Kataklysm, Septicflesh – Kraków (21.01.2016)

Absencja Fabryki na koncertowej mapie Krakowa trwa w najgorsze, ale Knock Out Productions nie daje za wygraną, znajdując dla swych imprez alternatywne lokacje. Tym razem padło na Klub Studencki Kwadrat – miejscówkę znaną i lubianą, a po niedawnym remoncie prezentującą się naprawdę przyzwoicie. Dzień Babci ani fatalna pogoda nie wpłynęły znacząco na frekwencję, a publiczność okazała się urozmaicona: od onieśmielonych gimbusów w zapiętych na ostatni guzik wizytowych koszulach, przez standardową hordę brzuchatych brodaczy, aż do statecznych jegomościów 50+. Taka różnorodność zawsze cieszy.

Do Krakowa nie dojechał niestety belgijski Aborted; w związku ze sprawami rodzinnymi wokalista grupy musiał wracać do kraju tuż po występie w warszawskiej Progresji. Tu brawa dla organizatorów, którzy honorowali zwroty biletów wynikające z tej przykrej zmiany; praktyka to u nas nieczęsta.

Wieczór rozpoczęli zatem Grecy z Septicflesh, znacząco wzmocnieni obecnością zasiadającego za bębnami Kerima „Krimha” Lechnera (znanego choćby z Decapitated czy działalności solowej). Od pierwszych minut widać było, że starają się tworzyć spektakl, w którym urozmaiconą warstwę dźwiękową wspierają elementy scenografii czy choćby image wokalisty i basisty, Spirosa Antoniou (lub – jak kto woli – Setha Siro Antona). Jego nieco teatralne pozy, poparte patetycznie artykułowanymi wypowiedziami i traktowaniem basu w kategoriach gadżetu scenicznego (na szczęście do niejakiego Joeya DeMaio ma jeszcze daleko), szybko zjednały mu publikę i już przy drugim w zestawie Communion karate pod sceną trwało w najlepsze. „Fighters” – jak nazywał ich Seth – nie zawodzili także podczas reszty wieczoru, którą wypełniły utwory z trzech ostatnich albumów grupy, wydanych w barwach Season of Mist: Communion (2008), The Great Mass (2011) i najnowszego – Titan (2014). Szkoda, że agresywnym wokalom i wyeksponowanym partiom perkusji Krimha nie zawsze dotrzymywały kroku gitary, chwilami zbyt wycofane, bądź ukryte pośród sampli i monumentalnych orkiestracji. Ten mankament nie przyćmił jednak pozytywnego odbioru kolejnych utworów: demonicznego Order of Dracul, potężnego Pyramid God (z wplecionym pamiętnym tematem z Requiem for a Dream Clinta Mansella), czy chłodnego, zmechanizowanego Prototype. Po świetnie przyjętym The Vampire from Nazareth i wycieczce w nieodległą przeszłość w postaci Persepolis i Anubis, nadszedł czas na finałowy utwór „o bogu, który dał ludziom ogień”. Prometheus z ostatniego albumu ateńczyków zamknął trwający trzy kwadranse set, podsumowany przez lidera zwięzłym „You fuckin’ rule, my friends!”

Kiedy po krótkiej przerwie na scenę wkroczyli Kanadyjczycy z Kataklysm, witała ich publiczność lekko przerzedzona, ale – jak się okazało – nadal skłonna do ekstremalnych reakcji. Ekipa z Montrealu zaczęła od Breaching the Asylum z najnowszego w dorobku albumu Of Ghosts and Gods, po którym zaserwowała If I Was God… I’d Burn It All
z wydanego dwa lata wcześniej Waiting for the End to Come. Pod sceną natychmiast się zakotłowało, choć pierwsze numery były jedynie nieco zachowawczą rozgrzewką przed obszernym setem, w którym muzycy Kataklysm zaprezentowali przekrój przez zawartość swych albumów nagranych dla Nuclear Blast Records. Pokazali to, z czego słyną od lat – death metal bez ornamentów i innowacji, być może przewidywalny i mało odkrywczy, ale wykonany z niesłabnącą pasją i budzącym szacunek zaangażowaniem. Jedna gitara w składzie nie okazała się przeszkodą w zbudowaniu masywnego brzmienia, a Maurizio Iacono ani przez moment nie oszczędzał gardła i karku – zarówno przy materiale najnowszym (Black Sheep, Thy Serpent’s Tongue, Soul Destroyer), jak i tym nieco starszym (Manipulator of Souls, Open Scars, trochę zapomniany Where the Enemy Sleeps… czy dedykowany ofiarom terroryzmu Push the Venom). Naturalność jego kontaktu z fanami (których określał mianem „warriors”) skutkowała nie tylko kolejnymi „ścianami śmierci”, ale także świetną, bezpretensjonalną atmosferą podczas całego występu. Po finałowych ciosach (In Shadows & Dust, Crippled and Broken) ludzie nie mieli już sił na więcej. Znak, że było naprawdę nieźle.

tekst: Piotr Majcherczyk

foto: Piotr „Bobas” Kuhny

  • Kataklysm
  • Septicflesh

Autorem jest Piotr „Bobas” Kuhny.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .