Internal Quiet: „Nasza muzyka i przekaz mają charakter wielowymiarowy”

Zespół INTERNAL QUIET pochodzi z Aleksandrowa Łódzkiego i gra klasycznie pojmowanego hard rocka z wpływami heavy metalu, choć słychać w ich utworach także inne klimaty i inspiracje. Niedawno ukazała się debiutancka płyta grupy zatytułowana When The Rain Comes Down (recenzowana także na naszych łamach), a kapela jest właśnie na trasie z legendą rodzimej sceny, zespołem TURBO.

Z tej okazji postanowiliśmy przepytać gitarzystę i lidera Internal Quiet, SŁAWOMIRA PAPISA.

Przenieśmy się w czasie do początków INTERNAL QUIET, w końcu nie tak odległych. Jak doszło do tego, że szóstka długowłosych muzyków, kochających klasycznego hard rocka i heavy metal, zwarła szeregi i postanowiła założyć zespół?
Zespół założyłem w Aleksandrowie Łódzkim wraz z basistą Andrzejem Kostrzewą. Działalność rozpoczęliśmy w maju 2011, początkowo jako studyjny projekt o heavy metalowym zabarwieniu z naciskiem na oryginalność muzyczną i tworzenie tekstów o charakterze konceptualnym. Po kilku zmianach personalnych w 2015 roku wykrystalizował się skład w obecnej formule, będącej fuzją doświadczeń i umiejętności sześciu lokalnych muzyków. Po serii udanych klubowych i festiwalowych koncertów w Polsce, jak Summer Dying Out Loud, Książ Rock Zone, Festiwal „Pomieszajmy Języki” oraz u boku m.in. takich grup jak TURBO, Hunter, Virgin Snatch, Mech, Riverside itd. z początkiem 2016 roku weszliśmy do studia celem zarejestrowania materiału, którego końcowy efekt w postaci płyty When The Rain Comes Down ukazał się na rynku 20 sierpnia tego roku.

Pochodzicie z Aleksandrowa Łódzkiego. Jak wygląda muzyczna scena w Waszym rodzinnym mieście? Jesteście hard rockowym ewenementem, czy może mocne granie w starym, dobrym stylu, ma się tam dobrze?
Nie jest z tym najgorzej, jak na tą stosunkowo niewielką miejscowość. Jesteśmy my, od wielu lat działa również ekstremalna formacja metalowa Toxic Bonkers. Z innej stylistyki jest też kilku dobrze rokujących raperów i lokalny hip hop. Dla nas istotne, że miejscowo rozwija się scena heavy metalowa. Dużą zasługę trzeba tutaj przypisać organizatorom festiwalu Summer Dying Out LoudTomkowi Barszczowi oraz Jackowi Lipińskiemu, dzięki którym na naszej scenie przez kilka lat pojawili się tacy wykonawcy jak TURBO, TSA, Riverside, Mech, Hunter, Hey, Armia, Dezerter, Vader, Sweet Noise czy ostatnio zachodnie kultowe death metalowe załogi Grave i Sinister. Dzięki tej imprezie ludzie są zaszczepiani dobrą kulturą muzyczną. My sami odczuwamy wsparcie Urzędu Gminy w postaci Tomka Barszcza i Wydziału Promocji, którzy pomagają nam promocyjnie i medialnie.

internal-quiet-pepis

Rozmawiamy tuż po premierze debiutanckiego krążka, który nosi tytuł When The Rain Comes Down. Pewnie, gdyby zapytać fanów rocka, z jakim żywiołem kojarzy się im mocna gitarowa muzyka, większość odpowiedziałaby, że z ogniem. Na Waszym albumie głos „oddaliście” wodzie, a właściwie deszczowi. Co stało za tym konceptem? Deszcz to w końcu oczyszczająca, odświeżająca siła. Czy taka ma być właśnie muzyka INTERNAL QUIET?
Dokładnie tak miało być, bowiem przekaz i muzyka INTERNAL QUIET mają charakter wielowymiarowy. Skojarzenie z deszczem oczyszczającym umysł i ciało pojawiło się w mojej głowie już dosyć dawno, jeszcze zanim rozpoczęliśmy nagrania na płytę. Jest w tym sporo z refleksji na temat przemijania. W życiu często jest tak, że wszystko co robimy, choćby miało dalekosiężny i istotny dla nas cel gdzieś tam ostatecznie przemija. Realizujemy marzenia, które później mijają po to, aby realizować kolejne… To samo jest z życiem i uczuciami. W tym miejscu zawsze miałem skojarzenia z deszczem, którego krople obficie spadają a kiedy wstajemy na drugi dzień rano tego deszczu już nie ma. Brzmi to może melancholijnie, ale włożone w hard rockowo-metalowy uniform nabiera intrygującego kolorytu. I ten rodzaj refleksji chciałem przekazać na When The Rain Comes Down, nawet jeśli ciężko jest mi określić do kogo jednoznacznie adresujemy naszą muzykę. Myślę, że wszyscy fani rocka i metalu, którzy nie chcą słuchać tylko i wyłącznie mocno brzmiących gitar i sekcji rytmicznej a mają potrzebę wsłuchać się w tekst oraz interpretować go po swojemu, znajdą na naszej płycie cząstkę samego siebie.

Kto odpowiada za muzyczną i tekstową warstwę utworów? Jak powstają kompozycje? Czy w INTERNAL QUIET jest miejsce na demokrację, czy to może muzyczna wataha z jasno określonym przewodnikiem?
Za warstwę muzyczną odpowiadałem głównie ja, choć nie do końca. Ponieważ wszyscy braliśmy udział w rejestrowaniu muzyki gdzieś tam po drodze okazało się, że żadne z nagrań które oryginalnie skomponowałem nie trafiło na When The Rain Comes Down w formie niezmienionej. Każdy w zespole dołożył swoje pomysły i aranże, z których w sposób demokratyczny wybraliśmy najlepsze rozwiązania i to one ostatecznie znalazły się na płycie. Za muzyczną warstwę odpowiadamy więc wszyscy natomiast warstwa tekstowa to już domena naszego byłego wokalisty Dominika Zurovaca, który napisał większość liryków na album oraz Maćka Wróblewskiego, który miał swój wkład w kompozycję Reaching The Stars. Wszystkie liryki i muzykę całościowo akceptował zespół, nawet jeśli w kilku przypadkach chciałem bardzo aby pewne rzeczy nie uległy zmianom.

Generalnie utwory na When The Rain Comes Down powstawały na przestrzeni dwudziestu paru lat, część z nich skomponowałem jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych. Przez lata przeszły rzecz jasna metamorfozę w miarę pojawiania się w zespole nowych muzyków. Dla przykładu nagranie Chase Your Dreams w pierwotnej wersji nagrałem wiele lat temu z zespołem o nazwie Las Vegas w Piotrkowie Trybunalskim. Po wygraniu pewnego festiwalu, który się odbywał w Bełchatowie dostaliśmy możliwość zarejestrowania w radiu jednej kompozycji. Z wykształcenia muzycznego jestem perkusistą zatem nagrałem perkusję, bas, dwie solówki i to nagranie w pierwotnej wersji zostało potem puszczone w Radiu Piotrków gdzieś tak w okolicach 1990 roku.

Z drugiej strony jest też na płycie numer taki jak Rain – to jest dość świeże nagranie – powstało dwa lata temu na bazie riffu, który miałem zarejestrowany na starym, dwuścieżkowym magnetofonie. Ten pomysł został potem rozwinięty dość znacznie do kształtu, w jakim trafił na płytę. Po drodze okazało się bowiem, że obecni muzycy INTERNAL QUIET są tak zdolni, że zwyczajnie zaaranżowaliśmy całe nagranie od nowa. Ten numer muzycznie rzeczywiście zawiera wszystkie elementy naszego stylu. Stanowi też sedno tekstowej koncepcji albumu – tytułowy deszcz symbolizuje odzwierciedlenie rzeczywistości oraz powtarzalności zdarzeń, procesów i zachowań w otaczającym nas świecie. Deszcz to bowiem zjawisko nawracające, którego nie można powstrzymać. Pozwala nam poczuć, że żyjemy pełnią życia – może to oznaczać wszystko – kłopoty i trudności, radość i smutek. Pomimo różnych doświadczeń wielokrotnie pragniemy, aby deszcz się w końcu pojawił. Jest to synonim sił natury i cykliczności jej oddziaływań, co przekłada się na ludzkie odczucia i zachowania… Jak widać w przypadku INTERNAL QUIET nie ma jednej i sprawdzonej receptury na tworzenie tekstów i muzyki.

okladka

Punktem wyjścia prezentowanego przez Was stylu jest granie utrzymane w kanonach hard rocka i metalu, co słychać od klasycznie brzmiących gitar Twoich i Dominika po wysoki, dziarski wokal Macieja Wróblewskiego. Ale dowodzicie swoimi kompozycjami, że jesteście otwarci także na inne dźwięki. Miejscami czuć chociażby power metalowy rozmach, sporo też na płycie klimatycznego grania. Czy muzyczna formuła, jaką obraliście, jest jasno określona, czy ciągle się dociera?
To ciekawe pytanie. Na pewno nie staramy się klasyfikować tego co gramy choć oczywiście słychać w tym pewne korzenie, określony styl i inspiracje. Myślę jednak że ta płyta nie jest łatwa do jednoznacznego zaszufladkowania, zresztą my sami nie tworzyliśmy jej pod tym kątem. Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni aczkolwiek formuła INTERNAL QUIET nie jest stała, ostateczna i jednoznaczna. Nowe nagrania które komponujemy wspólnie są już nieco ostrzejsze choć wciąż zachowują wszystkie ornamenty naszego stylu hard’n’heavy. Mamy świadomość, że nic nowego nie odkryjemy jednakże mimo wszystko staramy się nie brzmieć jak inni wykonawcy. Widzimy w tym wszystkim pewną przestrzeń na oryginalność i poniekąd dążymy w kierunku eksplorowania tej właśnie płaszczyzny.

Oprócz energii, hard rockowej mocy i gitarowych popisów, nie brak na When The Rain Comes Down chwytliwych melodii i nastrojowości. Pewnie dla młodych kapel, najważniejsze jest to, by było głośno i czadowo. Jednak zgodzicie się być może ze stwierdzeniem, że ważnym sprawdzianem dla zespołu, nawet tego metalowego, jest także to, czy potrafi skomponować porządną balladę. Sądzę, że prawdziwie klasyczna hard rockowa płyta, bez takowej nie może się obyć. Wam wyszło naprawdę nieźle, czego przykładem połączenie instrumentalnego Last Breath z akustycznym Reaching the Stars.
Dziękuję za komplement. Last Breath w wersji oryginalnej miał być rzeczywiście nagraniem stricte instrumentalnym, jednak pod sam koniec sesji zdecydowałem się na pewne zmiany i podłożyłem mój głos wzmacniając mam nadzieję skutecznie wymowę tej kompozycji. To kawałek bardzo osobisty – opowiada o życiu, tęsknocie i przejściu w stan innej rzeczywistości. Gdzieś ponad dziesięć lat temu doświadczyłem kilku tragedii z rzędu – w 2002 roku zmarł mój ojciec, rok wcześniej babcia, potem dziadek, co łącznie bardzo przeżyłem emocjonalnie. Już wówczas chodził mi po głowie riff skomponowany na wzór Ku pamięci, który jednak na długi czas ostatecznie porzuciłem. A kiedy po latach założyłem zespół we dwójkę z basistą Andrzejem Kostrzewą (R.I.P), zagrałem mu raz jeszcze tamten fragment, po którym on napisał do tego całkiem odmienną linię basu. I tak powstało to nagranie, przez długi czas w wersji instrumentalnej, na płycie nieco rozwinięte o kilka dodatkowych patentów, których ogólny charakter stanowi fundamentalną część konceptu albumu.

Reaching The Stars to z kolei najmłodsze nagranie na When The Rain Comes Down, do którego podstawowe akordy napisałem w 2010 roku, z tym że numer ten brzmiał wówczas zupełnie inaczej. Pamiętam, że początkowo całość aranżowaliśmy wówczas na nagranie instrumentalne pod tytułem End Of Space, natomiast po dołączeniu do zespołu wokalisty Maćka Wróblewskiego napisał on szybko spontaniczny tekst, stanowiący ciekawe uzupełnienie całości. To jest w sumie nasza pierwsza wspólna kompozycja z Rockerem, bo całość zmieniła się znacznie na tyle, że z oryginalnego End Of Space pozostały tu tylko trzy akordy… Oryginalna wersja miała przesterowane gitary a kiedy potem zagrałem to na rozgrzewkę na próbie na gitarze akustycznej nagle Maciek podłapał temat, napisał szybko tekst i tak już zostało. To nagranie odstające nieco charakterem od pozostałych na płycie, ale z tego co słyszę, to wszystkim się ono bardzo podoba.

internal-quiet-2

Płytę nagraliście w całości z tekstami po angielsku. Myślicie też pewnie o dotarciu do słuchaczy spoza naszego kraju. Czy podjęliście już jakieś kroki, które pomogą zaistnieniu Internal Quiet na rynku europejskim?
Nagraliśmy po angielsku ponieważ w ten sposób czujemy naszą muzykę. Oczywiście myślimy o dotarciu też do słuchaczy spoza naszego kraju i z tego co widzimy po naszej stronie internetowej, profilu na YouTube czy mediach społecznościowych takie zainteresowanie już jest. Kroki zostaną oczywiście podjęte, aczkolwiek plany wydawnicze konkretnych zachodnich firm są często określone na rok czy dwa lata do przodu. Nie mogliśmy czekać tak długo i stąd decyzja, że wydajemy tą płytę sami. Tak obszerna trasa to spore przedsięwzięcie, ale już niebawem podejmiemy rozmowy z Zachodem. Myślimy już zresztą o kolejnej płycie, szerszej promocji, wydaniu analogowym.

Zagraliście sporo koncertów, także u boków uznanych rockowym i metalowych firm , by wymienić Turbo, Hunter, Virgin Snatch, Mech i Riverside. Czujecie się lepiej w studiu czy dopiero scena pokazuje prawdziwy charakter waszej muzyki?
Trudno to jednoznacznie określić, ale chyba lepiej czujemy się na scenie. Praca w studio jest dosyć stresującym zajęciem i w pewnym sensie zamyka nieco perspektywę szerszego postrzegania muzyki. W studio grasz i tworzysz tak naprawdę tylko dla siebie, słuchasz to sam i poddajesz ocenie przez pryzmat siebie samego bądź zaufanych osób. Długie nagrywanie i praca w studio powoduje, że traci się dystans do tworzonej muzyki. I choć oba procesy niosą w sobie wiele ciekawych doznań to zdecydowanie wolę konfrontację ze sceną i publicznością, bo wtedy czuję, że to co robimy ma jakiś sens.

Chyba coraz śmielej klasyczna hard rockowa i metalowa muzyka łączy pokolenia, bo słuchają jej też ludzie, dla których lata 80., to niemal tak samo odległa przeszłość, jak czasy bitwy pod Grunwaldem (a przynajmniej prawie). Podejrzewam, że na Waszych koncertach przedział wieku bywa dość szeroki, choć mogę się mylić. Czy czujecie się pewnym muzycznym „wehikułem czasu”, a może zauważacie, że stare, dobre patenty wciąż sprawdzają się i są na swój sposób świeże?
Wehikułem czasu się nie czujemy, aczkolwiek masz rację, że gramy muzykę której szczyt popularności przypadał na lata osiemdziesiąte. Wszystkie te dźwięki zespół INTERNAL QUIET gra jednak nieco inaczej – tamta muzyka była często bardzo prosta w przekazie natomiast my staramy się, aby w naszej formule heavy metalu ten przekaz był nieco bardziej ambitny i złożony. Jest trochę progresu w tej muzyce, trochę akustyki, jakieś pianino pojawiające się od czasu do czasu czy intrygujące tło instrumentów klawiszowych. Natomiast jeżeli chodzi o koncerty to rzeczywiście przedział wiekowy jest dosyć szeroki, bo spektrum ludzi, którzy przychodzą na nasze występy to zarówno szesnastoletnia młodzież jak i ludzie po pięćdziesiątce. A co do patentów to sądzę, że większość tych starych nadal sprawdza się bardzo dobrze. To, co podobało się w latach osiemdziesiątych wciąż ma szansę zabrzmieć przekonująco obecnie, o ile zostanie zaprezentowane szczerze, profesjonalnie i w odpowiedni sposób.

Gracie właśnie na trasę z TURBO, legendą rodzimej sceny metalowej. Jak nastroje? To w końcu masa koncertów. Od września, do końca 2016 czeka INTERNAL QUIET grubo ponad trzydzieści występów. Czujecie wciąż pewien stres? A może już sama myśl o uczestniczeniu w tym rock and rollowym święcie pozytywnie Was napędza?
Jest pewien stres, bo to w końcu czterdzieści dat koncertów z renomowanym headlinerem na polskim rynku. Konfrontacja zespołu z publicznością jest dla nas jednak bardzo istotna, musimy dać z siebie 110% aby wypaść odpowiednio przy TURBO. Sama myśl o tym heavy metalowym wydarzeniu bardzo nas jednak pozytywnie napędza.

W jednym krótkim zdaniu: dlaczego warto sięgnąć po album „When The Rain Comes Down” i wybrać się na Wasz koncert?
Myślę, że chociażby dlatego aby zobaczyć jak ta płyta jest wydana od strony graficznej i w jaki sposób zrealizowana od strony dźwiękowej. Mam nadzieję, że przekazaliśmy słuchaczom wydawnictwo o zachodnim charakterze i światowym poziomie, nawet jeśli brzmi ono nieco inaczej niż niemal wszystkie produkcje zalewające dzisiejszy rynek muzyczny. Wszystkie instrumenty na When The Rain Comes Down są zarejestrowane przez mikrofony bez użycia jakichś wtyczek, to surowe ślady z lekkim miksem i mało inwazyjnym masteringiem dokonanym w bardzo renomowanym studio, co nadaje bardzo organiczny i szczery charakter brzmienia wszystkich kompozycji. Chcieliśmy zachować możliwie najbardziej analogową formę, poza tym wszystkie solówki zagrane są od początku do końca za jednym pociągnięciem, dzięki czemu zachowaliśmy naturalną energię bez cięcia, kopiowania i wklejania czegokolwiek. Wierzę, że warto sięgnąć po ten album aby posłuchać i zobaczyć w jaki sposób opowiedzieliśmy historię oczyszczającego nas deszczu za pomocą analogowej rejestracji. Warto też wybrać się na nasz koncert i przekonać, czy na żywo sprostamy zadaniu i zabrzmimy równie dobrze jak na płycie. Reakcja słuchaczy i publiczności jest dla nas bardzo istotna.

Dzięki za wywiad!

Dziękuję również, pozdrawiam wszystkich czytelników magazynu KVLT i zachęcam do udziału w koncertach oraz zapoznania się z twórczością INTERNAL QUIET.

strona internetowa zespołu: Internalquiet.com
strona na Facebooku: https://www.facebook.com/internalquietfanpage

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .