Workie (Bandog): „To jest hard core, a nie rurki z kremem”

Na pewno znacie to uczucie, kiedy po pierwszym usłyszeniu danego utworu w głowie wybrzmiewa jeden charakterystyczny element i nie sposób go zapomnieć.  Łukasz „Workie” Nowicki to wokalista, którego uwielbiam przede wszystkim za partie wokalne na płycie Diablos Tequilos zespołu Tuff Enuff. Jednak moja przygoda z jego głosem zaczęła się rok wcześniej przy okazji obejrzanego teledysku Bandog w publicznej telewizji (#kiedyśtobyło).

Workie powraca z Bandogiem i nową płytą Way To Disorder (recenzja) i dzięki Defense Records mogłem z Łukaszem porozmawiać zarówno o starych dziejach,  problemami z wydaniem nowej płyty, jak i kilku innych kwestiach. Zapraszam do lektury.


Wasz zespół pamiętam z lat 90., kiedy to w programie Clipol można było zobaczyć klip do utworu Blood On Ice. Jak wspominasz te czasy, kiedy muzyka alternatywna miała swoje miejsce w publicznej telewizji?

Tak, pamiętam ten program, choć nie było tej alternatywy zbyt wiele, zdarzało się jednak nawet w telewizji państwowej trafić na bandy typu Dezerter, Armia, Kryzys, a czasem nawet Vader. Nasz klip poleciał kilka razy, chyba dlatego że były dość dynamiczne ujęcia z meczów NHL (śmiech).  Poza tym wtedy MTV czy Atomic TV miały takie bloki programowe w nocy z alternatywną muzą. Teraz takiej muzyki w TV nie uświadczysz, ale jest internet, który ma dużo większą siłę niż jakakolwiek telewizja, więc kapele mają dużo łatwiej. Zresztą nie odczuliśmy wtedy, żeby dwa klipy i 3 wywiady jakoś wymiernie pomogły nam w promocji zespołu. Ale fajnie było pijąc piwo w knajpie, zobaczyć swój teledysk .

Czym jest dla Was właściwie Bandog? To odskocznia od dnia codziennego, tego całego szarego życia? Czy może planujecie tak na 200% pokazać się „na scenie”?

Nasze życie nigdy nie było szare!  I nie musimy od niczego odskakiwać.Ja gram muzykę HC od 32 lat (!), z krótką przerwą na leczenie. Jestem już starym dziodem i pewnie w czasach, kiedy zakładałem pierwszy skład, czy też  jak grałem w U.O.M. przyszłe mamy dzisiejszych „scenowców” właśnie kończyły podstawówkę (śmiech). Podobnie reszta kapeli, więc granie jest integralną  częścią naszego życia, a nie odskocznią od jakichkolwiek problemów.  To  raczej czasem granie te problemy generuje (śmiech). 

Płyta Way To Disorder miała sporo problemów, aby zaistnieć na muzycznym rynku. Zdecydowana większość materiału została zarejestrowana 18 lat temu. Co się stało? Co wpłynęło na tak gigantyczne opóźnienie?

No cóż, po prostu straciłem głos. Już po trasie, na której śpiewałem 14 dni z rzędu z anginą, zaczęło się coś niedobrego dziać. Materiał był nagrany, ale mnie udało się zarejestrować jedynie Jest Sobota i przestałem właściwie mówić. Okazało się, że to nie jest jakieś mechaniczne uszkodzenie głosu, tylko rodzaj wirusa nadającego się do operacji. Zresztą lekarze nie dawali mi zbyt wiele szans na to, że ktokolwiek mnie usłyszy przez telefon, o śpiewaniu nie było  w ogóle mowy. Zespół zawiesił działalność, a właściwie przestał istnieć. Załamany, że nie będę więcej śpiewać, skupiłem się na gitarze i założyłem No More Hippies. Zresztą 3/5 tego składu jest obecnie w Bandgod.

Wow, to bardzo przykra sprawa. Współczuję. Workie, a czy po udanych operacjach gardła zamierzasz pokazać swoje możliwości gdzieś oprócz Bandog? Osobiście cholernie dobrze wspominam płytę  Diablos Tequilos zespołu Tuff Enuff.

Heh, też mam sentyment do tej płyty, choć to nie były do końca muzycznie moje klimaty – lubię ten materiał. Zaśpiewałem go po swojemu. Poznałem  te utwory dopiero w studio.  Sivy i Ziuta przyjechali do Krakowa z pytaniem, czy nie zaśpiewałbym w Tuff Enuff, bo nagrywać będą nowy LP – to był poniedziałek – więc pytam kiedy wchodzimy do studia? A oni na to, że w środę. Wracając do Twojego pytania, po pierwsze Tuff już zakończył działalność. Po drugie, na 3-kę wrócił Taracha, który świetnie sobie poradził. Mnie nie do końca udało się przekonać wszystkich starych fanów Tuff –  dla niektórych byłem zbyt hard core’owy, więc podzielili się na tych, którzy Diablos uwielbiali, i tych, którzy uznali moje zatrudnienie w tej kapeli za zdradę (śmiech). 

Nie, nie zamierzam się udzielać wokalnie nigdzie poza moją macierzysta kapelą. Bandog absorbuje całą moją uwagę.

Co do stanu zdrowia Twojego gardła, czy już wszystko jest w porządku w 100%, czy musisz się specjalnie jakoś oszczędzać podczas śpiewania?

Przeszedłem 3 operacje w ciągu dwóch lat, na szczęście medycyna przez te lata poszła na tyle do przodu, że właściwie nie ma śladu jakiejkolwiek ingerencji. Nie, poza kontrolowaniem gardła u laryngologa co pół roku nie muszę się oszczędzać. Śpiewam tak jak dawniej, może odrobinę obniżył mi się głos, ale to nawet lepiej.

A gdyby ponownie po Twoją osobę zgłosili się chłopaki z Tuff Enuff, to dałbyś się namówić?

Nie. Bandog zajmuje mi wystarczająco dużo czasu i niech tak zostanie.

Wracając więc do Bandoga. Według mnie różnica pomiędzy „starym” a „nowym” Bandogiem jest taka, że wcześniej motorem napędowym była ciężka gitarowa muzyka, a dęciaki były lekkim urozmaiceniem całości. Nowa płyta jest lżejsza i zdecydowanie bardziej ska niż HC. Skąd ta zmiana? Czy to ówczesny młodzieńczy bunt?

(śmiech).my nigdy nie byliśmy młodzi jak Herod, a tak poważnie – te utwory są dość melodyjne, jednak grane na żywo zyskują dużo więcej mocy! Zestaw koncertowy dobraliśmy tak, że jednak 75% materiału to będą utwory HC, a w 25% SKA. I w tę stronę zamierzamy iść z następnym materiałem. To będzie hard core z elementami Ska a nie odwrotnie. Bliżej nam do klimatów Murphy’s Law niż MMB. Ja nie słucham czystego ska w ogóle, chłopaki też nie. Toasters jest jedyną kapelą grającą czyste ska, jaką trawie, reszta brzmi jak z wesela albo z dożynek. U nas jest to mocno poprzeplatane i taki był zamysł, żeby czad urozmaicić bujanką, ale nie jest to pitolenie w stylu makumby. Zrezygnowaliśmy celowo z sekcji dętej, te utwory teraz brzmią mocniej, inaczej niż na płytach, ale naprawdę dobrze. Na liście koncertowej są również numery z pierwszych dwóch albumów i to właśnie te z wykopem.

Z tego, co wiem, mieliście problem z wydaniem, bo wytworni nie spodobał się jeden z utworów na płycie. To prawda? Opowiedz proszę jak to było i o co mieli ten „ból”?

Rzeczywiście pierwsza wytwórnia, która się do nas zgłosiła była bardzo zainteresowana wydaniem Bandoga. Właściwie wszystko było dogadane, nawet płyta matka pojechała już do tłoczni,  kiedy pojawił się nagle problem tekstu jednego z utworów, czyli Rainbow. Utwór ten jest komentarzem do  ekspansywnej działalności lobby związanego ze środowiskiem LGBT. Nie jest wymierzony w odmienne orientacje seksualne, nie obchodzi nas kto z kim sypia, i czy ma chłopaka, czy dziewczynę, albo nawet dwie. Jest raczej krytyką nachalnej i bardzo roszczeniowej postawy mniejszości, które żądają nowelizacji  praw adopcyjnych,  uważając, że jakikolwiek sprzeciw wobec ich postawy jest łamaniem demokracji i wszelkich swobód. Fakt – tekst jest dość mocny, ale raczej prześmiewczy, a poza tym to jest hard core, a nie kurwa rurki z kremem i  cenzurowanie tekstów tak, aby spełniały normy poprawności jest lekką przesada. Tak zwana „scena”, jak i cały punk, walcząc o swobody wypowiedzi, równocześnie chce  zakładać kaganiec wszystkim,  którzy w jakikolwiek  sposób odstają od ideologicznej jedynie zresztą słusznej linii aktywu. To kurwa jakiś absurd. I coraz mniej ma wspólnego z HC, jaki znam, i na jakim się wychowałem. Wytwórnia naciskała, by z tego utworu zrezygnować, byłby to jednak jakiś fałszywy kompromis, więc poszukaliśmy innego wydawcy. Pojawiło się Defense Rec., które okazało się optymalnym rozwiązaniem dla nas.

W marcu poinformowaliście, że album ukaże się zarówno na CD jak i winylu. Od premiery CD minęło już kilka miesięcy, kiedy możemy się spodziewać „czarnego placka”?

Był taki plan z pierwszym wydawcą,  że trzy tygodnie po CD ukaże się również winyl. Mamy nawet specjalnie zrobiony mastering na czarną płytę. Sprawy się jednak lekko skomplikowały i na winyl trzeba będzie jeszcze trochę zaczekać. Na razie umieściliśmy za to całą dyskografię Bandog, tzn. 3 płyty i unikatowe demo z 1993 roku. Można to wszystko znaleźć na głównych platformach typu Bandcamp, Spotify, iTunes czy Tidal.

Skoro jesteśmy przy temacie wydawnictw, to czy myślicie o wznowieniu starych tytułów? Chyba nie jeden fan chciałby przytulić poprzednie materiały na fizycznym nośniku.

Sam bym chętnie przytulił jedynkę i dwójkę, bo wszystkie dawno beztrosko rozdałem i teraz  nie mam, a na Allegro były w takiej cenie, że mnie nie stać. Myślimy o reedycji, jednak wydanie trzech płyt na winylach to spory koszt, więc może jednak najpierw trochę pogramy i zobaczymy, czy jeszcze ktokolwiek chce tego słuchać?

Dotychczas ogłosiliście jedną datę koncertu, czyli tylko krakowianie (wydarzenie) będą mogli zobaczyć na żywo Bandog. Czy pracujecie nad kolejnymi przystankami trasy koncertowej?

Oczywiście, że nie tylko krakowianie mogą przyjechać na koncert Bandoga, każdy z poza miasta, jeśli tylko załapie się na PKS również może śmiało walić na koncert! Ale na poważnie, ponieważ mieszkamy w różnych miejscach w kraju i zagranicą, logistyka jest nieco skomplikowana. Co 2-3 miesiące, o ile będzie zainteresowanie, możemy grać gigi w 3-4 -dniowych blokach. Być może uda się zagrać jakieś festiwale w Europie. Więc gdyby ktoś był zainteresowany organizacją koncertu w swoim mieście, na pewno bez trudu się z nami może skontaktować na stronie zespołu.

Czy partie instrumentów dętych będziecie dogrywać z sampli czy ułożycie setlistę bez „tych” utworów?

Zastanawialiśmy się czy szukać „dętek” na koncerty,  czy też zaaranżować  utwory  na bardziej surowe. Choć znalezienie instrumentalistów na koncerty nie stanowiłoby jakiegoś większego problemu, wybraliśmy opcje drugą. Będziemy grali z większym wykopem.

Zastanawiałem się również, z kim moglibyście zagrać na takowej trasie? Do jakiej sceny Waszym zdaniem jest Wam bliżej: HC czy metalowej?

Możemy zagrać z każdym, kto nie jest jakimś ekstremistą mieszającym  politykę do muzyki. Kapele niosące jakiś nazbyt ideowy przekaz, obojętne, z której to skrajnej strony, nie będą nam po drodze. Od zawsze byliśmy w nurcie HC, choć są i tacy, dla których właśnie ze względu na apolityczno-uliczny przekaz do tzw. „sceny HC” nie należymy. Tylko co to tak naprawdę ma za znaczenie? 

To tak na rozluźnienie – nazwa zespołu wzięła się od rasy psów, które posiadaliście. Czy nadal jesteście właścicielami tych czworonogów? Te psiaki mają coś szczególnego w sobie?

Tak, dawno temu miałem takiego psa, zresztą był tego cały miot, niesfornych, dożartych, wszystko niszczących szkrabów. Wszystkie pieski mają w sobie coś szczególnego, bez względu na rasę. A nazwa w staro-angielskim [bandogge] oznacza psa, spuszczanego nocą z łańcucha i po prostu dobrze brzmi. Teraz mam sunię pitbulla.

Uważam, że artyści związani z ciężką muzyką są wyjątkowo otwarci na różne gatunki muzyczne. Tak więc podziel się proszę nowiną, co nie-rockowego/hard core’owego i nie-metalowego lubisz słuchać. Co byś mi ciekawego polecił ?

Słucham głównie jednak HC we wszystkich jego odmianach, ale lubię czasem muzykę klasyczną zwłaszcza Beethovena, Rossiniego, słucham też Stinga, czasem Massive Attack, i uwielbiam soundtrack z Blues Brothers.

Czego najbardziej oczekujesz po wydaniu płyty? Chcesz się przebić do większej świadomości młodych ludzi z muzyką Bandog, czy może obecnie nie ma to dla Ciebie znaczenia?

Nigdy nie myślałem, żeby się utrzymywać z muzyki, skończyłem szkołę muzyczną w klasie fortepianu jako młody chłopak. Gdybym chciał z tego żyć, to wybrałbym granie na statku albo uczenie dzieci zamiast łupania riffów po piwnicach (śmiech). Ale każdy, kto coś tworzy, podświadomie liczy na dotarcie do jak największej grupy odbiorców, jeżeli mówi, że tak nie jest, to kłamie. Nigdy nie miałem jednak pragnienia bycia rozpoznawalnym czy popularnym, o ile w tym gatunku to w ogóle możliwe. Wystarczy mi, jak ktoś podchodzi do mnie i mówi: zajebista muza …podoba mi się!!!  To najlepsze uczucie!

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , .