Nekkrofukk – „Blood Vomit Tribute to the Infernal Goatlords” EP (2016)

Nekkrofukk, a konkretnie Lord K, nie pozwala swoim wielbicielom o sobie zapomnieć i co rusz częstuje kolejnymi wydawnictwami. Minęło kilka miesięcy od ukazania się albumu Ejakkulation Evil Storm of Perverse Goatsodomy, gdy we współpracy z Putrid Culd, światło dzienne ujrzała kolejna płyta, na której Lord K oddaje hołd swoim idolom, tudzież mistrzom, zatytułowana Blood Vomit Tribute to the Infernal Goatlords.

Płyta, a konkretnie EP-ka, podzielona jest na dwie części: Side Darkness i Side Evil. Pierwszą z nich, a zarazem cały album otwiera ceremonialne intro Diabolus Domini, będące niczym innym, jak wstępem do satanistycznej mszy. Kapłan wypowiada inwokacje do Szatana, słychać pomruk wyznawców, dzwonki liturgiczne i organy. Chwilę później przechodzimy do dania głównego albumu, czyli czterech coverów. Na pierwszy ogień idzie Call From The Grave nieodżałowanego Bathory. Wersja Nekkrofukk jest odrobinę wolniejsza od oryginału i cięższa, ale nie mniej surowa. Lord K dorzucił od siebie odgłosy powstających z grobów umarłych, mlaskanie ciał, odgłosy walki i wrzaski mordowanych. W tej interpretacji zabrakło mi jednak słynnego motywu z Marszu Żałobnego, który jest zawarty w pierwowzorze. Następny w kolejce to Horus/Aggressor szwajcarskiego Hellhammer. Lord K utrzymał bluźnierczy wydźwięk oryginału, a nawet nieco go podkręcił za sprawą swoich charcząco-warczących wokali. Podobnie jak w przypadku utworu Bathory, tempo jest wolniejsze, niż prezentowali na swojej płycie Szwajcarzy.

W drugą część albumu wprowadza nas In League With Satan ojców black metalu, czyli Venom. W oryginale utwór ten jest przesiąknięty duchem Motorhead, którego zabrakło mi w tym wykonaniu. Pomimo tego rockandrollowy sznyt został utrzymany. Wydawnictwo zamyka The Gate of Nanna z repertuaru fińskiego Beherit. Nawiedzony i bluźnierczy charakter tego kawałka został w pełni oddany i to mimo dosyć zaskakującego, sielankowego zakończenia.

Nie jest mi łatwo ocenić tego typu wydawnictwo, ale podoba mi się to, że Lord K przerobił te cztery klasyki na swoją modłę, a równocześnie starał się zachować ducha, w jakim byłe nagrane. Dzięki temu od razu słychać, że z jednej strony to płyta Nekkrofukk, a z drugiej nie trudno się zorientować czyja kompozycja jest właśnie grana.

Pozycja ewidentnie dla kolekcjonerów i koneserów klasycznej szkoły black metalu.

Ocena 6,5/10

 

Łukasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .