Wardress – „Dress For War” (2018)

Bez względu na to, czy komuś przypadnie do gustu płyta Dress For War, tego typu wydawnictwa są świadectwem nieśmiertelności heavy metalowego ducha i jakimś pocieszeniem w dobie komercji. Gitarzysta Alex Gor oraz wokalista Erich Eysn założyli Wardress w 1984 – a zatem w niezwykle ekscytującym dla metalu czasie – żyjąc młodzieńczymi marzeniami o sławie. Proza życia spowodowała, że po przygotowaniu numerów na album i próbach ich rejestracji, zespół rozpadł się i słuch o nim zaginął.

Historia jak setki innych, ale znalazła swój szczęśliwy epilog. W 2018 roku Alex i Erich spiknęli się ponownie i dokooptowali do składu Mirco Daugscha (bas) oraz Andreasa Settera. Pokłosiem tego spotkania po dziesięcioleciach jest właśnie recenzowany debiutancki album, spóźniony przynajmniej o trzydzieści lat – i dosłownie, i metaforycznie, bo jego zawartość trąci już myszką. Ale… Jako że nic lepszego w heavy metalu nie wymyślono ponad to, co działo się w dekadzie jego największej świetności, piosenki Wardress znajdą z pewnością grono odbiorców.

Czasem lepiej nie przesadzać i oprzeć się na sprawdzonych patentach – tak też czynią Niemcy na Dress For War. Zespół nie pozwala sobie na jakieś stylistyczne szarże, ale konsekwentnie przez do przodu. Miarowe uderzenia perkusji, rytm zazwyczaj w średnim, czasem przyspieszającym tempie; surowe riffy, urozmaicone nawet niezłymi, choć niezaskakującymi inwencją solówkami; przybrudzony wokal, może o nie nazbyt dużej skali, ale w swej szorstkości i niemal aktorskiej manierze pasujący do koncepcji; do tego tego teksty tematycznie nieodbiegające od zwyczajowych w tego typu muzyce liryków. Zestawione niby oczywiste, bez pierwiastka niesamowitości i olśnienia, ale razem zmieszane wypada to w pewnych kanonach przyzwoicie, a miejscami naprawdę nieźle.

Jakiś mój faworyt pośród tych dziesięciu numerów? A może przebojowy Mad Raper? Albo Dark Lord, który pozornie zwodzi nas balladowym początkiem, z ładną melodią i fajnie brzmiącymi gitarami, ale zaraz potem się rozpędza? Motoryczny Metal League? Ale najbardziej przypadł mi do gustu złowieszczy, w ciężarze gitar i tempie niemal doomowy, urozmaicony jednak różnymi pomysłami, najbardziej zaskakujący w tym zestawie Werhen, który ma w sobie coś z wczesnego Candlemass.

Nie ma na Dress For War wypełniaczy, czegoś, co budziłoby niechętne zgrzytanie zębami, ale też brak ewidentnych klejnotów. Kilka jaśniejszych momentów sugeruje, że zespół stać na jeszcze więcej, więc pozostaje drobny niedosyt. Ale to jednak muzyka, którą fani utrzymanego w dobrych wzorcach lat 80. heavy metalu powinni się zainteresować i docenić, zwłaszcza, że kapela ma swój styl, oczywiście zaprzeszły, ale z jakimś własnym, oldschoolowym pomysłem na brzmienie i wyraz ogólny. To mimo wszystko lepiej, niźli być tylko oczywistą kopią jakiegoś giganta z tamtych czasów.

Oby przygoda z muzyką tym razem potrwała dłużej, aniżeli miało to miejsce u zarania działalności. Panowie ruszają w trasę koncertową, płyta już na półce, więc przynajmniej część młodzieńczych marzeń się ziści. Zaprawdę napełnia to serce nadzieją.

ocena: 6/10

Wardress na Bandcamp

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

Fastball Music na Facebooku

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , .