Turbo: „Artysta powinien być wolny”

Od sierpnia do stycznia przyszłego roku przez całą Polskę przetoczy się trasa koncertowa Back To The Past, podczas której największym smakołykiem będzie zaprezentowanie przez Turbo swojego najbardziej popularnego albumu- Kawaleria Szatana. Z tej okazji, w pewne niedzielne popołudnie, zamiast zajadać się rosołem i schabowym, pogadaliśmy z liderem grupy, Wojtkiem Hoffmannem o nadchodzących koncertach, powspominaliśmy historię grupy i zapytaliśmy o nową płytę. 

Tom Araya ze Slayera coraz częściej wspomina w wywiadach, że powoli myśli o emeryturze, bo według niego 60 letni facet grający metal i machający na scenie głową nie wygląda poważnie. Ty masz jak widać inne podejście, skoro za chwilę zaczynacie jedną z najdłuższych tras w historii Turbo.

Mam lepiej, bo wyglądam trochę inaczej niż Araya, jestem szczuplejszy i nie mam siwej brody (śmiech) A poważnie, to on zagrał już w życiu znacznie więcej koncertów, niż ja- to po pierwsze. Po drugie muzycy Slayera mają inne zaplecze finansowe, więc mogą sobie pozwolić na emeryturę w każdej chwili, ja niestety nie (śmiech) Dlatego też gram i będę grał, ale robię to przede wszystkim dlatego, że chcę. Nie dlatego, że taka jest finansowa konieczność, ale dlatego, że uwielbiam to robić i mam nadzieję, że będę to robił jeszcze długo. Ostatnio nawet przyszła mi ochota grać jeszcze cięższą i agresywniejszą muzykę, pomimo mojego wieku. Myślę, że człowiek przede wszystkim powinien robić to, co mu w sercu gra.

Sporo o „Back to the Past Tour” się mówi i pisze, ale gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy lepiej wieczorem wyjść na miasto, aby szukać Pokemonów; czy raczej skręcić w kierunku klubu, w którym zagracie koncert, to jak byś go przekonał, aby jednak wybrał wasz występ?

Być może te Pokemony znajdzie i u nas (śmiech) Ja długo nie wiedziałem o co chodzi z tą grą i że na całym świecie panuje na tym punkcie histeria. Jeśli więc ktoś to lubi, to zapraszam, my także jesteśmy takimi grającymi od 36 lat Pokemonami (śmiech) i na pewno takie spotkanie na naszym koncercie byłoby bardzo fajne.

Zapowiadacie, że na nadchodzącej trasie zagracie cały swój trzeci album, będą też największe hity, ale pojawią się także utwory dotychczas grane rzadko. Co to będzie? Czego możemy się spodziewać? A może będziecie otwarci na to, o co prosi publiczność pod sceną?

Tak naprawdę, to jeszcze nie wiemy. Ustaliliśmy sobie co prawda taką wstępną setlistę, niewykluczone, że będzie ona wymienna, ale tak do końca nie podjęliśmy jeszcze decyzji. Cały czas dzielimy się pomysłami i pewnie dopiero na samej trasie okaże się, co będziemy grali. Kawaleria to jest około 50 minut muzyki, a koncerty będą 1.5 godzinne, zostaje więc jeszcze 40 minut. Będą jeszcze, jak wspomniałeś, największe hity, o ile tak w ogóle można mówić w przypadku naszej muzyki. Zostanie więc niewiele czasu na pozostałe utwory i może się faktycznie okazać, że jednego wieczora coś zagramy, ale na następnym koncercie zdecydujemy się na coś innego. Na razie nie jest to ustalone, czy to będzie coś ze Smaku Ciszy, czy raczej coś z ostatnich płyt, a może coś z Tożsamości. Niedługo się przekonamy.

turbo

Wspomniana Kawaleria Szatana to najlepszy album Turbo?

To jest album najbardziej popularny, najbardziej kultowy. Czy najlepszy? Trudno powiedzieć. My w zespole za najlepszą płytę uważamy Strażnika Światła (album z 2009- red.), bo jest najbardziej dojrzała. Ale Kawaleria Szatana na pewno jest naszym najbardziej znanym albumem.

Zaintrygowały mnie Twoje słowa z notki prasowej, w których stwierdzasz „dopiero XXI wiek pokazał wyjątkowość tego materiału„. Wcześniej nie czułeś mocy tych piosenek?

Oczywiście, że czułem. Pamiętam, jak zaczynaliśmy grać te utwory i jak wtedy wyglądały nasze koncerty. Kawaleria jest bardzo spójna i stworzona do grania na żywo. Te riffy, te melodie- tutaj wszystko się zgadza. Dlatego ten album ma taką moc i jest tak nośny. Pytasz jednak dlaczego tak powiedziałem- faktycznie wyjątkowość tej płyty zauważyliśmy dopiero w czasie koncertów po naszym powrocie. Po latach widzieliśmy też na jakich pozycjach ta płyta znajduje się w różnych rankingach. Dotarło do nas, że nasi fani uważają ten materiał za coś naprawdę wyjątkowego. Wcześniej nie mogliśmy tego stwierdzić, bo nas przecież w latach 90 przez ładnych parę lat nie było.

Jest coś o czym lubią czytać fani, czyli różne anegdoty i opowiastki o tym jak powstawały ich ulubione albumy. Czy Ty też masz w zanadrzu takie historie z czasów nagrywania Kawalerii Szatana? Może w studiu coś straszyło, a może Jan Borysewicz akurat wpadł do was na piwo i przy okazji machnął trzy solówki, o czym nikt dotychczas nie miał pojęcia?

(śmiech) No właśnie nie. Czasami podobne pytania padają, ale niestety nie było nic takiego wyjątkowego. Wszystko szło jak po maśle. Pamiętam tylko jakie wrażenie na mnie zrobiło jak usłyszałem w studiu gitary. Na słuchawkach miałem tylko jedną gitarę, a tu nagle weszła druga i zrobiła się taka piękna, niesamowita ściana dźwięku. Brzmienie gitar mnie powaliło, usłyszałem coś, co chciałem usłyszeć już przy nagrywaniu Smaku Ciszy i Dorosłych Dzieci, które powiedzmy sobie szczerze są nagrane tak, jak są. Kawaleria Szatana była dla nas czymś nowym, nawet rewolucyjnym, jeśli chodzi o brzmienie. Nie wiem jak to wtedy zrobił Piotrek Madziar (realizator-red.), czy się wtedy czegoś nowego nauczył, ale pamiętam moją reakcję, jak usłyszałem te gitary, zrobiłem wtedy „wow”. Kto wie, może to dodało nam wtedy przy nagrywaniu mocy, jakiegoś kopa, że to wszystko udało się uchwycić w tych nagraniach. To jest to, co najlepiej pamiętam. A jakieś szczególnie śmieszne bądź straszne historie? Chyba nie było nic takiego. Były normalne próby i przygotowania w Starym Browarze w piwnicach. Potem się przenieśliśmy do sali na piętrze w Estradzie Poznańskiej, bo piwnice w Browarze chcieli chyba na dyskotekę przerabiać… Co jeszcze mogę powiedzieć… Może to, że Kawalerię chcieliśmy nagrywać już w innym perkusistą, Tomkiem Goehsem, ale on się wtedy przestraszył i nie chciał nagrywać z nami tej płyty, dlatego na perkusji zagrał jeszcze Alan Sors. Zagrał oczywiście w porządku, ale później kiedy jednak dołączył do nas Goehs, to czuliśmy, że to jest ten perkusista, na którego czekaliśmy, w sensie grania świeżego i perfekcyjnego.

Czego się Tomek przestraszył?

Miał wtedy 17 lat, był młody i myślał, że sobie nie poradzi. Gdybyśmy mu zaproponowali, aby do nas dołączył i tylko grał koncerty, to kto wie, ale my zaproponowaliśmy od razu nagranie płyty, a to jednak jest duża odpowiedzialność. Myślę, że strach wtedy przeważył i ostatecznie nie podjął się tego zadania.

Myślałem, że się przestraszył tytułu albumu…

Nie, wtedy Tomek nie był tak religijny.

Pytam o tytuł, bo przez niego byliście przecież posądzani o satanizm

To prawda, do tej pory jesteśmy na czarnej liście, ale nie tylko my, także Arka Noego i 2TM2,3. To jest paranoja (Wojtek Hoffmann pije tu do kontrowersji związanych z koncertem przy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie w ramach Światowych Dni Młodzieży. Niektórzy uczestnicy twierdzili, że skoro muzyka jest gitarowa, to z pewnością jest też satanistyczna-red.) Wracając do tytułu- geneza jest bardzo prosta. Gdy usłyszeliśmy jaka muzyka wychodzi spod naszych palców, to między sobą mówiliśmy „kawaleria, kawaleria”, bo to wszystko, te rytmy, szło jak kawaleria. I nagle ktoś, może Grzesiek (Kupczyk, ówczesny wokalista-red.) zaproponował „Kawaleria Szatana„. My wtedy zrobiliśmy „wow, to jest świetny tytuł na płytę”. To było wtedy modne, przecież Kat też obracał się wśród takich tematów. Nie ma to jednak nic wspólnego z ideologią, przecież teksty są o czymś innym. Trzeba być bardzo niedoinformowanym, aby nas posądzać o satanizm.

turbo zespół

 

Mając świadomość tych kontrowersji, to gdybyś mógł cofnąć się w czasie o 30 lat, zdecydowałbyś się nazwać tą płytę inaczej?

Nie, nazwałbym ją dokładnie tak samo. Podobno Grzegorz kiedyś mówił, że ten tytuł nam zaszkodził, ale ja nie odczułem abyśmy mieli z tego powodu jakieś wielkie problemy. Przecież koncerty graliśmy normalnie, nikt nam ich nie odwoływał. W radiu też nie było takiej cenzury, bo ta która była, była polityczna. Nie było takich sytuacji, w której musielibyśmy żałować, że nazwaliśmy ten album tak, a nie inaczej. Poza tym ktoś, kto tworzy, powinien być wolny, bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie. Artysta powinien się kierować tylko i wyłącznie tym, czy mu się podoba, to co robi.

Pomyślałem o tym, że możesz żałować tego tytułu, kiedy spojrzałem na pierwszą wersję waszego plakatu zapowiadającego trasę- całość była po angielsku, nazwę płyty zapisaliście jako „Kawaleria…”, wyrzucając słowo „Szatana”. To był taki wybieg, aby nie prowokować prawicowych prawdziwków?

Dokładnie tak, tutaj masz w stu procentach rację. Wiadomo, co się teraz dzieje. W Poznaniu na przykład odwołali koncert Behemotha. Żyjemy w innych czasach. Nie ma już cenzury politycznej, ale jest bardzo mocna cenzura innego rodzaju. I tutaj faktycznie mógłby być problem. Gdyby wszędzie uderzała po oczach informacja, że będzie Kawaleria Szatana, to jestem przekonany, że w kilku miastach byłyby protesty i byśmy przez to nie zagrali. W tym momencie trzeba zacząć „oszukiwać”, tak to teraz niestety wygląda.

Pomówmy jeszcze przez chwilę o tekstach na tym albumie. Według mnie zrobiliście w tym aspekcie krok w tył. Na Dorosłych Dzieciach i Smaku Ciszy autorem słów był przede wszystkim Andrzej Sobczak. Napisał dla was teksty, które nie tylko trafnie opisywały ówczesne realia, ale także są aktualne (co w sumie jest smutne) do dziś. Kawaleria Szatana jest pierwszą płytą, na której tekstów Andrzeja Sobczaka nie było, sami byliście za nie odpowiedzialni i pojawiły się takie słowne potworki jak „straszny gad rozszarpał mi twarz, z tętnicy trysnęła krew„, czy „miażdżonych ludzi przenikliwy krzyk, łamanych kości trzask„. Zgadzasz się z moją opinią, że było to zejście poniżej dobrego poziomu? A może dla Ciebie, jako gitarzysty, nie jest to w ogóle istotne, o czym śpiewa wokalista?

Faktycznie, nie zajmowałem się wtedy tekstami. Nie miałem tego gdzieś, ale owszem, bardziej mnie interesowała muzyka, niż słowa. Po latach rzeczywiście można stwierdzić, że teksty Andrzeja Sobczaka są świetne, do tej pory mają wielką moc… Ja czasami się zastanawiałem, dlaczego Kawalerii nie puszczano w radiu, ale niewykluczone, że to właśnie przez teksty. Przez te okropne, straszne (w sensie obrazowości) teksty. Nie będę jednak ukrywał, że my byliśmy już wtedy zmęczeni tekstami Andrzeja, który pisał teksty owszem piękne, ale jednak polityczne. A my chcieliśmy uciec od tego, nie chcieliśmy się bawić w politykę. Nie chcieliśmy być zespołem, który walczy z systemem. Nas interesowała muzyka. Chcieliśmy grać- to było dla nas najważniejsze. Poza tym chodziło też o tak zwane ZAIKSy. Autor słów z automatu dostaje 50% pieniędzy, a Andrzej przecież nie był członkiem Turbo. Myśleliśmy też więc o interesie zespołu, aby te pieniądze zostały w naszych rękach. Wiadomo kto z reguły pisze teksty w kapeli- wokalista. Wtedy więc Grzegorz zabrał się za pisanie tych, może nie najwyższego lotu, tekstów. Pamiętaj jednak, że wtedy było zapotrzebowanie na teksty o jakichś potworach, czy po prostu fantasy. Sporo kapel metalowych takie miało, by wspomnieć na przykład Dio. Inaczej spojrzałem na teksty po przyjściu do zespołu Tomka Struszczyka (w 2007 r.-red). Słuchałem tego co śpiewa i zacząłem to porównywać właśnie do tekstów Andrzeja Sobczaka. Tomek pisze dobre teksty, takie które o czymś mówią i trafiają do młodych ludzi. Nie będziemy w dzisiejszych czasach dalej śpiewać o rycerzykach, czy innych śmiesznych rzeczach, to byłoby niepoważne. Powiem ci też, że miałem taki pomysł aby Andrzej znów zaczął dla nas pisać, ale nie zdążyłem tego załatwić, bo odszedł (zmarł w 2011 r.-red)

turbo tomek

Zagracie teraz Kawalerię Szatana, kilka lat temu graliście na trasie cały wasz debiutancki album, a jakie płyty w całości zagracie w przyszłości?

Bardzo bym chciał zagrać całego Ostatniego Wojownika. Niestety nie wszyscy w zespole są entuzjastami tego pomysłu (śmiech) Chciałbym też zagrać Smak Ciszy, ale tak okazjonalnie, bez specjalnej rocznicowej trasy. Po prostu wyjść na scenę i zrobić ludziom niespodziankę grając drugi album od dechy do dechy. Na pewno nie zagramy nigdy Epidemii, Dead End czy One Way, bo to jest historia, która nie powinna się wydarzyć pod szyldem Turbo. Ogólnie jednak jestem za tym, aby czasem zagrać jakieś nasze albumy w całości, lubię to. Sam teraz byłem na dwóch koncertach Steve`a Vai`a, który zagrał cały swój najlepszy album, „Passion and Warfare„. To jest fajna historia, myślę że publika lubi takie sprawy.

Niezbyt pochlebnie mówisz o Dead End i Epidemiach, a to według mnie jedne z najlepszych waszych płyt, a same Epidemie to zdecydowanie mój ulubiony wasz album.

Poważnie?

Tak, ale nie będę ukrywał, że pewnie w grę wchodzi też sentyment, bo to pierwsza płyta Turbo, jaką usłyszałem.

Rozumiem… Ja Epidemii nie lubię. Nie mówię, że to zły album, w sumie nawet dobry, bardzo dobrze nagrany, ale to nie jest płyta Turbo. To Wilczy Pająk powinien nagrać taki materiał. Zrobiłem wtedy wielki błąd, bo sobie odpuściłem. Czułem, że ja już tyle w przeszłości zrobiłem, że teraz niech się młodzi wykażą. Robert (Robert „Litza” Friedrich, ówczesny gitarzysta-red.) rzucał wtedy świetnymi pomysłami, młodość go rozsadzała, miał wtedy do powiedzenia bardzo dużo, ale powinienem był powiedzieć „stop, to nie jest muzyka Turbo”. Muzyka Turbo powinna być klasycznie thrash albo heavy metalowa, a Epidemie to był progresywny metal. Z Dead End sprawa miała się inaczej, bo ta płyta jest owocem bardzo poważnych zmian w składzie- nie było Andrzeja (Łysowa, gitarzysty-red.), nie było Grzegorza. Później z kolei zostałem w Turbo sam, ale nie zamierzałem przestać grać, chciałem robić to dalej, dlatego też powstał One Way. Słuchałem tego albumu dwa dni temu i powiem ci, że pomyślałem sobie „to jest naprawdę fajna płyta”. Szkoda tylko, że nie śpiewał na niej Grzegorz, wtedy byłaby bardziej pasująca do nas. Uważam, że Dead End i One Way są dowodem rozwoju; nie tylko zespołu, ale także mnie samego. Miałem wtedy 35 lat i zależało mi na tym, aby cały czas się rozwijać. Jestem częścią fajnego pokolenia. Kiedy zaczynaliśmy grać, były lata 80, a wtedy przecież rodziły się te wszystkie nurty i style: thrash metal, speed metal, później death metal. To wszystko działo się obok nas, a ja nie chciałem jako muzyk stać w miejscu, tylko wraz z zespołem iść do przodu. Stąd właśnie taki kierunek na tych albumach.

Skoro siedzimy w przeszłości, a Ty już wspomniałeś o Ostatnim Wojowniku, to pozwól, że zapytam Cię jeszcze, czy planujecie reedycję tego albumu? Dotychczas na kompakcie ukazał się tylko raz i od dawna nie można go kupić. W przeszłości widziałem, że niektórzy płacili za ten tytuł nawet 100 zł.

Będę szczery- to jest wynik niezrozumiałej dla nas polityki naszej wytwórni. Mamy przecież z nimi kontrakty na te płyty, a w sklepach niektórych płyt Turbo nie ma wcale. Obiecałem sobie, że w przyszłym roku, już po trasie,wyjaśnię niektóre sprawy, bo dostaję zbyt wiele sygnałów, że ludzie chcą kupić płytę, a jej nigdzie nie ma. Nie rozumiem takiego działania, bo przecież dla nich są to jakieś pieniądze, no i dla nas również. Jakiś czas temu, przed trasą z okazji 35 lecia zespołu, zaproponowałem Metal Mindowi zrobienie składanki. Dwie płyty- na pierwszej piosenki bardziej przebojowe, takie które mogłyby puszczać (w końcu) rozgłośnie radiowe, a na drugiej płycie mocniejsze oblicze Turbo. Jaka była odpowiedź? „Nie jesteśmy zainteresowani”. Jakiś czas później zobaczyłem, że podobna płyta już wyszła, ale zrobiona z okazji 25 lecia innego zespołu. Ręce mi opadły. W tym roku chcieliśmy wydać Kawalerię na winylu, znów usłyszałem odpowiedź „nie jesteśmy zainteresowani”. Wyobrażasz sobie? Wielka trasa koncertowa z okazji 30 lecia tego albumu, a wytwórnia nie chce wydać płyty analogowej. Wydali w tym formacie tylko Dorosłe Dzieci.

Zmieńmy w takim razie ton na bardziej pozytywny i porozmawiajmy o tym, co nas czeka w przyszłości. Wspominaliście, że macie już kilka utworów na nowy album. Co możesz o nim powiedzieć? Może znajdzie się na nim miejsce na te cięższe rzeczy, o których mówiłeś na początku naszej rozmowy?

Te ostrzejsze i cięższe numery, to mnie interesują tak „na boku”. Jeśli chodzi o Turbo, to będzie to tradycyjny, klasyczny metal. Tak to widzimy. Nie będziemy się bawić w żadne kalkulacje, nagramy album taki, jak chcemy. Nie mamy żadnej gwarancji, że jakiekolwiek media sięgną po ten album i zaczną nas nagle lansować, więc zostaje nam tylko zrobienie płyty, na jaką mamy ochotę. Po prostu. Tak właśnie zrobiłem z moją ostatnią solową płytą (Behind the Windows z 2015 r.-red.), nie liczyłem, że ktokolwiek będzie puszczał te piosenki, więc zrobiłem muzykę dla siebie. Nagle okazało się, że rozgłośnie radiowe zwróciły na ten krążek uwagę i usłyszałem swoje utwory na antenie. Było mi bardzo miło, bo recenzje były bardzo dobre. Szczerość wypowiedzi jest najważniejsza, bo ludzie to czują i wtedy jest dobrze. Wracając zaś do nowej płyty- będzie Turbowo, będzie ostro i melodyjnie.

Kiedy premiera?

Pojęcia nie mam. Część faktycznie mam już zrobioną, wszystko jest w komputerze. Z tego materiału, który przesłuchałem trochę rzeczy wywaliłem i zostały mi dwa numery, z których jestem bardzo zadowolony. Zostaje więc dalsza praca nad pozostałymi. Najważniejszy warunek jest taki, żeby mi się te piosenki podobały. Jeżeli ja jestem zadowolony, to znaczy, że nie było żadnego oszustwa, że te dźwięki wypłynęły ze mnie. Kiedy daję takie utwory na płytę, to słuchacz potem czuje, że to jest szczery materiał. Pewnie dlatego nasze albumy powstają tak długo i jest kilkuletnia przerwa między nimi. Choć są też i inne powody- lenistwo, problemy, moje poboczne projekty.

A co z nowym gitarzystą? Macie już kogoś?

Na razie gramy we czterech i na pewno tak zostanie do końca trasy. Myślę, że tak jest dobrze. Tylko jak gram solówki, to ludzie, którzy są przyzwyczajeni do podkładu, mogą marudzić. Z drugiej strony Bogusz (Rutkiewicz, basista-red.) przearanżował swoje partie, włącza przester i ostro dopierdziela. Powiem ci, że teraz jest większa moc, niż poprzednio, bo wszystko jest grane równiutko! Na próbach zawsze się staramy, aby to brzmiało perfekcyjnie, to znaczy moje zgranie z Boguszem, czy z bębnami. Dlatego mówię, że teraz to ma moc. Kiedy jest drugi gitarzysta, to musi wykazać się dobrą techniką i musi włożyć sporo pracy, żeby to było punktualne. Wcześniej różnie z tym bywało. Nie było najgorzej, ale precyzji jednak trochę brakowało. Będę jednak chciał, aby od przyszłego roku ta druga gitara była, bo nowa płyta na pewno będzie tego wymagać. Ale też i zespół lepiej wygląda jak jest pięć osób (śmiech)

turbo bogusz

Wojtku, zadałem już wszystkie pytania, dlatego też chciałbym podziękować za rozmowę.

Ja cię przepraszam, że czasem długo myślałem, ale jestem trochę wczorajszy. Wczoraj były imieniny mojej dziewczyny, wpadli goście, a ja przesadziłem z napojami chłodzącymi (śmiech)

Zastanawiałem się, czy cię zapytać, czy do tak długiej trasy trzeba się jakoś kondycyjnie przygotowywać, tym bardziej, że czasami będziesz występował dwukrotnie w ciągu jednego dnia, bo grasz jeszcze w The Klenczon Experience, ale chyba znam już odpowiedź- trzeba prowadzić rock`n`rollowy tryb życia (śmiech)

Nie, nie, haha. Przyznam jednak, że nigdy się specjalnie nie przygotowuję. To błąd, że nie jestem aktywny sportowo. Muszę coś z tym zrobić, bo lata mijają i za chwilę faktycznie może być problem z wyjściem na scenę. Na razie nic takiego nie ma na szczęście miejsca. Po koncertach to moi młodsi koledzy są jak trupy, a mnie roznosi energia. Dostaję takiej adrenaliny, że mogę fruwać. Nie wiem skąd się to bierze… Może stąd, że po prostu kocham grać i nie potrzebuję dodatkowych dopalaczy. Nigdy nie paliłem papierosów i nie palę do dziś, alkohol też mnie nie interesował. Potrzebowałem tylko wyjść na scenę, bo to był zawsze dla mnie największy narkotyk, potrzebowałem podłączyć gitarę, uderzyć w struny. I to było to. Gdybym prowadził ten rock`n`rollowy tryb życia o którym mówiłeś, to bym dzisiaj był w o wiele gorszej kondycji. A ja chciałbym, aby to tak wyglądało, że będę grał do końca życia, nawet jeśli nie będę już grał metalu. Jest tyle wspaniałej muzyki, w której można się pięknie spełniać. Gitara to instrument wszechstronny, mogę sobie siedzieć na przykład na scenie i grać jak BB King, grać rzeczy blues albo jazz rockowe. Gitara to jest coś naprawdę cudownego, daje możliwość całkowitej kreacji do samej śmierci.

Bardzo dobra puenta

Teraz tak sobie wymyśliłem (śmiech)

(Visited 11 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , .