tam jego głos nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak w przypadku Vane właśnie. Słychać, że przy nagraniu tego krążka rozwinął skrzydła i jego wokal brzmi niemal wybitnie. Chrypa sprawia wrażenie naturalnej, a growl jest niewymuszany. Dodatkowo Marcin jest współautorem tekstów, które w całości traktują o tematyce związanej z pirackimi podbojami i konsekwencjami z nimi związanymi.
Na Black Vengeance znajdziemy 11 utworów i nie są one powtarzalne. Słucha się tego z niemałą przyjemnością. Fajny groove, mocne riffy, pełne głębi perkusyjne bity i niesamowity wokal sprawiają, że można tego albumu słuchać na okrągło, a o to przecież chodzi. Ponadto ten niesamowity klimat, tak rzadko spotykany w gatunku, sprawia, że za każdym razem czuję lekki niedosyt.
Chłopaki mają na siebie pomysł, potrafią go realizować i doskonale aranżować muzykę, która pokazuje, że mamy do czynienia naprawdę ze zdolnymi muzykami. Przy każdym numerze czuć, że dali z siebie sto procent i mam nadzieję, że szybko doczekamy się następcy Black Vengeance.
9/10
Źródło: YouTube
- Kirszenbaum – „Golem XV” (2018) - 15 marca 2019
- SickNest „Chaos Defined” (2019) - 12 marca 2019
- Vane – „Black Vengeance” (2018) - 18 grudnia 2018
Tagi: 2018, album, Black Vengeance, Groove, melodic, metal, Music, review, Vane.