Hate – „Tremendum” (2017)

Cieszy mnie niezmiernie forma, jaką od lat prezentuje (prowadzony przez zaprawionego w boju ATF Sinnera) zespół Hate. Tym stwierdzeniem nie zaskarbię sobie z pewnością sympatii malkontentów, których liczba – w przypadku tej kapeli – jest w naszym kraju dość spora. Doleję więc nieco oliwy do ognia i dodam, że nie tylko dziwi, ale i bawi mnie upór z jakim nieustannie podnoszone są przez niektórych słuchaczy argumenty sortu „kalka z Behemoth”, albo super wdzięczne „kiedyś to było, a teraz to już nie jest”.

Hate wytrwale i  stanowczo kroczy obraną blisko dekadę temu ścieżką nowoczesnego, przebojowego, klimatycznego death metalu, wydając nowe krążki z godną odnotowania regularnością. Co bardzo ważne – podobnie jak częste perturbacje personalne – nie wpływa ona negatywnie na wysoki poziom muzyczny, cechujący ten skład. Duża w tym zasługa samego Adama Buszko, który utrzymuje kurs zespołu na właściwych torach, odpowiadając nie tylko za samą muzykę, ale również w dużym stopniu za kwestie producenckie i organizacyjne.

Nie sprawdziły się nieśmiało czynione zapowiedzi, zgodnie z którymi Tremendum miało stanowić odejście od klimatów znanych z „tryptyku” ErebosSolarfleshCrvsade. Planowany powrót do industrialnych brzmień nie jest na krążku specjalnie wyczuwalny (choć nie twierdzę, że nawiązań do takowych brakuje – vide Asuric Being, Numinosum czy Sea of Rubble).

Dość ciekawie prezentuje się koncept płyty, oscylujący wokół tematu śmierci, ukierunkowany na duchowość, filozofię oraz wierzenia przedchrześcijańskie. Tematyka szczególnie mocno zaakcentowana została nie tylko cover artem i tytułem longa, ale również takimi numerami jak Asuric Being, Svarog’s Mountain, Numinosum, Fidelis Ad Mortem czy odśpiewanym w części po polsku Walk Through Fire. Jest moc.

9 premierowych kompozycji utrzymanych zostało w doskonale znanej z poprzednich płyt blackened death metalowej stylistyce, cechującej się słusznymi pokładami intensywności, groove’u i przebojowości, którą w muzyce zespołu bardzo lubię. Mógłbym Tremendum zarzucić rzecz jasna powtarzalność, hermetyczne eksploatowanie wypracowanych schematów czy brak progresu, ale – szczerze powiedziawszy – czyniłbym to wyłącznie na siłę.

Jeżeli muzyka, mimo wspomnianych cech, wciąż potrafi bawić i przynosi przede wszystkim pozytywne odczucia, nie sposób nie pisać o niej dobrze. Co istotne, mimo znanego i osłuchanego charakteru całości, materiał ten w żadnym wypadku nie nudzi. Ba, słucha się go z ogromną przyjemnością, nawet przy kilkukrotnym zapętleniu.

Na pochwałę zasługują świetne partie solowe, których ilość oraz poziom potrafi zaskoczyć. Co istotne, solówki nie zdają się być wrzuconymi bezmyślnie popisami instrumentalnymi. Wręcz przeciwnie – partie bardzo zgrabnie uzupełniają motywy poszczególnych kawałków, co dobrze świadczy o pomysłowości i kompozytorskim wyczuciu ATF Sinnera.

Nie omieszkam pochwalić również perkusyjnego wkładu, poczynionego przez na dobre zadomowionego w zespole Pavulona. Chłopak nie traci impetu i udowadnia tym albumem, że w lidze polskich drummerów zajmuje lokatę umiejscowioną w ścisłej czołówce.

Nie ma większego sensu tworzyć elaboratów na temat brzmienia tego krążka – zarejestrowany w Sound Division Studio (instrumenty, partie wokalne, miks i master) i Custom 34 Studio (ślady perkusji) longplay brzmieniowo nie bierze jeńców, muzyka jest masywna i ciężka, nie tracąc przy tym nic z czytelności i selektywności.

Cóż mogę dodać – nietrudno po lekturze tego tekstu dojść do wniosku, że lubię Hate jak jasna cholera. Tremendum ten stan rzeczy jedynie cementuje. Czekam na okazję sprawdzenia nowego materiału na żywo, choć nie jest sekretem, że biorąc pod uwagę częstotliwość występów zespołu w Polsce, trochę wody w Wiśle może do tego czasu upłynąć.

Ocena: 9/10

Synu
(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .