Static-X: „Laurka dla Wayne’a Statica”

Jedenaście lat od wydania „Cult of Static” i cztery lata po tragicznej śmierci Wayne’a Statica jego formacja Static-X powróciła z najnowszym krążkiem pt. „Project Regeneration Vol. 1”. Miałem okazję porozmawiać o tym z Tonym Camposem, architektem tego powrotu. Oto, co miał do powiedzenia na temat łączenia starego z nowym i swojej relacji z Wayne’em.

Interview with STATIC-X in English (PDF file)


Tony, minęło 20 lat od wydania „Wisconsin Death Trip”. Z perspektywy czasu możemy uznać, że był to w pewnym sensie album przełomowy w swoim gatunku. Na pewno wyróżniał się na tle innych płyt z tego czasu. Jak wam się to udało?
No nie wiem. To nie było tak, że nagraliśmy tę płytę, bo chcieliśmy udowodnić coś komuś czy z kimś się ścigać. Chcieliśmy po prostu, kurwa, zrobić coś innego od reszty.

Czyli nie było żadnej rywalizacji z innymi zespołami?
Nie, nie było. Po prostu próbowaliśmy znaleźć nasze brzmienie. Nasz muzyczny język. Próbowaliśmy różnych rzeczy. Kiedy zaczynaliśmy próby przed nagraniem debiutu chyba nawet byliśmy jedną nogą w grunge’owej i alternatywnej rzeczywistości. Chcieliśmy jednak grać ciężko, może tak jak Black Flag. Nie wiem. W każdym razie, pewnego dnia Wayne wszedł do sali prób ze ścieżkami, które zrobił na swoim automacie perkusyjnym, i powiedział „posłuchaj tego”. Kiedy usłyszałem ścieżki perkusji i jego riffy, byłem kompletnie zaskoczony. To było jak Ministry, ale mocniejsze. Bardziej industrialne, ale mocno osadzone w metalu. Pracowaliśmy z tym automatem i totalnie wkręciliśmy się w taki sposób komponowania. Tak narodził się Wisconsin Death Trip.

Static-X Wisconsin Death Trip

Pamiętam, że kiedy pierwszy raz usłyszałem Static-X jakoś w 1999 albo 2000 roku, to od razu zwróciłem uwagę na energię płynącą z waszej muzyki. To był wasz wyróżnik. Proste, ciężkie i energetyczne granie „do przodu”.
Cóż, tak też postrzegaliśmy siebie. Wiesz, dla mnie główną różnicą między nami a wieloma zespołami nu-metalowymi były wpływy hip-hopu. Dla wielu innych zespołów, które wtedy pojawiały się i znikały na scenie, hip-hopowe beaty stanowiły rdzeń. Dla nas to nie był kierunek, którym chcieliśmy podążyć. Nie braliśmy takiej możliwości pod uwagę. Bardziej interesowała nas muzyka elektroniczna, która była wówczas popularna. Pamiętam, że duży wpływ wywarła na nas również ścieżka dźwiękowa do filmu Spawn (z 1997 roku w reż. Marka A.Z. Dippé – dop. FF). Wiesz, taka brudna mieszanka industrialu, elektroniki i heavy metalu. To właśnie stanowiło rdzeń naszego brzmienia.

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, nie chcieliście iść na skróty i podążać za falą, która niosła hip-hop?
Tak. Hip-hop był wtedy wszędzie. Ale to nie był kierunek dla nas.

Jednak ze Static-X spędziłeś świetnie czas do około 2010-2011 roku. Czy możesz nam powiedzieć coś więcej o tym, co się stało? Co doprowadziło do rozwiązania zespołu?
Wiesz, zespół tak naprawdę rozpadł się już pod koniec 2009 roku. W tamtym momencie Wayne był już uzależniony od całej masy różnych narkotyków. To zmieniło dynamikę między nami dwoma. Ścieżką, którą wybrał, zamierzał podążać samotnie. Ja zdecydowałem się po prostu szukać innej roboty.

Zapytam wprost: była między wami kosa?
Nieszczególnie. Nie nazwałbym tego w ten sposób. Po prostu nie mogliśmy już razem pracować, odkąd oddaliliśmy się od siebie. Chodzi mi o to, że inaczej postrzegaliśmy wtedy świat, muzykę itd. Ostatnia trasa, na której graliśmy, delikatnie mówiąc, nie należała do najprzyjemniejszych. Te wewnętrzne tarcia podzieliły nas i doprowadziły do końca zespołu.

static-x tony campos wayne static

A jak wspominasz czas w „pierwszym” Static-X? Całkiem nieźle wam szło do pewnego momentu…
Bardzo dobrze. Wiesz, 10 lat wspólnego grania to długi okres. Podpisywaliśmy kontrakty, tworzyliśmy muzykę, kręciliśmy klipy, koncertowaliśmy. To było wspaniałe. Większość zespołów nie ma tyle szczęścia co my. Istnieją przez 5-6 lat i koniec. Dla mnie, kiedy myślę o byciu w zespole, chodzi o to, żeby mieć z tego frajdę. I tak też było w Static-X. (śmiech)

Po rozpadzie zespołu nastąpiła długa przerwa i 2 lata temu Static-X odrodził się niczym feniks z popiołów. Masz w ręku nową płytę „Project Regeneration Vol. 1” i jesteś z powrotem na dobrej drodze by zawalczyć o rząd dusz fanów! Szczególnie, że cały album to trochę laurka dla Wayne’a Statica i jego osobowości. A może chciałeś się tą płytą, niejako „przeprosić” z Wayne’em?
Główną ideą, która przyświecała mi przy produkcji tego albumu było oddanie sprawiedliwości talentowi Wayne’a Statica. Pamiętaj, że na płytę trafiły numery, które nigdy nie zostały wcześniej opublikowane. Pomysły, których nigdy nie zdążył zrealizować. Chciałem, żeby ludzie pamiętali Wayne’a tak jak ja go pamiętam. Z czasów przed narkotykami i całym tym gównem. Jako kreatywną osobę, która miała wielką pasję do muzyki. Niestety, Wayne i ja nigdy formalnie nie pogodziliśmy się. Nie zdążyliśmy. Jego uzależnienie kosztowało go życie. Szkoda, że tak naprawdę na koniec życia nigdy nie wytrzeźwiał i nie dystansował się od ludzi, którzy mieli na niego zły wpływ. Ale płyta ma pokazać Wayne’a w innym świetle. Jako artystę z krwi i kości, jakim był.

Skąd w ogóle przyszedł ci do głowy pomysł, żeby przeszukać archiwa Wayne’a i wydać płytę?
Kiedy zacząłem przeglądać archiwa Wayne’a, płyta była czymś, o czym w ogóle nie myślałem. Ale kiedy odkrywałem coraz więcej i więcej, zdałem sobie sprawę, że Wayne nigdy nie dostał pożegnania, na które naprawdę zasługiwał. Po jego śmierci był jakiś koncert poświęcony jego pamięci, ale mnie nawet na niego nie zaproszono! Z tego, co słyszałem, nie wyszedł najlepiej. Wayne zasługiwał na coś lepszego. Minęło trochę czasu, ale ciągle czułem tę potrzebę, żeby w jakiś sposób uhonorować to, jakim był człowiekiem. Tak zacząłem przetrząsać jego archiwum. Posłuchałem kilku jego demówek i od razu zadzwoniłem do pozostałych chłopaków. „Chcecie skończyć piosenki, które zostawił Wayne?” – zapytałem. I tak to się wszystko zaczęło.

Znalazłeś jakieś gotowe utwory, które mogłeś od razu przepuścić przez konsoletę i wydać?
Nie całkiem. Dema pozostawione przez Wayne’a były niczym szkice lub notatki. Często to był tylko riff lub dwa i zaprogramowane bębny. Być może to dziwne, ale w pewnym sensie było tak, jakby Wayne z nami pracował. Znów czułem, że jesteśmy „razem”. Dokładnie tak przedstawiał pomysły na sali prób. Miał jeden lub dwa riffy gitarowe i ustawione bębny na taśmie. Więc były to tak naprawdę szkielety utworów i pomysły. Ale tak pracowaliśmy w tamtych czasach. Wiele rzeczy na taśmach, które znalazłem, było uszkodzonych. Czasami było tak, że udało się odzyskać tylko ścieżki wokalu, a resztę trzeba było wymyślić od zera. To było wyzwanie, ale ponieważ wsiąkliśmy w ten klimat bez reszty nie było to aż tak trudne czy skomplikowane. Znowu byliśmy Static-X i nagrywaliśmy muzykę.

Z jakiego okresu pochodziły te rzeczy, które znalazłeś w „piwnicy Wayne’a”? Wczesne lata 2000?
Nie, pierwsze dema, które znalazłem, zostały nagrane przez Wayne’a w ostatnich latach jego życia. Potem były trzy utwory, które odzyskaliśmy z sesji nagraniowej do albumu Start a War. A to było z połowy 2000 roku. Późniejsze wersje demo, które odzyskaliśmy, były zagadką. Nie wiedzieliśmy, kiedy zostały nagrane. Ale podejrzewam, że ten materiał został nagrany mniej więcej pomiędzy Shadow Zone a Start a War.

Zastanawia mnie skąd wiedziałeś, że Wayne miał taką kolekcję pomysłów, której nikt wcześniej nie słyszał?
Nie miałem pojęcia, że miał to wszystko. Znalazłem te taśmy przypadkowo, gdy szukaliśmy naszych backing tracks do grania na żywo. To było totalne zaskoczenie. Prawdziwa niespodzianka!

Nowy album brzmi ciężko i nowocześnie. Czy mógłbyś wyjaśnić, w jaki sposób osiągnąłeś połączenie tego brzmienia i stylu późnych lat 90. z nowoczesną produkcją? Ta płyta naprawdę brzmi jak „zregenerowany” Static-X.
Wiesz, użycie nowoczesnych technik produkcji i współczesnego sprzętu zawsze sprawi, że dźwięk będzie inny niż ten, który wyznaczał to, kim byliśmy 20 lat temu. Chcieliśmy przede wszystkim odtworzyć klimat tamtych lat. Ducha, który był w zespole. Esencję tego, czym było wspólne granie z Koichim, Kennym i Wayne’em. Brzmi to trochę bardziej nowocześnie niż płyta sprzed 20 lat, ale to celowy zabieg. Zresztą zauważ, kto produkuje Project Regeneration… To Ulrich Wild. Ten sam realizator, który pomógł nam zdefiniować nasze brzmienie w latach 90.

Zauważyłem to od pierwszych minut „Project Regenaration”. Stąd też kolejne pytanie. W jaki sposób pracowaliście nad płytą? Zdalnie, czy tak jak kiedyś? Mam na myśli siedzenie w sali prób i wspólne jammowanie?
Kilka razy tak zrobiliśmy i to było wspaniałe. Ale wiesz, Kenny mieszka w Illinois i nie mogliśmy codziennie się widzieć i grać w garażu jak ponad 20 lat temu. Powiem ci jednak, że gdy spotykaliśmy się razem i graliśmy stare rzeczy z Wisconsin… i Machine miałem wrażenie, że nigdy się nie rozstaliśmy.

Tak jakby Wayne nigdy nie wyszedł z pokoju?
Dokładnie. To wszystko, ta atmosfera i emocje wróciły do nas bardzo szybko.

Nie wiem czemu, ale jakoś nigdy nie miałem okazji złapać was na żywo. Widziałem online wasze ostatnie występy z nowym wokalistą. Są prawie tak dobre jak te z Wayne’em z DVD „Cannibal Killers Live”. Jak sobie z tym radzisz i co czujesz teraz na scenie?
Szczerze mówiąc, granie na żywo ze Static-X to słodko-gorzkie doświadczenie. Był taki koncert, na którym pomyślałem: „kurwa, nie powinno nas tu w ogóle być”. Ale kiedy zobaczyłem Xer0 i znajomą sylwetkę Wayne’a z włosami i całym tym ruchem nagle poczułem, że jednak jestem na swoim miejscu. Że wszystko jest ok.

Widziałem wiele negatywnych komentarzy na temat Xer0. Krytycy zarzucają mu, że podszywając się pod Wayne’a w pewien sposób obraża pamięć o nim. Nie mówiąc już o innych, bardziej dosadnych zarzutach w twoim kierunku. Z drugiej strony masz Ronny’ego Jamesa Dio jako hologram, koncertującego na całym świecie… W Static-X wraz z tobą na scenie jest ciało i krew. To trochę przypomina taki dziwny rytuał, w którym mężczyzna bierze czyjąś twarz, skórę kogoś innego i staje się nim. To może być szokujące, ale jest w pewnym sensie fascynujące.
Wiesz, że my też myśleliśmy o hologramie? Ale ten pomysł upadł bardzo szybko. Wiesz, rzeczą, która sprawiła, że Static-X było dla nas zajebistym doświadczeniem była energia między czterema facetami na scenie. Tego się nie da zrobić z hologramem. Więc wiedzieliśmy, że ktoś tam musi być przed mikrofonem. Człowiek z krwi i kości. I rozumiem, że niektórzy mają z tym problem. Rozmawiałem z wieloma fanami, którzy nie byli z tego powodu zadowoleni. Bardzo bronili Wayne’a.

Dzisiaj ludzie często są przewrażliwieni i łatwo się obrażają o wszystko…
To prawda…

Myślisz, że tak dzieje się w waszym przypadku dlatego, że chcą chronić dziedzictwo Wayne’a?
Tak, oczywiście. Posłuchaj, zawsze są tacy ludzie, którzy są nadopiekuńczy względem swoich idoli. Rozmawiałem o tym z wieloma fanami, którzy również wyrazili aprobatę dla tego, co robimy. Ale coś w tym jest. Myślę, że krytyczne opinie pod naszym, a szczególnie moim adresem, wypływają z prawdziwej troski i poczucia, że trzeba bronić Wayne’a. Że jego muzyka tak wiele dla nich znaczyła. Ja mogę tylko powiedzieć, że rozumiem też i tę motywację.

Ja uważam, że oddajecie Wayne’owi sprawiedliwość na scenie.
Ja też. Myślę, że faceci, którym nie podobał się ten pomysł na początku, gdy zorientowali się, że mamy serca na właściwym miejscu, a jego rodzina dała nam błogosławieństwo i zgodę, wspierają nas w naszych działaniach.

OK, Tony, fajnie się rozmawia, ale wszyscy i tak chcą w końcu się dowiedzieć, czy Xer0 to Edsel Dope, czy nie?
[śmiech] Słyszałem tę plotkę. Słyszałem też, że mógłby to być Dino (Cazares, m.in. z Brujeria), gdyby miał operację czy coś. [śmiech] Ale kim on jest, pozostaje tajemnicą.

Mógłbym zapytać go bezpośrednio, ale on chyba nie bardzo jest skory do wywiadów?
Zgadłeś.

static x Xer0

Szkoda… Dopiszę w takim razie Dino do potencjalnych podejrzanych. [śmiech] Ale żarty na bok. Jak sytuacja pandemiczna zmieniła twoje plany w ostatnich miesiącach?
Cóż, mieliśmy zamiar odbyć całą trasę w tym roku, ale nie mogliśmy tego zrobić z powodu wirusa. I nie wiem, kiedy wrócimy do koncertowania. To jest do bani.

Więc co teraz robicie?
Cała sytuacja daje nam więcej czasu na pracę nad Project Regeneration Vol. 2. Pracujemy również nad innymi projektami. Na przykład rzeźbię też coś z nowym Asesino.

Czyli faktycznie przyszedł czas na nowy krążek?
Tak! Pracujemy nad tym. Nie powiem, kiedy się ukaże i w jakiej formie, ale pracujemy nad nim w pocie czoła. [śmiech] Skończyłem wokal i bas w jednym numerze. Piszę teksty do drugiej piosenki, więc…

…to chyba zajmie trochę czasu …
[śmiech] Tak. Ale wiesz, Dino niedawno się przeprowadził i jest też zajętym człowiekiem, więc trochę to potrwa, zanim skończymy.

Ty też nie wyglądasz na emeryta. Jak to robisz, że mimo upływu lat, uczestniczenia w tylu różnych projektach i zespołach (m.in. Ministry, Soulfly, Fear Factory) wciąż masz w sobie tę energię, którą widziałem w klipie Static-X dwadzieścia lat temu?
Cóż, po prostu kocham to, co robię. Uwielbiam grać muzykę. Uwielbiam grać na basie. Uwielbiam metal i mam wielkie szczęście, że grałem z niektórymi z moich ulubionych zespołów, z niektórymi z moich ulubionych muzyków. To jak spełnienie dziecięcych marzeń. Łatwo jest zachować entuzjazm, gdy możesz po prostu być sobą i spędzać czas ze znajomymi. To nie jest praca. Robiłbym to gówno, nawet gdybym nie zarabiał. Wiesz? [śmiech]

Nie mogę temu zaprzeczyć. Czego w takim razie możemy spodziewać się po Vol. 2?
Głównym celem jest zachowanie spójności. Wciąż jest dużo nagrań z wokalem Wayne’a, nad którymi pracujemy. I w ten sposób nowy materiał ładnie się układa. Naszym głównym pomysłem jest to, aby oba albumy były odtwarzane jeden po drugim i brzmiały jak jedna płyta.

Macie już datę premiery?
Nie, jeszcze nie. Musieliśmy kilka razy opóźniać pierwszą, wkurzyliśmy fanów i nie chcę tego powtarzać [śmiech]. Nie powiem, kiedy dokładnie ukaże się ta płyta, ale mogę zdradzić, że wyjdzie, gdy będzie gotowa.

static-x logo

Fabian Filiks
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , .