Vampyromorpha – „Fiendish Tales Of Doom” (2016)

Ze względu na to, że wytwórnia TrollZorn Records podesłała nam tylko płytę CD w wersji promo i na dodatek w białej kopercie, zmuszony byłem na własną rękę poszukać informacji o zespole i wydawnictwie. Nie ukrywam, że zabrało mi to trochę czasu, nawet na Metal Archives nie ma zbyt wielu szczegółów, ale ostatecznie dokopałem się, że ten materiał został oryginalnie wydany przez niemiecki duet własnym sumptem w 2015 w wersji elektronicznej, tyle że pod tytułem Six Fiendish Tales of Doom and Horror…, a prezentowany materiał to wydanie na CD, wzbogacone o cover Fleetwood Mac I Am So Afraid. Naprawdę wytwórnia mogłaby się lepiej postarać, ale zostawmy to i przejdźmy do sedna sprawy, czyli muzyki.

A muzyka na tym albumie jest co najmniej miłym zaskoczeniem. Bawarczycy oferują słuchaczowi, może nie najbardziej nowatorską, ale mimo wszystko porywającą kombinację heavy i doom metalu. Heavy metal wnosi do muzyki żywiołowość, epickie solówki, energię natomiast doom metal, głównie za sprawą wszechobecnych hammondów oraz tematyki tekstów, obracających się wokół czarownic, śmieci, piekła i demonów, dodaje elementy mistycyzmu, mroku, grozy starych, czarno-białych horrorów. Zaledwie sześć utworów, plus wspomniany cover, i każda z nich, to mówiąc wprost, petarda. Świetne, nośne melodie, kapitalne, różnorodne wokale, klimat. Spodziewałem się, że trwający ponad 9 minut Satan’s Palace (najdłuższy na płycie) będzie typową doomową kompozycją, zbudowaną z ciężkich, walcowatych riffów, a tymczasem cały kawałek to ostra jazda z krótkimi przystankami.

Ze względu na tego typu niespodzianki lubię sięgać po materiały, o których nic nie wiem i które nic mi nie mówią, a w ostateczności dostarczają mi pozytywnych emocji i przeżyć. Na tym albumie trudno jest wykazać zdecydowanie najlepszy, jak i odstający od reszty kawałek. Wszystkie trzymają równy poziom, a równocześnie każdy z nich ma swój unikalny charakter. Otwierający płytę Deliver Us from the Good wyróżnia się odmiennymi partiami wokalnymi, które nie występują w kolejnych utworach i przy okazji nie zapowiada tego, co się będzie działo dalej. Häxanhammer i Peine forte et dure przenoszą nas w czasy polowań na czarownice a wspomniany Satan’s Palace wywołuje lekkie uczucie grozy. Mam nadzieję, że wytwórnia da wsparcie zespołowi, bo szkoda by taka muzyka przeszła bez odzewu.

 

Ocena: 8/10

Łukasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .