Vuolla – „Blood. Stone. Sun. Down.” (2016)

Skłonność Finów do depresji jest faktem powszechnie znanym, ale może właśnie dzięki tej przypadłości, w muzyce części zespołów z kraju reniferów i Św. Mikołaja słychać tę przyjemną nutkę melancholii i nostalgii. Tak jak na przykład w dźwiękach tworzonych przez istniejący od 2009 kwintet Vuolla, który w tym roku nakładem Schwarzdorn Production wydał debiutancki album Blood. Stone. Sun. Down. . Osiem utworów, 66 minut klimatycznej muzyki, łączącej w sobie elementy doom, death metalu oraz post-rocka.

Jasna sprawa, że zespołów grających w takich klimatach jest setki, a nawet tysiące. Muzyka Vuolla posiada jednak pewne elementy, które wyróżniają ją spośród innych tego typu grup. Jednym z nich jest wyjątkowo smutna barwa głosu Kati, która wraz z nie mniej smutnymi klawiszami buduje melancholijny klimat poszczególnych utworów lub ich fragmentów. Fragmentów, ponieważ na całe szczęście głos Kati nie jest eksploatowany i dominujący na całej płycie. Wprawdzie odgrywa on główną rolę w większości kawałków na płycie a szczególnie w takich kompozycjach jak Death Incredible,  Rain Garden czy Film, ale już w Emperor, czy Chambers to Fill With Longing rolę przewodnią wiedzie mocny, basowy growl. Oba wokale pojawiają się w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich utworach. Głos Kati buduje atmosferę smutku i żalu, a gdy do głosu dochodzi Kalle, klimat zagęszcza się mrokiem, bólem i cierpieniem. Partiom growlu towarzyszą zazwyczaj ciężkie, zfuzzowane gitary i dynamiczniejsze partie perkusji oraz quasi symfoniczne klawisze. W przypadku żeńskich wokali, obok wspomnianych smutnych klawiszy, często pojawiają się akustyczne partie. Depresyjny klimat panuje w prawie wszystkich utworach. Wyjątkiem jest Emperor, który adekwatnie do tytułu cechuje się majestatyczną atmosferą. Jest to również najbardziej dynamiczna kompozycja na płycie, z kilkoma momentami, w których pojawiają się nawet blasty i zahaczające o black metal riffy. Pozostałe utwory to tempa raczej wolne i okazjonalnie średnie.

Podoba mnie się takie granie i trudno mi znaleźć jakiekolwiek niedociągnięcia. Byłoby to szukaniem dziury w całym. Oprócz wymienionych wcześnie wokali Kati, moją uwagę przykuła szczególnie linia basu. Nisko strojony, brzęczący gdzieś delikatnie w tle, a czasem wysunięty na pierwszy plan, odgrywa dużą rolę w nadawaniu muzyce Finów ciężaru. Na początku obawiałem się, że ponad godzina muzyki może mnie znużyć. Na szczęście bogactwo dźwięków sprawia, że 66 minut mija nawet za szybko. Przykładowo w Rain Garden akustyczne gitary nasuwają mi ma myśl siąpiący deszcz a w Quiet Cold koniec utworu tworzy u mnie w głowie obraz burzy śnieżnej.

Ocena: 8/10

Łukasz
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .