Stoned Jesus, Dopelord, Sunnata – Warszawa (30.01.2017)

Mroźny poniedziałkowy zmierzch w Warszawie okazał się wieczorem pełnym sprzeczności. Raz, nie spodziewałam się takiej frekwencji koncertowej, tymczasem na zaplanowane koncerty formacji Stoned Jesus, Dopelord i Sunnata, w ramach trasy The Procession II Tour, 31 stycznia br. do Hydrozagadki zawitały tłumy, co najmniej jak w letnie sobotnie wieczory, a jeszcze raz nadmienię – mowa o zimowym poniedziałku, początku tygodnia, tuż po weekendzie. Dwa, miało być poważnie, doom/stoner/sludge to nie przelewki, a jednak atmosfera w klubie była wypełniona dobrą zabawą, sympatią, a nawet śmiechem. Trzy, ile razy pojawiały się problemy z nagłośnieniem na każdym secie, o tyle każdy kolejny zespół radził sobie sprawniej z niedociągnięciami i brzmiał kolejno czyściej. Takie poniedziałki to my lubimy!

Jako pierwsi na scenie zaprezentowali się muzycy z warszawskiej Sunnaty. I z miejsca jestem w stanie rzec, że nie mogło być lepszego supportu! Panowie rozpoczęli potężną ścianą dźwięku, by za chwilę przejść do części oficjalnej. Orcan i Zorya stopniowo gromadziły coraz większą hordę publiki, która z głodem w oczach i napojami wyskokowymi w rękach chłonęła kolejne numery Sunnaty. Przy Long gone drobne podrygiwania zamieniały się już w głębsze skłony, natomiast w Beasts of prey bez ceregieli rozegrał się pierwszy tego wieczoru „nieśmiały” młyn wśród publiczności. Panowie pozostawili jednak niedosyt, fani absolutnie nie chcieli odpuścić, zatem na bis zabrzmiał numer Asteroid. Koncert w Hydrozagadce był moim drugim widowiskiem, na którym doświadczyłam energii Sunnaty. Przede wszystkim niezmiernie cieszy fakt, że Panowie mają swój przemyślany styl, w jakiś sposób definiujący właśnie ich, nie myląc z żadną inną rodzimą formacją. Mam na myśli nie tylko styl muzyki, jaki wykonują, ale też sam występ z oprawą – przygaszone światła, obowiązkowe wentylatory na przedzie i specyficzne odzienie. Kolejny raz ten ich grunge’owy pazur pośród dźwięków na sludge czy doom zachwycił mnie w wersji live. Sprawdźcie ich koniecznie! (Tradycyjnie pozdrawiam Pana perkusistę, który robi robotę!).

Setlista:
Path
Orcan
Zorya
Long gone
Beasts of Prey
+ bis:

Asteroid 

[Best_Wordpress_Gallery id=”5″ gal_title=”2017.01.30 Sunnata Warszawa”]

 

Kolejny, bardzo dobry koncert zagrali Panowie z zespołu Dopelord, promujący głównie ostatnie wydawnictwo „Children of the Haze” (recenzja). Doom z elementami stonera nie należy do moich ulubionych gatunków muzycznych, jednak Dopelord pozostawili pozytywne wrażenie. Formacja zaczęła bardzo ciężko, nisko i wolno utworem Navigator, podczas którego w połowie….wysiadło nagłośnienie. Totalnie wszystko zgasło, jak za wyłączeniem pstryczkiem światła. Na chwilę zrobiło się niezręcznie, zapanowała cisza, którą po 2 sekundach przerwał śmiech perkusisty. Cytując jeden z naszych narodowych hymnów (hehe) pt. „nic się nie stało”, muzycy błyskawicznie uporali się z problemami technicznymi i wytoczyli swoje ciężkie działo ponownie. Bez spięcia, z uśmiechem na twarzy, bez żadnych złości. Publika w zamian za świetną atmosferę nie szczędziła swoich gardeł, więc mniej lub bardziej udanie wykrzyczała refren Addicted to Black Magick, a przy Green Plague czy Reptile Sun pięknie się zakotłowało. Dopelord wykazali się luzem i radością grania, czego naprawdę nie spodziewałam się po takim ciężarze ich sztandarowych riffów.

Setlista:
Navigator
Addicted to Black Magick
Scum Priest
Dead Inside
Children of the Haze
Green Plague
Reptile Sun
Preacher Electric

[Best_Wordpress_Gallery id=”8″ gal_title=”2017.01.30 Dopelord Warszawa”]

A jeśli mowa o radości grania, na zakończenie tego wieczoru headliner nie spuścił z takiego tonu ani razu. Wisienką na torcie była ukraińska formacja Stoned Jesus. Muzycy rozpoczęli koncert dość niepozornie. Ustawiali się krótko, wyszli na scenę, minimalna wymiana zdań i prawie natychmiast delikatnie ruszyli z setem stonowanym Bright Like the Morning. I od pierwszego numeru dało się zauważyć, jak bardzo oddają się swojej muzyce. Każdy dźwięk w punkt, wokal bez zarzutu. Electric Mistress i Indian rozbujały publikę na dobre, a przy I’m the Mountain Panowie zwolnili i rozległy się obowiązkowe śpiewy bodaj najbardziej znanego w dorobku grupy refrenu. Wolniejsze tempo utrzymali w Stormy Monday. Na bis dwa skrajnie różne numery:  Black Woods  machina znów ruszyła z charakterystyczną ciężkością zawodzących riffów, i Here Come the Robots, chyba zagrany po to, aby wycisnąć siódme poty z publiki. I zapewne tak się w niektórych przypadkach stało, bo pozytywna energia tego wieczoru była wyczuwalna wszędzie. No może poza pewnym „fanem”, który zasiadł zmożony na scenie tyłem do zespołu, a głową do podłogi – nie pozdrawiam. Stoned Jesus wypadli znakomicie, z lekkością granych numerów, z sympatią do publiki, co i raz wykrzykując „Warszawa!”, i z tą radością grania, o której ciągle napominam. Piękny wieczór! Oby takich więcej!

Setlista:
Bright Like the Morning
Electric Mistress
Indian
I’m the Mountain
Stormy Monday
+ bis:
Black Woods
Here Come the Robots

[Best_Wordpress_Gallery id=”9″ gal_title=”2017.01.30 Stoned Jesus Warszawa”]

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .