Death to All – Katowice (9.04.2016)

O dziwo każdy koncert na który wybieram się do Megaclubu, wiąże się dla mnie z mokrymi od deszczu włosami, zachmurznym niebem i chłodem, nieważne, czy to luty czy wrzesień. I także tym razem nie było inaczej, w drodze do klubu nieustanny deszcz obijał się o mój parasol, nic przyjemnego. Nie zepsuło mi to jednak moich jakże intensywnych przeżyć związanych z nadciągającym łomotem od ekipy spod sztandaru DTA.
Niestety pogoda zrobiła swoje, i spóźniona nie zdążyłam na Obscurę. Szczerze mówiąc, to nie było mi jakoś szczególnie przykro z tego powodu, bo niezbyt przepadam za domeną technicznego death metalu. Tak też dla mnie koncertowe menu składało się jedynie z dania głównego, czyli Death To All.
Frekwencja w śląskim Megaclubie nie zawiodła. Klub może nie był wypchany po brzegi, ale przedarcie się spod sceny do baru wcale nie było łatwe. Nie zabrakło bardziej doświadczonych fanów Deathu, którzy zjawili się równie licznie jak ci młodsi. Chwile po tym jak weszłam do klubu, w dość dużym zaskoczeniu, zaczęłam przepychać się w stronę sceny, ponieważ z przyczyn bliżej mi nie znanych headliner zaczął grać ponad 10 minut wcześniej, niż w rozkładzie jazdy. Setlista składała się z prawie 20 kawałków, a Death grało prawie 2 godziny.

DTA

Był to mój pierwszy koncert DTA i nie byłam do końca pewna czego się spodziewać, ale koniec końców… nie było wcale źle. Było bardzo dobrze.
DTA rozpoczęło od potężnego kopniaka w twarz – pierwsze dźwięki The Philosopher wbiły się w mój mózg z ogromnym impetem. Nie zajęło mi za wiele czasu, aby zdać sobie sprawę, jak to możliwe, że Death bez Chucka Shuldinera nadal jest w stanie przyciągać rzesze fanów na całym świecie.
Wraz z rozprzestrzeniającym się chaosem w postaci mosh pitu i headbangujących fanów, udało mi się dopchać w miarę blisko barierek. Najbardziej wyczekiwałam na kawałki z mojego ulubionego Leprosy. I nie zawiodłam się – utwory Leprosy i Left to Die niemalże wgniotły mnie (jak i przypuszczam większość publiki) w ziemię (niestety później zostałam faktycznie wgnieciona, szkoda tylko, że nie przez muzykę ze sceny, a przez jednego z moshujących pod sceną). DTA w swoim repertuarze objęli wszystkie swoje albumy, z których wybrali same najlepsze kąski. Nie zabrakło powszechnie uwielbianego klasyka Lack of Comprehension z Human, Zero Tolerance z Symbolic, czy późniejszego Bite The Pain z The Sound of Perservance. Potem muzycy zknockoutowali fanów powrotem do debiutu Scream Bloody Gore w postaci Zombie Ritual i Baptized in Blood, następnie odgrywając Crystal Mountain i dobijając Pull The Plug, na dźwięk których publika od razu stała żywsza. Co ciekawe – dawno nie spotkałam się z tak intensywnym kontaktem z publiką. Steve DiGiorgio mówił naprawdę dużo między poszczególnymi kawałkami. Zazdroszczę szczęściarzowi, któremu udało się złapać jego chustę i koszulkę z podobizną Chucka.

DTA1

Trudno jest mi się dopatrzeć jakichkolwiek słabych stron, a jeśli już miałabym jakieś wskazać, byłyby one nieco na siłę. Dla niektórych prawie dwugodzinny set mógł być nieco męczący, ale inni równie dobrze mogli być nadal czuć niedosyt.
W mojej ocenie samo wykonanie było bez zarzutów. Każdy kto po raz pierwszy usłyszał o formacji DTA, powiedział sobie pewnie „Co? Żeby reaktywować Death bez Chucka, trzeba być albo bardzo odważnym albo bardzo głupim” – cóż, w tym przypadku na pewno to pierwsze. Death to All jako przede wszystkim tribute dla ojca chrzestnego death metalu jakim niewątpliwie był Chuck Schuldiner, radzi sobie bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę, jaką wielką presję musi odczuwać Max Phelps, wcielając się, grając i śpiewając każdy dźwięk grany przed 15 laty przez Chucka, należą mu się ogromne wyrazy uznania. Fani tej nocy w Katowicach docenili sam występ, jak i hołd złożony Chuckowi.
Podsumowując – Death To All spełniło swoje zadanie, jakim było udowodnienie, że duch Chucka Schuldinera nadal jest żywy i pamięć o nim trwa i będzie trwać. Każdemu, kto kiedykolwiek się zastanawiał nad nazwaniem DTA „randomowym coverbandem” czy „marną podróbą Deathu”, polecam zobaczyć ów formację na żywo, a na pewno się nie zawiedzie.

Autorką jest Weronika Szubert.

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .