Metalowe zwierzaki 5: Thesis, Fiasko, 4dots – Warszawa (26.05.2018)

Wszelkie akcje dobroczynne organizowane z dobroci serca i w imię wyższych celów należy doceniać i kochać. A takie, które dodatkowo skupiają wokół szczerych ludzi i wzbudzają pozytywne wibracje tym bardziej trzeba chwalić. Jedną z takich prywatnych akcji jest działająca od niedawna inicjatywa pod sugestywnym tytułem Metalowe Zwierzaki. Pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia jest Anna Bargiel, fantastyczna osoba, która za cel postawiła sobie wspieranie przeróżnych fundacji, organizacji, Domów Tymczasowych, schronisk działających w imię dobra naszych Braci Mniejszych. Moja skromna osoba została zaproszona na edycję 5 wydarzenia i niniejszym pokrótce zrelacjonuję Państwu w czym cały ambaras. 

Metalowe Zwierzaki 5 po raz kolejny zaistniały w warszawskim, ukochanym przez wielu undergroundowców klubie Chmury, w sobotę 26 maja br. Tak, w dzień finału Ligi Mistrzów. Tym razem zaproszono 3 znakomite i doskonale znane mojej duszy stołeczne zespoły Thesis, Fiasko i 4dots. Było metalowo, zwierzakowo i wybuchowo!

Niestety z racji burzy, korków, zrządzenia losu i kiepskiego horoskopu nie dotarłam na występ pierwszego zespołu Thesis. Nie tym razem Panowie, choć włączam tryb: czynny żal.

Jako drudzy na scenie mieli pojawić się przyjemniaczki z Fiasko. Wiele powiedziałam na temat tej grupy i nadal wiele mogę gadać. Polska muzyka sceny undergroundowej talentem stoi i nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Jaka szkoda, że promocja tak ciekawych kapel nadal wypada niekoniecznie satysfakcjonująco, a wierzcie mi – niesprawiedliwie. Panowie promowali tego wieczoru swój debiut pt. Głupcy umierają i jednym słowem – pozamiatali. Była energia, tańce (tak! wokalista Tomasz Mielnik potrafi wspaniale pląsać) i ta specyficzna wrażliwość, której w muzyce pokroju rock/metal na polskiej scenie ciągle mi brakuje. Przede wszystkim materiał z debiutanckiej płyty zabrzmiał ciężej, posępniej i jeszcze bardziej dynamicznie. Uwagę zwracała świetna praca perkusji Łukasza Kalbarczyka, oraz chropowaty, do szpiku kości przeszywający wspomniany wokal Mielnika. W setliście znalazły się moje ulubione Lęk i odraza w Warszawie (och, jak wielu z Was z pewnością identyfikuje się z tym tekstem!), Czarna Owca/Biały Kruk czy świetny Emocjonalnie chromi.

Warto nadmienić, że Fiasko jest projektem mocno dopracowanym i tu zwracam uwagę na niebanalne liryki formacji, które wypada sobie przemyśleć. Co do muzyki, tu nie ma nad czym się długo rozwodzić – wpadają w ucho bez dwóch zdań i zaznaczają ślad w trzewiach. Nie obyło się bez potupywania nogą, nieśmiałych ruchów głową i zataczania kolistych kręgów biodrami – mowa o męskiej części publiki rzecz jasna. Tłum (niewielki, a jednak jakiś) podziękował, poklaskał, pokręcił się i zniknął na parę minut, by za chwilę stawić się w innych konfiguracjach na połamanych transach kolejnego zespołu.

A na koniec pojawiła się mgła. Nie, nie mam na myśli osławionej kapeli, a prawdziwy dym wewnątrz niewielkiej salki Chmur, plus palone kadzidła, i wnet aura gotowa na przyjęcie najbardziej dziwacznego, pokręconego trio, jakie ukochałam miłością bezwzględną (no prawie). W sanskrycie [::], w wymowie „cztery kropki”, tj. 4dots, których nie sposób umiejscowić w żadnym gatunku czy podgatunku muzycznym w całości, za to doskonale wyciągają co ciekawsze rozwiązania z math metalowych zagrywek, progresywnego post-metalu, post-rocka, transowej psychodelii, nie wiadomo czego jeszcze, ambientu i brzmienia gdzieś po drodze spotykając Primus, a może i Isisowe intra czy outra, pozamieniane, wymieszane i pokiereszowane. Od pierwszego zetknięcia z grupą jestem pod wrażeniem umiejętności Panów w trzymaniu napięcia w tak pokręconych kompozycjach. Do dziś nie wiem, jak oni to robią, że tym swoim transem na niskich tonach i przesterach trzymają słuchacza za gardło i nie chcą wypuścić ze swojej przestrzeni, bo nóż coś ciekawego się pojawi. Przede wszystkim genialna praca sekcji rytmicznej na linii Kamil Stankiewicz i wariat Jerzy Robert Chodkowski, plus spinająca całość i kosmiczna poniekąd gitara Wiktora Jarawki to prawdziwy miód na uszy dla spragnionych niekonwencjonalnych dźwięków, a jednak w jakiś sposób ułożonych w ten sposób, że nie można opuścić tego przyjęcia w połowie. Obserwowałam kątem okulara publikę, która stała w większości oniemiała i patrzyła ze zdziwieniem (w pozytywnym sensie) na tę sztukę. 4dots zaprezentowali materiał z jedynego jak dotąd wydawnictwa aux::in, zadymili towarzystwo, na koniec się pokłonili i pozbierali do kupy to, co właśnie przed chwilą porozbijali. 

I to by było tyle wrażeń z wieczoru Metalowych Zwierzaków vol. 5. Po skończonych koncertach można było zasilić konto przedsięwzięcia zakupami na pięknie zorganizowanym merszu – oprócz płyt i koszulek występujących artystów znalazły się również plakaty i grafiki, m.in. dzieło Krzysztofa Wrońskiego, któren sama nabyłam drogą kupna-sprzedaży z wielką satysfakcją i radością. Tym razem fundusze zostały przekazane na fundację PucKot. Jednocześnie zwracam uwagę, że już ogłoszono 6 edycję imprezy, na której wystąpią Fright Night, Bloody Mess i Painthing, 25 sierpnia br. w klubie Potok: Drugi Dom Ludzi Rocka. Cel szczytny:  Resocjalizacja i Socjalizacja Razem! Muszę namawiać na wsparcie?

Do następnego!

Autorem fantastycznych zdjęć jest Aleksander Honc – Photocoder.pl

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .