Bloodthirst: „Kogo obchodzi jak my nagramy jakieś kultowe kawałki”

Co tu długo pisać, Bloodthirst, kapela o pewnym już na scenie statucie. Stosunkowo bardzo szybko zyskali szacunek za rozpoznawalny styl i bezkompromisowość. No ale dosyć tej laurki. Chłopaki z miasta kozłów (Poznania) wydali jakiś czas temu mini album Glorious Sinners (recenzja) zatem jest okazja, by zabrać im nieco cennego czas moimi pytaniami, na które odpowiadał Rambo.

Premiera mini albumu za Wami. Przy premierze kolejnego albumu większość muzyków oczywiście deklaruje, że ma w dupie innych opinie, itp. banały, że nie śledzi recenzji, ale domyślam się, że jednak jakieś tam echa, opinie nt. tego wydawnictwa do Was dotarły.

Hails! Przede wszystkim odzew jest dużo lepszy niż to miało miejsce w przypadku Chalice Of Contempt. Każdy artysta śledzi recenzje, zwłaszcza jak regularnie dostaje je na maila. Słyszałem już głosy, że to nasz najlepszy materiał, że zajebiste brzmienie, lepsze kawałki, wokale itd. Nam się ten materiał podoba, jeśli chodzi o brzmienie to wreszcie znaleźliśmy to, o co nam chodziło. W dodatku bez zbędnego pierdolenia, gitar prawie wcale nie trzeba było ruszać, bo ich brzmienie ustawione przy nagrywaniu już było takie, jak chcieliśmy, wreszcie.

gr

Nie zapytam, dlaczego ponownie wydaje Was Pagan, bo od zawsze wyrażaliście się pozytywnie nt. działań tej wytwórni. Chyba nikt kto miał do czynienia z wytwórnią Tomka Krajewskiego nie powie złego słowa na jego zaangażowanie w ramach Pagan Records. Musi być Wam tam „dobrze”, raczej nie celujecie w nierealne oczekiwania?

100 razy już o tym mówiliśmy, przy każdej możliwej okazji. Od wydania Let Him Die prawie 10 lat temu, nie szukaliśmy żadnej innej wytwórni, bo po prostu nie było takiej potrzeby. Nadal nie ma, więc nadal nie szukamy, z Paganem wszystko jest tak, jak być powinno, więc wydajemy się u Tomasza, tyle.

Premiera Epki za Wami. Czyli co teraz: trasa, okazjonalne koncerty?

Na razie gramy okazjonalne koncerty, chwilę nam zajęło ogranie się z nowym pałkerem. W kwestii trasy planujemy coś na jesień, ale na razie nie ma jeszcze w tej kwestii szczegółów.

Perturbacje personalne to już chyba za Wami? Co by szybko zamknąć ten temat: powody odejścia perkusisty: proza życia czy różnice muzyczne?

Z Mintajem pożegnaliśmy się po ponad 10 latach wspólnego grania. Jak wszyscy wiedzą Mintaj zajmuje się od jakiegoś czasu, coraz lepiej rozwijającą się Left Hand Sounds, co sprawia, że może mieć mało czasu na inne rzeczy. Dlatego postanowił odejść, żeby zająć się swoją agencją koncertową. Dla nas wszystkich to zrozumiała decyzja.

ra

Jak się zatem przedstawia oficjalny skład? Na koncerty będzie ten sam?

Nowym perkusistą od lutego tego roku jest Urpin, który kiedyś grał w In Twilight’s Embrace. Mamy tylko jeden skład, dlatego w tym samym zestawieniu będziemy grać koncerty.

Wracając na moment do koncertów: ich realizacja będzie w oparciu o agencję ex członka kapeli, czy jednak zmiana za garami była definitywna, wolicie sami pewne kwestie sobie zorganizować?

Zmiana była definitywna – Mintaj już z nami nie gra. Nie zmienia to faktu, że nadal będziemy współpracować na polu koncertowym, nikt nie widzi w tej kwestii przeszkód, nikt się z nikim nie pożarł, natomiast wszyscy jesteśmy pełnoletni.

A kiedy można się spodziewać regularnego albumu? Czy na razie dacie sobie spokój?

Nowe kawałki już się powoli tworzą, najpierw musieliśmy ograć nowego pałkera, jak już wspomniałem, niebawem powinniśmy się zająć nowym materiałem. Trudno powiedzieć ile to zajmie, ale podejrzewam, że na początku przyszłego roku powinniśmy się powoli zabierać za nagrywanie czwartej płyty.

Jak idea Wam przyświecała, gdy stwierdziliście, że teraz czas na mini album? Sprawdzenie składu? Pretekst do koncertów?

W sumie zawsze tak robiliśmy do tej pory. Po Let Him Die wyszedł split z Excidium, a po Sanctity Denied wypuściliśmy Rządzę Krwi. Teraz było podobnie, mieliśmy nowy skład, zrobionych kilka numerów, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby tego nie wydać jako MCD.

ry

Swoją drogą, lata temu gdy zaczynaliście działalność pod szyldem Bloodthirst, kumpel mnie bombardował niusami, że zna kolesia, co jeździ rowerem jako kurier i nagina w thrashowej kapeli, skwitowałem lekko kpiarskim stwierdzeniem, no jasne. Tymczasem udało się Wam konsekwentnie stworzyć „markę” kapeli, cholernie charakterystycznej. I to w Poznaniu, w którym w pewnym momencie było pod tym względem tragicznie. Zwłaszcza jeśli chodzi o lokalna scenę, czy choćby koncerty. Było i są pewne kluby: MO, Bazyl, ale to jednak namiastka prawdziwej „bazy koncertowej”.

Stare czasy, kiedyś mieliśmy nawet dwóch kurierów rowerowych. Nie wydaje mi się, żeby było tragicznie, w Poznaniu wiele zespołów istniało przez krótki czas, potem na ich bazie powstawały nowe i następne, ale zawsze coś się działo. Faktycznie mało kto został z tych ludzi, z którymi zaczynaliśmy grać na końcu lat dziewięćdziesiątych, w międzyczasie zaczęli się przewijać nowi artyści, jednak jest tutaj kilka zespołów, które coraz lepiej sobie poczynają. Kiedyś było więcej klubów do grania koncertów (nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze pamięta MO), dzięki czemu trochę więcej się działo, ale obecny Klub U Bazyla jest zajebistym miejscem na koncerty, może to potwierdzić wielu muzyków grających tutaj, wbrew opinii niektórych fachowców i realizatorów dźwięku w jednej osobie. Szkoda, że i to się niedługo skończy, jak Bazyl nie znajdzie nowego miejsca, to wtedy będzie dopiero chujnia.

Z racji, że to pierwszy wywiad na KVLT, to na szybko trochę o historii Bloodthirst, wszak trzeba jakoś ogarnąć Wasz – już całkiem przyzwoity dorobek wydawniczy. W którym momencie zdaliście sobie, że to już nie tylko zabawa, pasja, ale regularna kapela? Konkretne oczekiwania ludzi względem Was?

Regularną kapelą chcieliśmy być od początku, ale wiadomo jak to wychodzi, jak się nie ma o tym pojęcia. Po pewnym czasie, jak zacząłem wysyłać demówki do zinów, kiedy ta nazwa zaczęła być w jakimś stopniu rozpoznawalna, zdaliśmy sobie sprawę, że można zrobić z tym coś więcej. Nagrywaliśmy kolejne materiały, graliśmy coraz więcej koncertów i zajebiście się to wszystko toczyło, jednak nadal nie byliśmy w stanie pewnych rzeczy przeskoczyć, bo wszyscy utrzymywali się z czego innego, zresztą nadal tak jest i na pewno będzie. Raczej wszystkie kapele naszego pokroju muszą liczyć się z faktem, że nie da się na zespół poświęcić tyle czasu, ile by się chciało, bo trzeba z czegoś żyć, a z grania może być ciężko. Zresztą chyba nikt normalny nie liczy na to, że będzie się nagle utrzymywał ze swojego zespołu, który przy dobrych wiatrach gra 10 koncertów rocznie, sprzedając na nich trochę merchu. Zresztą nie takie było założenie, zespół na początku miał być zabawą, później się jednak okazało, że ta zabawa może kosztować trochę wyrzeczeń. Znam wielu ludzi, którym to się przestało podobać, dlatego odpuścili sobie granie, ja jednak nadal to zajebiście lubię i cieszę się, że znajduje na to czas.

btgs

Co ciekawe, czytając Wasze starsze wywiady, Wy zawsze celowaliście w Pagan. Wytwórnia Tomka Krajewskiego to swoisty ewenement, mało wydaje, ale można zawsze być pewnym, ze nie będzie to muza sezonowa. Jak się zaczęła ta współpraca?

To prawda, dawno temu postawiliśmy sobie to za cel, a potem go zrealizowaliśmy bez szczególnych problemów. Nagraliśmy promo Let Him Die w sali prób i wysłaliśmy do Tomasza, z którym znałem się już trochę od roku, po tym jak wstępnie ugadaliśmy się na wydanie naszej płyty na Conquer Fest w Malborku, o ile dobrze pamiętam. Było to w 2005 roku. Tomaszowi spodobało się nasze promo, więc bez problemu doszliśmy do porozumienia w kwestii wydania naszego debiutu, a potem już tak zostało, że wydajemy się w Pagan.

Lubicie nieregularne wydawnictwa, sporo splitów, parę mini. Skąd ten swoisty „pęd” ku takim formom? Tęsknota za starymi czasami, czy po prostu ochota na mniej oficjalne wydawnictwo?

Nie, po prostu po nagraniu longa najczęściej robimy kilka kawałków, które nadają się właśnie na jakieś mniejsze wydawnictwo. Jest tego za mało na pełny album, ale na split albo MCD starczy.

Z perspektywy czasy, mocno urozmaiciliście swą muzę, od naleciałości typowo niemieckiej sceny: vide Kreator/Sodom, poszliście po blackowe inspiracje. Wynika to z obaw o stagnację gatunku, czy po prostu sam thrash to było już dla Was stanowczo za mało? Większa muzyczna świadomość, czy po prostu ewolucja?

Zawsze chcieliśmy coś dokładać do thrashu, na każdym materiale wychodziło trochę inaczej, ale taki stan rzeczy nam pasuje. Faktycznie najwięcej jest tych blackowych wpływów, może dlatego, że takie nam najbardziej pasują, zresztą nie są to żadne wyszukane zabiegi, raczej naturalna kolej rzeczy.

Tak naprawdę scena poznańska w czasach, gdy wydawaliście Swoje dema była mocno osłabiona, zresztą sami w wywiadach z tamtego okresu przyznawaliście, że z metalem jest kiepsko w Poznaniu i jego okolicach. Choćby same koncerty, a raczej ich brak. Obecnie jest nieco lepiej. Szkoda tylko, że jakość lokali pod względem brzmienia nieco odstaje od konkurencji w innych miastach.
Z cały szacunkiem dla Bazyla, ale to jednak brak tam warunków, by w pełni nagłośnić niektóre kapele. Zajebista to knajpa, ma fajny klimat. Ale żeby taki Morgoth grał w Poznaniu koncert klubowy? A nie w klubie o wielkości Eskulapu. Czy może po prostu realizm organizatora i świadomość realnej frekwencji?

Różnie to bywało, raz było więcej, raz mniej kapel, teraz już dokładnie nie pamiętam, jak było w naszych czasach demówkowych, na pewno byliśmy jedną z niewielu kapel, która brała pod uwagę istnienie kserowanych zinów, czy podziemnych dystrybucji. Wiele poznańskich zespołów z tamtych czasów uważało wysyłanie demówek do recenzji za stratę kasy i czasu, no ale cóż. Koncertów było sporo, z tego co pamiętam, chociaż dużą część sami organizowaliśmy. Nie wiem, co jest nie tak z Klubem U Bazyla, w kwestii brzmienia i na tle innych miast, wiem natomiast, że niektórzy się przyzwyczaili do głupiego pierdolenia, że w Bazylu na pewno będzie do dupy, bo zawsze było. Ten klub znacznie się rozwinął na przestrzeni ostatnich lat, dzięki czemu można było robić tam zajebiste koncerty, na które przychodziła kupa ludzi, pod warunkiem, że zrobiło się dobrą promocję. Na szczęście we wrześniu zamykają Bazyla i nie będzie w Poznaniu żadnego miejsca, gdzie będzie można robić koncerty na 200-300 osób, nie będzie też powodów do narzekania. Odnośnie koncertu Morgoth – myślę, że te 200 osób, które przyszły na ich gig, mogłoby dość śmiesznie wyglądać w klubie wielkości Eskulapa.ur

Jak oceniasz obecną scenę w Poznaniu? Stawiacie na szerszy – poza lokalny – kontakt czy lokalnie też coś działacie? Jakaś współpraca? Projekt?
Macie jakiś kontakt z młodszymi kapelami? Otrzymujecie propozycje wspólnego grania, czy tylko się mijacie na mieście czy ewentualnie w lokalach szeroko pojętej gastronomii chmielu?

Utrzymuję kontakt z paroma osobami, z którymi znam się od dawna, nowe zespoły raczej same nie szukają szczególnie kontaktu. Czasami zagramy jakiś wspólny gig, ale na żaden projekt nie mam niestety czasu. W zasadzie chodzę tylko na koncerty, mijam się tam z wieloma muzykami, ale raczej słabo znam ludzi z nowych kapel.

W przeszłości nagrywaliście w świebodzińskim studio Polanda. Czy obecna zmiana jest „na stałe”? Rozumiem, że przejście do poznańskiego studia Left Hand Sounds muzyka z In Twilight Embarce wiele ułatwiło choćby organizacyjnie. A finansowo czy pod względem wzajemnego porozumienia, wyczucia oczekiwań kapeli?

Left Hand Sounds mamy na miejscu, przy nagrywaniu nie musimy ustalać na sztywno terminów sesji, nagrywamy kiedy jest czas. To zajebisty atut, poza tym z Rybą dobrze się rozumiemy w kwestii nagrywania, brzmienia itd., więc raczej tak już zostanie.

Cały czas wychodzą krążki z coverami. Vader machnął hołd dla polskiej sceny. Nie kusi Was czasem nagrać takiej – pozornie łatwej płyty? Wbrew pozorom to łatwo się na tym wyłożyć. Pagan swego czasu skompilował taki hołd dla Kata i jest to płyta, która cały czas się broni.

Nigdy o tym nie myśleliśmy, kogo obchodzi jak my nagramy jakieś kultowe kawałki? Sorry, mnie by nie obchodziło.

Tak puszczając wodze fantazji, gdybyś w pijackiej malignie jednak chciał nagrać w wykonaniu Bloodthirst taki trybut, co byś wybrał i tam wrzucił?
Kiedyś wspominaliście: chyba Mint: „bardzo z Rambem czcimy „Blood on Ice” i zrobiliśmy „Gods of Thunder, Of Wind and Of Rain”. Póki co, graliśmy ten utwór tylko na naszym X-leciu”. Będzie kiedyś to jeszcze nagrane tym razem w studio?

Był kiedyś pomysł, żeby kilkanaście kapel zrobiło trybut dla Bathory, mieliśmy nagrać na to wydawnictwo właśnie wspomniany kawałek, ale nic z tego nie wyszło póki co. Jak temat powróci, to czemu nie, ale na razie się chyba nie zapowiada. Nagraliśmy już parę coverów, na różnych wydawnictwach i niewykluczone, że jeszcze kiedyś coś nagramy.

18879_logo

Domyślam się, że nie planujecie 

odświeżać/ponownie nagrywać nic ze staroci? Zatem na szczęście nie uświadczę ponownie nagranego debiutu. Wszak już taki kontrowersyjny krążek wydał Kat. Niemniej nie kusi Was czasem czegoś ponownie wykorzystać, co zostało z sesji czy po prostu przearanżować?

Zdarzało się nam nagrywać ponownie jakieś stare numery, na Let Him Die nagraliśmy ponownie Thrashing Madness z pierwszego dema, a na Sanctity Denied znalazła się nowa wersja Hateful Antichristian Thrash, poza tym na splicie z Ebola nagraliśmy jeszcze raz Warriors Of Hell z drugiego dema. Na razie nie mamy w planach nagrywania niczego ponownie, a już na pewno nie całego albumu, to raczej bez sensu.

Czy fetysz kasetowy będziecie kontynuować? Wydacie tę pozycje na tym mocno powracającym nośniku? Jak się zapatrujecie na renesans kaset?

W naszym przypadku zdarzało się to raczej okazjonalnie. Mieliśmy koncertowy split z Bestial Raids i Let Him Die na kasetach, wydane przez Kampf Records, poza tym Arachnophobia wydawała Chalice Of Contempt, ale to pojedyncze strzały. Nie będę udawał, że jestem nadal wielkim maniakiem kaset, w tej chwili nie mam już nawet sprawnego odtwarzacza.

Zdanie na koniec? Pozdrowienia, ogłoszenia parafialne?

Chyba nie… dzięki za wywiad!

Tomasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .