Deströyer 666, Hour of Penance, Nocturnal Graves, Inconcessus Lux Lucis – Kraków (03.11.2019)

Po kapitalnym acz skróconym przez problemy techniczne koncercie na deskach zeszłorocznej Metalmanii australijska black/thrash metalowa ekipa Deströyer 666 powróciła do naszego kraju, by zagrać aż trzy koncerty. Aby nieprzerwanie trwać w swojej tradycji, ponownie wybrałem się do krakowskiego Kwadratu. U boku D666 zagrali Włosi z Hour of Penance, którzy wystąpili w zastępstwie za Dead Congregation, a także Nocturnal Graves i przedstawiciele Wysp Brytyjskich z Inconcessus Lux Lucis. To wielce bezbożne wydarzenie odbyło się dzięki współpracy agencji Knock Out Productions i Left Hand Sounds. Serdecznie zapraszam do sprawdzenia mojej relacji z chłodnej niedzielnej nocy, podczas której towarzyszyli mi nietuzinkowi, bardzo ciekawi przedstawiciele metalowego undergroundu.

Pierwsi na scenie Kwadratu pojawili się Anglicy z Inconcessus Lux Lucis, których dyskografię do tej pory znałem tylko częściowo. Trio muzyków rozpaliło moje serce swoim występem, który mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych. Black/death metalowa sieczka nie była w ich występie regułą; muzycy kupili mnie swoimi neoklasycznymi wędrówkami i wspaniałymi solówkami, które stanowiły większą część co poniektórych utworów. Heavy metalowe zacięcie przypadło mi do gustu i zapisało się w mojej pamięci grubą czcionką. Fantastyczne Fever upon the Firmament i Corona  przypominają, jak dobry jest to zespół. Wielka szkoda, że Anglicy nie mogli liczyć na lepszą frekwencję, ale podczas ich koncertu godzina wciąż była bardzo młoda.

Po Anglikach przyszedł czas na pierwszy australijski zespół tego wieczoru, a mianowicie Nocturnal Graves. Publiczność wypełniła puste miejsca parkietu Kwadratu, nieświadomie manifestując, dla jakiej muzyki wybrali się tego dnia do krakowskiego klubu. Agresywne blast beaty i nieustający atak gnających na złamanie karku riffów przypadł do gustu publiczności, która była spragniona tego rodzaju dźwięków. Muzyka zespołu przywodzi mi na myśl twórczość innej ekipy pochodzącej z rejonów południowo-zachodnich bezkresów Pacyfiku – Diocletian. Nocturnal Graves wciąż promują swoją najnowszą płytę Titan; znakomita większość utworów z tego właśnie albumu wypełniła setlistę Australijczyków. W ich występie trochę brakowało różnorodności, ale to w końcu jedna z charakterystycznych cech tego gatunku metalu. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić, bo taki mamy tutaj klimat. Bardzo solidny przedsmak tego, co później tego wieczoru mieli zaprezentować headlinerzy.

Następnie na scenie Kwadratu pojawili się Włosi z Hour of Penance, czyli swego rodzaju niewiadoma. Był to pierwszy przystanek tej ekipy na wspólnej trasie z muzykami z Deströyer 666, jako że występujący do tej pory Grecy z Dead Congregation z nieprzewidzianych przyczyn musieli wrócić do swojego kraju. Jak się później okazało, zastąpienie Greków Włochami nie było najlepszym pomysłem, co dało się we znaki od początku występu HoP. Techniczny death metal w ich wykonaniu może i jest czymś, co wywiera wrażenie w zaciszu domowym, jednakże na żywo nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Techniczne zawiłości były nie do wychwycenia przy nienajlepszej akustyce Kwadratu, która najzwyczajniej w świecie podcięła skrzydła ambitnej acz wymagającej dużego skupienia ze strony słuchacza muzyce HoP. Monotonny wokal nie stanowił wartościowego dodatku do otoczki muzycznej; przeciętnemu słuchaczowi mogło się wydawać, że wokalista przez cały czas trwania koncertu wykrzykiwał dokładnie to samo. O ile muzykom HoP w żaden sposób nie można zarzucić braku umiejętności czy zaangażowania, ich styl zwyczajnie nie pasował do tego prezentowanego przez pozostałe zespoły występujące na tej trasie. Nieco zdezorientowana publiczność nieszczególnie aktywnie reagowała na kolejne popisy Włochów. Było mi z tego powodu trochę żal, jako że jest to bardzo utalentowana ekipa, której albumy na przestrzeni lat zaskarbiły sobie przychylność krytyków i fanów. Cóż, jak widać było na załączonym obrazku, nie wszystkie podgatunki death metalu idą ze sobą w parze, przynajmniej jeżeli chodzi o występy na żywo.

K.K. Warslut – lider D666

Chwilę przed godziną 23 tłum pod sceną Kwadratu zagęścił się, a z głośników dało się słychać wycie wilków. Ekscytacja publiczności sięgnęła zenitu, gdy na scenie pojawili się muzycy Deströyer 666, którzy moment później odgrywali już pierwsze riffy kapitalnego openera Wildfire. K.K. Warslut i jego świta zaczęli z wysokiego C, dając zebranym pod sceną wytrwalcom okazję do agresywnego moshowania. Utwór tytułowy z wydanej na początku zeszłego roku EPki Call of the Wild był dla mnie miłym zaskoczeniem, i muszę przyznać, że ten repertuarowy „świeżak” w katalogu D666 wypadł naprawdę nieźle na żywo. Ekipa Warsluta zatrzymywała się tylko na parę chwil, by zapowiedzieć co poniektóre numery, które znalazły się tej nocy w secie. Fantastyczny hymn I Am the Wargod (Ode to the Battle Slain) po raz kolejny potwierdził, że jest jednym z najważniejszych utworów Deströyera, zachęcając setki gardeł do wspólnego skandowania. Oprócz ekstremalnie szybkich walców, takich jak mój osobisty ulubieniec (Black City – Black Fire), klasyczny thrashowy podburzacz (Satanic Speed Metal) czy monumentalny Lone Wolf Winter, muzycy zaprezentowali również swoją bardziej wyważoną, a zarazem epicką stronę, co zademonstrowali utworem Trialed by Fire. Warto zaznaczyć, że rola Warsluta jako bezsprzecznego lidera zespołu, który odpowiedzialny jest za niemalże wszystko w D666 nieco się zmieniła, jako że znaczna część partii wokalnych została przekazana wielce utalentowanemu muzykowi, jakim jest basista Felipe Plaza Kutzbach, który znany jest również z występów w hordzie Nifelheim. Załoga Deströyera 666 wydawała się zgrana bardziej niż kiedykolwiek, co było szczególnie widoczne podczas wspólnie odgrywanych agresywnych partii melodyjnych w Sons of Perdition czy też ww. Lone Wolf Winter. Muzycy Niszczyciela zaskoczyli wszystkich zebranych tego wieczoru w Kwadracie po raz kolejny, gdy ogłosili, że ostatnim numerem, jaki zagrają będzie cover zespołu KAT. Chwilę później z głośników wybrzmiały pierwsze riffy legendarnego już utworu Metal and Hell, który wprawił krakowską publiczność w euforię przeplataną ze zdumieniem. Po odegraniu tego klasyka polskiej sceny metalowej muzycy opuścili scenę, tylko po to, by wyjść na nią z powrotem przy wiwatujących okrzykach niezmordowanej publiczności. Ostatnim utworem, jaki wybrzmiał tej nocy w krakowskim Kwadracie był kolejny cover. Tym razem wybór padł na numer pochodzący z repertuaru grupy Hobbs’ Angel of Death, której lider – Peter Hobbs – zmarł pod koniec października br. Po odegraniu błyskawicznie szybkiego, jak i elektryzującego Satan’s Crusade z gościnnym udziałem Shrapnela, czyli byłego gitarzysty D666 występującego obecnie w Nocturnal Graves, muzycy Niszczyciela opuścili scenę zmęczeni, ale bardzo zadowoleni z czynnego udziału publiczności w ich koncercie. Tak też zakończył się pierwszy z trzech tegorocznych koncertów D666 w naszym kraju. Niemalże półtorej godziny black/thrash metalowego zniszczenia, które nie pozostawiło złudzeń co do mistrzowskiej formy ekipy rodem z kraju kangurów.

Set Deströyer 666:

Wildfire
A Breed Apart
Call of the Wild
Traitor
I Am the Wargod (Ode to the Battle Slain)
Hounds at Ya Back
Sons of Perdition
Trialed by Fire
Black City – Black Fire
Satanic Speed Metal
Australian and Anti-Christ
Satan’s Hammer
Lone Wolf Winter
Metal and Magic (cover Kat)
———————————–
Satan’s Crusade (cover Hobbs’ Angel of Death)

Moje drugie spotkanie z ekipą Deströyera 666 było o wiele bardziej udane niż to, którego doświadczyłem na zeszłorocznej Metalmanii. Wreszcie dane mi było zobaczyć grupę Warsluta w pełnym wymiarze czasowym, co z pewnością walnie przyczyniło się do nieudawanego zadowolenia, które odczuwałem po tym koncercie. Trochę szkoda, że dość nietrafiony – moim zdaniem – koncert Hour of Penance ostudził moje emocje przed występem trasowego headlinera, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo poprzedzające Włochów ekipy Inconcessus Lux Lucis i Nocturnal Graves pokazały się z bardzo dobrej strony. Duże wyrazy uznania dla agencji Knock Out Productions i Left Hand Sounds, które sprowadziły tę ciekawą trasę do polskich klubów – oby jak najwięcej takich koncertów! Z mojej strony to by było na tyle, cześć!

Autorem zdjęć jest Łukasz Miętka.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , .