Stillborn & Christ Agony – Szczecin (11.01.2017)

Środek tygodnia, chodniki uginające się od śniegu i kilka innych imprez na mieście. To wszystko mogło odbić się na frekwencji w szczecińskim K4 tego wieczoru…

Jednak nazwa Christ Agony wciąż dużo znaczy, jak się okazało. Na ich wspólny gig ze Stillborn, wbrew obawom, dotarło mimo wszystko sporo odzianego w czerń, luda.

Olsztyńska formacja zaczęła ten rok bardzo pracowicie, bo już 6 stycznia br. Cezar i jego koledzy wystartowali w Płocku z trasą promującą ostatni album „Legacy„. Dobrze, że zabrali ze sobą Stillborn, bo grupa w swej, niekrótkiej przecież historii, jeszcze w Szczecinie nie miała okazji się pokazać. Hunger, Killer, August też wydali w ubiegłym roku nowy materiał (” „) i oczywiście wybrali z niego kilka numerów do setlisty. Zaczęli jednak od czegoś bardzo już wiekowego czyli „Crave For Killing” ze swego pierwszego demo „Mirrormaze” (z 1999 roku).

45 minut skompresowanego w swej surowości i prostocie przekazu, tak mógłbym określić to, co zaprezentował ten zespół. Brzmienie było bliskie starym dokonaniom Sarcofago i Angelcorpse, uwagę przyciągał old schoolowy rynsztunek z obowiązkowymi pasami z nabojami, a  bezlitosna „konfereansjerka” prowokowała publikę do większej aktywności. Dlatego był to niezły wstęp do dalszej części imprezy, a takie numery jak „Obłęd” czy „Ancykryst” z nowej płyty, podniosły na pewno temperaturę w bezsprzecznie  dość „chłodnawym” klubie…  

Christ Agony to przede wszystkim Cezar. Dzięki jego determinacji zespół istnieje już ponad 25 lat (z małymi przerwami). A bez Reyasha, grającego na basie w tej grupie już od 10 lat, trudno  byłoby wyobrazić sobie ten skład w ogóle. Obaj świetnie się rozumieją na scenie i nie widziałem jeszcze takiego występu Christ Agony, który by nie potwierdził, że na żywo ta grupa, to bardzo sprawnie działający mechanizm. Tego wieczoru także tak było. Blackowa agresja dopasowana do klimatycznej finezji, znów podziałała tak mocno, że widzowie szybko poddali się tym dźwiękom i parkiet zagęścił się od trzepoczących głów i pląsających kończyn.

Nastrój, podkręcony jeszcze sprawną synchronizacją sampli z żywym graniem, był coraz bardziej intensywny, brzmienie masywne i w miarę selektywne, więc praktycznie panowie zaprezentowali pełnię swych możliwości. Tym bardziej, że nowe utwory, takie jak „Coronation” czy „Conjuration„, wypadły naprawdę ciekawie, niewiele ustępując kultowym szlagierom sprzed lat, które też oczywiście trafiły do programu występu. Usłyszeliśmy m.in. „Mephistospell” i „Moonlight„, które pięknie dopełniły dzieła zniszczenia… Nie ma wątpliwości, że Christ Agony, to wciąż potęga i jeśli ktoś ma okazję wybrać się na któryś show z pozostałej części trasy, to raczej nie powinien się wahać. Zwłaszcza, że supporty (zmieniające się w drugiej części trasy) też są co najmniej warte uwagi.

Autorem relacji jest Radek Bruch.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .