Athlantis – „Chapter IV” (2017)

Można założyć, że Chapter IV to czwarte wydawnictwo włoskiego Athlantis. W rzeczywistości jest to jednak trzecia płyta zespołu, gdyż drugi album, nagrany w 2008 roku, Metalmorphosis, do tej pory nie ujrzał światła dziennego. Athlantis powstał w 2003 roku z inicjatywy basisty Steve’a Vamasa, który znany jest m.in. z grupy Mastercastle. Zresztą jeden z gitarzystów oraz perkusista to również muzycy grający w tym drugim zespole. Przez Athlantis przewinęli się swego czasu również członkowie Labyrinth i Sadist. Tyle historii, przejdźmy do muzyki.

Chapter IV ukazał się marcu 2017 roku nakładem Diamonds Productions i zawiera 10 utworów, które trwają trochę ponad trzy kwadranse. Przeważają dynamiczne i szybkie kompozycje, oparte na znanych power metalowych zagrywkach, wywodzących się z niemieckiej szkoły tego gatunku. Myślę tu głównie o pełnych wigoru, melodyjnych riffach, miłych dla ucha liniach wokalnych, które na szczęście nie odwiedzają zbyt wysokich rejestrów. Gdzieś w tle ukryte są bardzo subtelne klawisze, nadające delikatnego, symfonicznego klimatu, ale nie pozbawiające muzyki jej ciężkości. W partiach wokalnych przebijają się nuty melancholii i smutku, chociaż w Our Life wokale są bardziej agresywne, ale w tym przypadku odpowiada za nie gościnnie występujący Davide Dell’Orto. Inni zaproszeni wokaliści to Roberto Tiranti (usłyszmy go w utworach Master of My Fate oraz Our Life) oraz Jack Spider, który odpowiada za wokale w Crock of Moud, najspokojniejszym utworze na płycie. W zamykającym płytę The Final Scream za perkusją zasiadła Barbara D’Alessio. Sam kawałek jest instrumentalną kompozycją, która cofa słuchacza do początku lat 90., kiedy to hard rockowa i heavy metalowa muzyka gitarowa miała swoje 5 minut.

Prywatnie płyty dzielę na kilka grup i Chapter IV należy do tych albumów, które podeszły mi od pierwszego przesłuchania. To muzyka, której dobrze mi się słucha, która wprowadza mnie w dobry nastrój swoim pozytywnym duchem oraz wplecionymi pomiędzy dźwięki romantyzmem i wrażliwością. Odnoszę wrażenie, że tworzenie muzyki, w której ciężar przenika się z lekkością przychodzi Włochom w naturalny sposób. Jakby mieli to w genach. Odbiór płyty burzą mi Just Fantasy i Reset, które nie pasują w moim odczuciu do harmonii Chapter IV. W ogólnym rozrachunku jest to jednak może nie najbardziej oryginalny, ale jednak zagrany z wirtuozerią i emocjonalny power metal, i z pewnością jeszcze nie raz wrócę do tej płyty.

Ocena 6,5/10

Łukasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .