Dom Zły: „Mokre sowy, krwawe ołtarze i cały ten mroczny klimat „

Choć byliśmy umówieni na rozmowę przed trasą, życie kolejny raz pokrzyżowało plany. Nie ma jednak tego (domu) złego, co by na dobre nie wyszło. Grzegorz Napora i Łukasz Wrótniak, gitarzyści puławskiego zespołu Dom Zły, nie zapomnieli o mnie i zdecydowali się napisać trochę liter w odpowiedzi na pytania o  m.in. wspomniane koncerty czy niedawno wydany debiutancki materiał.

Na wstępie gratuluję naprawdę dobrej EP. Trzeba przyznać, że Dom Zły jest materiałem zapadającym solidnie w pamięć. Zdradźcie receptę na sukces, a może raczej opowiedzcie, co w Was drzemało i doprowadziło do nagrania, bądź co bądź, niesamowicie ponurych dźwięków?

Grzegorz Napora: Nie ma w tym żadnej tajemniczej recepty. Zrodził się pomysł, aby powstał taki projekt, po prostu. Od lat fascynuję się neurotycznymi i zmetalizowanymi brzmieniami. Ciągły głód grania takich dźwięków był przyczyną powstania tego projektu.

Łukasz Wrótniak: Jeżeli o mnie chodzi, to trzeba zacząć od tego, że spotykając się z chłopakami z zespołu, podchodziłem do tego projektu na swój własny sposób, nie wiem czy resztą załogi było to samo, ale ja starałem się zrozumieć, a raczej wczuć w klimat, i po prostu dograć drugą gitarę do wcześniej przygotowanego zarysu kawałka.
Mokre sowy, krwawe ołtarze i cały ten mroczny klimat wziął się stąd, że Dom Zły od samego początku, jeszcze przed wybraniem nazwy zespołu, miał tak wyglądać.

A jaką w tym wszystkim rolę odgrywają Wasze rodzinne Puławy? To tam napotykacie te wszystkie Bory, Psy, „diabły, karły”?

G: Puławy to miasto, w którym mieszkamy, pracujemy i tworzymy. Nasze małe „Portland”. Tkanka miejska otulona borami i bagnami oraz fabryką. „ Karły i Diabły „ po zmierzchu wychodzą na ulicę…Ludzie widzieli.

Ł: To pytanie bardziej dla naszego tekściarza i wokalisty, ale myślę, że Krzysiek w swoich wersach porusza różne tematy, niekoniecznie powiązane z Puławami. Mogę powiedzieć na przykład,  że numer tramp jest o pałętaniu się po świecie i wędrówce przez życie, a kawałek Psy o strachach i lękach.

Czy Dom Zły można by uznać za polską Czarną Chatę?

Ł: Jeżeli to prawda, że w czarnej chacie dzieją się różne magiczne niestworzone rzeczy, to na pewno nasze próby się tam odbywają.

Nazwa jednoznacznie kojarzy się z obrazem Wojciecha Smarzowskiego, co zresztą potwierdziliście w jednym z wywiadów. Chciałem jednak zapytać, czy tworząc teksty, jak i muzykę, mocno inspirowaliście się atmosferą z filmu?

G: W ogóle. Tworząc muzykę, inspirowałem się muzyką a nie obrazem. Podczas przerwy na papierosa dyskutowaliśmy o filmach Wojciecha Smarzowskiego. Padła nazwa Dom Zły. Zostało. Tyle.

Ł: Część materiału, który znajduję się na krążku powstawał jeszcze bez nazwy zespołu „Dom zły” nam się spodobał, ponieważ odzwierciedlał – a może powinienem powiedzieć, że pasował – do tego, co zrobiliśmy, i co chcieliśmy robić dalej. Klimat filmu Pana Smarzowskiego nas zainspirował, ale nie tylko. Szczerze powiem, że sam nie wiem jak będzie wyglądał Dom zły po pewnym czasie, jeszcze wiele nowych utworów przed nami do stworzenia, no i oczywiście do zagrania.

Słuchał Waszej muzyki? Jak mu się podobała?

Ł: Odpowiedz na to pytanie na pewno zna sam Pan Wojciech, który jest w posiadaniu naszej EP’ki.

Myśleliście o wykorzystaniu Waszej muzyki w kinie bądź spektaklu, jak miało to miejsce chociażby z Furią? Mieliście okazję widzieć „Wesele”?

G: Jeżeli dostalibyśmy taką propozycję – czemu nie. Urywki przedstawienia widziałem w sieci. Chciałbym zobaczyć to w teatrze. Jan Klata świetnie to wymyślił. Oprawa muzyczna Furii, gdzie chłopaki stoją na postumentach – to musi robić niesamowite wrażenie. Grzegorz Kantor, perkusista Furii, opowiadał o tym spektaklu. Myślę, że zaproszenie do udziału w takim przedsięwzięciu byłoby bardzo budujące i miłe.

Chciałem też zapytać o okładkę Kuby Sokólskiego, która zdobi Wasze wydawnictwo. Jak wyglądała ta wzajemna współpraca? Grafika znajdująca się na Domu Złym była pierwszym i zarazem finalnym projektem, czy może jednak jest to jedna z wielu propozycji? Dlaczego właśnie ten jeleń?

Ł: Grzesiek na pewno zna szczegóły, ja mogę powiedzieć, że po zobaczeniu pierwszego szkicu byłem zachwycony tym, co przygotował Kuba.

G: Kuba Sokólski robi niesamowite rzeczy. Zaproponowaliśmy mu współpracę, ponieważ podobały się nam jego ilustracje. Nie mieliśmy wizji jak to ma wyglądać. Daliśmy Kubie wolną rękę. Wyszło bardzo dobrze. Jeleń to symbol i logo zespołu Kaldera, naszego wcześniejszego projektu, który już nie istnieje. Poświęcony na ołtarzu przeznaczenia zrodził Dom Zły. Kuba mógł to wymyślić nieświadomie. Jego o to pytać.

Przejdźmy jednak do sedna naszej rozmowy, a ściślej rzecz biorąc, nadchodzącej trasy. Jak w ogóle doszło, że Dom Zły znajdzie się w towarzystwie tak bezkompromisowych nazw, jak Blaze of Perdition i In Twilight’s Embrace?

G: Łukasz Barański, gitarzysta Blaze of Perdition, mój kolega, zadzwonił kiedyś do mnie z pytaniem, czy nie chcielibyśmy pojechać z nimi w trasę. Zgodziliśmy się. Były rozmowy kogo wziąć na support. Padło na nas.

Jakie macie nastawienie przed samymi koncertami? Bo, bądź co bądź, macie trochę trudne zadanie, by z Waszym materiałem trafić w gust fanów, nie bójmy się tego napisać, o wiele bardziej ekstremalnej muzyki i przygotować ich na resztę wieczoru bez kręcenia nosem.

G: Myślę, że sprostaliśmy wyzwaniu. Nie mi to oceniać, tylko publice i organizatorom. Każdy z zespołów był trochę z innej bajki. Dziś odchodzi się od robienia stricte jedno gatunkowych tras. Można by się zrzygać, słuchając 3 godziny podobnie grających zespołów. Nam się bardzo podobało, reszta kapel też zadowolona ze współpracy. To była fajna przygoda.

Trasa była też waszym pierwszym (jeżeli dobrze poszukałem) sprawdzianem dla materiału. Jak czuliście się przy „debiutanckim” wyjściu na scenę pod nazwą Dom Zły?

G: Pojęcie tremy jest mi obce. 18 lat gram po różnych scenach z rożnymi zespołami. Dom Zły nie wprowadził mnie czy chłopaków w stan zakłopotania. Każdy z nas udziela się też w innych projektach muzycznych. Był jeden dzień na trasie, koncert w Wilnie, gdzie musieliśmy zagrać bez naszego basisty, Mariusza. Chłopak źle się poczuł i został w Warszawie. Postanowiłem spiąć mój halfstack gitarowy ze stackiem basowym Mariusza. Zabawiłem się w Mike’a Sullivana z Russian Circle. Uratowaliśmy ten gig. Wyszło całkiem dobrze. Całe szczęście Mario wrócił do nas dzień później i trasę dokończyliśmy w cały składzie.

Czy w trakcie trasy planujecie zaprezentować coś zupełnie nowego? Pracujecie już nad materiałem, który mógłby znaleźć się na waszym debiutanckim długograju?

G: Mamy dwa nowe numery. Na razie odpoczywamy po trasie. Pracę nad LP zaczniemy w drugiej połowie 2018 roku.

Skoro początek roku macie już zabookowany, to chciałem zapytać o plany na resztę 2018. Coś konkretnego kiełkuje w Waszych głowach czy raczej podchodzicie do tego spontanicznie?

G: Jest parę propozycji koncertowych. Nie jesteśmy zespołem, który na siłę ciśnie z graniem gigów. Każdy z nas jest zajęty innymi rzeczami. Aktualnie kończę robić materiał z Dead Time. Mamy tez parę gigów zabukowanych. Jest jeszcze Hidden World. Na spokojnie.

Czy macie nadzieję bądź ciche marzenie, by w obecnym roku zmieniło się coś konkretnego względem 2017? Jeżeli tak, i nie jest to tajemnicą, zdradźcie co najbardziej Was irytowało w ubiegłym roku i nie chcielibyście, by powtórzyło się w przyszłości.

G: Irytują mnie politycy, durne media i głupi ludzie. Poza tym nic.

Tym akcentem skończymy naszą rozmowę – dzięki wielkie za poświęcony czas i ostatnie słowa jak zawsze należą do Was.

Dom zły, złe sny.

Dom zły Facebook

Autorem zdjęć użytych w wywiadzie jest Karol Makurat „Tarakum photography”.

(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , .