Valborg: „Nuklearne promieniowanie i demony z kosmicznej otchłani”

Pierwsze podejście do rozmowy z Valborg zaplanowałem podczas jednego z koncertów, które zespół miał okazję niedawno zagrać wraz z formacją Pillorian. Pech chciał, że nie dotarłem. Utrzymując jednak kontakt z wokalistą i gitarzystą grupy, Christianem Kolfem, postanowiliśmy wrócić do tematu po zakończonej trasie. Jak wyszło? Przekonajcie się sami.

Miło mi, że znalazłeś choć chwilę na wywiad dla Kvlt. Po wydaniu Endstrand na pewno nie narzekacie na brak „roboty”, czego dowodem jest niedawno zakończona, europejska trasa z Pillorian. 

Po trasie należy wprowadzić nieco „wyciszenia” i ponownie nastawić swoje ciało oraz umysł do normalnego życia. Wszyscy więc wróciliśmy do swojej normalnej, codziennej pracy.  Oprócz tego staramy się ustawić kilka koncertów, a także zaczęliśmy pisać nowy materiał.

Jak dobrze pamiętasz, kontaktowałem się z Wami kilka dni przed koncertem w Poznaniu. Niestety znaczna odległość uniemożliwiła mi pojawienie się tego wieczoru U Bazyla. Powiesz coś o samym występie i przyjęciu przez naszą publiczność?

Poznań naprawdę przypadł nam do gustu i dodatkowo mieliśmy okazję zwiedzić miasto. Atmosfera, a także wszystkie rzeczy związane z naszymi pierwszymi odwiedzinami w Polsce były wspaniałe. Klub, organizatorzy, jak i sam koncert. Pamiętam, że niezwykle emocjonalnym momentem było zagranie utworu Vampyr. Z niekłamaną przyjemnością jeszcze raz tutaj zagramy!

Pytam z czystej ciekawości, tym bardziej że jeden z naszych redaktorów, przyjeżdżając przede wszystkim na Pillorian, określił Wasz koncert jako „dobrze zagrany, z zaangażowaniem, ale na dłuższą metę nudny”. Jak widać Valborg wywołuje skrajne emocje. To chyba dobrze, prawda?

Oczywiście. Przecież to niemożliwe być ulubieńcem wszystkich. Valborg to dość skomplikowany twór, ale cieszymy się z tego powodu. Są na tym świecie zespoły, które darzę wielką sympatią, ale nie słucham ich. Wybraliśmy swoją ścieżkę i jesteśmy jej całkowicie świadomi. Moim zdaniem to dobre podejście, bo muzyka zawsze płynie z naszych serc. Równocześnie rozumiemy i akceptujemy wszystkich tych, którym nie odpowiada nasza muzyka. Kogo to tak naprawdę obchodzi?!

Co do tych skrajności, chciałem podzielić się moim spostrzeżeniem. Gdy słucham Endstrand, czułem się jak na poligonie lub froncie. Do tego jeszcze Wasz ojczysty język, który – nie ukrywajmy – trochę podkręca całość klimatu tego wydawnictwa. Nawet okładka może przywodzić na myśl wojskowego trupa. Jakiś konkretny sprzeciw wobec obecnego obrazu świata? Myśleliście w ten sposób o tym wydawnictwie lub spotkaliście się z podobnymi opiniami?

W głowach mieliśmy całkiem inne wizje naszej okładki, ale nie udało się, by w jakiś rozsądny sposób je zrealizować. Pierwszy pomysł miał w dużej mierze wykorzystać modę oraz manekiny. Niemniej jednak, wojskowy trup w hełmie okazał się równie dobry. Spodobał się zarówno nam, jak i Prophecy, dlatego też postanowiliśmy go wykorzystać. My interpretujemy go jako swego rodzaju znak ostrzegawczy, który znajduje się pomiędzy zanieczyszczeniami, kosmosem i śmiercią. Utwory znajdujące się na Endstrand nie poruszają żadnej z wojen, jaka rozgrywa się w naszym świecie. To raczej album w klimacie sci-fi, gdyż opowiada o końcu świata. Nuklearne promieniowanie i demony w kosmicznej otchłani. Ok, jest jedna piosenka mówiąca o wspinaczce na Mount Everest, ale to wszystko. Rozumiem jednak tok myślenia innych ludzi, bo każdy z nas może interpretować naszą sztukę w takim kierunku, w jakim tylko chce. Wszystko jest ukryte za mocnymi, niemieckimi słowami, których głównie używamy w naszej twórczości. Moim zdaniem perfekcyjnie pasują dla ekstremalnego wokalu. Lubię też czasem pomyśleć, że w dzisiejszych czasach są ludzie, którzy wciąż boją się Valborg. To z jednej strony śmieszne, ale i naprawdę super, bo to tłumaczy czym jest metal! Z drugiej strony, taki kontrowersyjny zespół to dobry temat dla dziennikarzy, którzy mogą zrobić ekscytujący wywiad dla swoich czytelników.

Zainteresowałem się tymi skrajnościami, bo obecne czasy są – delikatnie mówiąc – niesprzyjające, mówię o polityce i wszelkich konfliktach socjo-ekonomiczno-religijnych, a to również znajduje odzwierciedlenie w muzyce. Przykładem może być Brujeria czy polski zespół Centurion, który dość dosadnie podkreślił swoją ostatnią EP swoje stanowisko wobec kultury islamskiej. Z drugiej strony wiadomo, że tego typu kwestie od zawsze nakręcały sztukę i muzykę. Jaki jest stosunek Valborg do takich połączeń? Warto mieszać muzykę i szeroko rozumianą politykę „w jednym kotle”?

Nie jesteśmy, nie byliśmy i nigdy nie zostaniemy politycznym zespołem! To zupełnie w nie w naszym stylu. Jesteśmy nihilistami. Nasz świat to okropne miejsce, który posiada sporo piękna w swoim wnętrzu. Niestety wszyscy powoli zaczynamy wariować. Dlatego więc warto zadać sobie pytania: dlaczego ja, wrażliwa osoba, ładuję cały ten syf do mojej muzyki? Czy daje mi to jakąś nadzieję bądź ucieczkę? Czy taki mały zespół, jak Valborg, zmieni świat ze swoim metalem? My jedynie staramy się zostawić ślad w tym świecie, dać kilku zdesperowanym duszom jakąś część energii oraz siły dla ich podróży do grobu. Wydaje mi się, że zespół pokroju Rage Against The Machine zainspirował część osób do zrobienia jakichś dobrych rzeczy, ale oni są totalnie inni. Poza tym to był czas „przed internetem”.

Wierzysz w spisek NWO?

Nic na ten temat nie wiem, ale jedna rzecz jest pewna. Jeżeli ludzie trzymają swoje pieniądze i ich nie wydają, to system czy też państwo nie może funkcjonować. Obrót gotówki, pieniądze są i ich nie ma. Chciwość jest głupia, ale wynika ze strachu. Moim zdaniem większość negatywnych działań człowieka wynika po prostu z jego natury, która polega na niszczeniu i odbudowie. Jak sam widzisz, ciężko być jednostronnym w tej kwestii. Chciwość jest zła, ale powstaje na skutek strachu przed śmiercią, jak i chęci przeżycia. Jeżeli system zostanie zakłócony, to jest to dobre dla natury. Jak wiadomo chaos jest fundamentem jakiejkolwiek ewolucji i rozwoju.

Czy może jednak chodzi o wojnę duchową? Nie dosłowną, ale być może Valborg jest takim bojownikiem do walki o ludzkie przekonania i starający zmienić się ich myślenie, to głębsze i bardziej moralne?

To zdecydowanie bardziej nasza działka. Jesteśmy głupi, ale jednocześnie też nie jesteśmy głupcami. Jesteśmy tym – czym jesteśmy. Często powtarzamy: nie staraj się kopiować, myśl poza schematami i próbuj stworzyć coś nowego. Myśl dla siebie i koncentruj się też na innych rzeczach. 

Jeżeli jednak chodzi o muzykę, nie będę ukrywał, że dopiero dzięki Endstrand poznałem Waszą twórczość. Muszę przyznać, że cały krążek ma dość chwytliwy i przebojowy charakter. Można by rzec, że nawet momentami piosenkowy. Jaka muzyka Was inspirowała lub czego szukaliście, tworząc ten album?

To dobre pytanie, ale tak naprawdę nie wiem. Po prostu to zrobiliśmy i tyle. Chyba najbardziej inspirowały nas rozmowy wewnątrz zespołu. Przed rozpoczęciem pisania materiału postanowiliśmy wykreować zupełnie nowy świat, który miał stanowić fundament dla muzyki. Na Endstrand było to uczucie wspomnianego już kosmicznego promieniowania. Zresztą, jeżeli czytałeś nasze starsze teksty, to wiesz, iż zawsze tak było. Natura, kosmos i wojna. Jest tam też dużo zabawy. Nie jesteśmy poważnym zespołem, uwierz, że śmiejemy się naprawdę często. Natomiast z drugiej strony jesteśmy bardzo poważni. Jak widzisz, ciężko mówić o nas w kategoriach czerni i bieli, jesteśmy kolorowi i nieprzeźroczyści.

Mimo tego jak Estrand jest hałaśliwym i pyskatym wydawnictwem, a przynajmniej tak go odczuwam, to utwory niezwykle łatwo zostają w pamięci. Można by powiedzieć, że są trochę pisane pod koncerty. Zarówno te marszowe, jak i szybsze, bardziej punkowe kawałki.

Masz rację. Chcieliśmy stworzyć więcej chwytliwych i miażdżących numerów, dlatego na scenie mamy z tego powodu niesamowitą zabawę. Co było też naszą główną intencją.

Ciekawi mnie zamysł Waszego klimatycznego klipu do utworu Plasmabrand. To dość ciężka, wręcz narkotyczna podróż. Planujecie stworzyć kolejne? Czy któryś z utworów chcielibyście szczególnie zobrazować?

Wydaje mi się, że będzie to jedyne wideo, jakie zrobimy dla Endstrand. Niestety, ale nie mamy środków na kolejne. Mamy jednak szczęście, że dostaliśmy szansę pracować z tak miłą i profesjonalną ekipą podczas pracy nad klipem. Wiedzieli jak się do tego zabrać. W przypadku teledysku było podobnie jak ze wszystkimi rzeczami w Valborg. To po prostu „stało się”. Wszystko przygotowaliśmy i zaczęliśmy płynąć. Obyło się bez wielkich planów, pojawiło się kilka małych pomysłów, które po prostu zrobiliśmy i zadziałały. Na tym polega magia Valborg. Niezbyt lubimy ludzi, którzy z dokładnością planują każdy swój kolejny krok, a już na pewno nie jesteśmy tego typu zespołem.

Z mojej strony to by było na tyle. Jeszcze raz dzięki za chwilę i ostatnie słowa należą do Ciebie.

Dziękuję za rozmowę! Doceniam każdego, kto choć trochę interesuje się naszym zespołem, dlatego życzę Tobie i czytelnikom wszystkiego dobrego!

 

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .