Nordjevel – „Necrogenesis” (2019)

Ledwie zaatakowały pierwsze takty Sunset Glow, czyli otwieracza drugiej płyty Nordjevel, a zacząłem się zastanawiać, po co właściwie ta płyta jest. Druga fala klasycznego, norweskiego black metalu została przemielona już setki razy we wszystkie strony, a mimo to, wciąż nie brakuje załogantów, którym się chce. Z jednej strony to postawa godna podziwu, z drugiej zaś – tani lep na słuchacza rozmiłowanego w dźwiękach Immortal, 1349 , Marduk czy Dark Funeral.

Nordjevel raczej niczym do tej pory się nie wyróżniał. Pierwszy album idealnie wpisywał się w klasyczne ramy blacku, przylegał do nich równiutko i nie wystawał nawet o milimetr. Ale minęły dwa lata, a stanowisko gitarzysty objął Destructhor (Myrkskog, ex-Zyklon, ex-Morbid Angel), więc można było po cichu liczyć na jakieś odświeżenie formuły. 

I rzeczywiście. O ile początek albumu na to nie wskazuje, tak już Devilry zaskakuje melodyjną wściekłością i całą toną jadu we wszystkich warstwach – od czysto kompozycyjnej, po thrashowy riff w środku i obłąkane gitarowe solo. Brzmi to trochę jak Dissection przefiltrowany przez amerykański death metal, ale ilość pierwiastków indywidualności nie pozwala stawiać Norwegów w roli benedyktyńskich mnichów przepisujących czarne, skandynawskie arcydzieła. Wątpliwości co do naśladownictwa zostają całkowicie rozwiane przez Black Lights From The Void, w którym mocno pachnący Immolation riff zostaje wsadzony do blackowej rakiety i wysłany w kosmos. Death metalowych śladów na Necrogenesis jest znacznie więcej, choćby brutalny pochód w początkach Amen Whores, czy ogólny wydźwięk Apokalusis Eschation, żeby wymienić pierwsze z brzegu. Z kolei najbardziej mordujący The Fevered Lands mrozi krew w żyłach ilością czystego zła, będącego wynikiem poprzednich, szerokich doświadczeń Destructhora. Dzieło zniszczenia wieńczy epicki rozmach Panzerengel, podlany sosem uwarzonym przez Behemoth, doprawiony przez mistyczną szkołę Funeral Mist, wykończony genialną solówką i potężną orkiestracją. Smaków i smaczków całkiem sporo, ale rodowód twórców jest oczywisty. To niemal perfekcyjnie ulepiona czarna polewka, łącząca ogniste podmuchy kosmosu zamienione w śmiercionośne kule ognia, które toczą się przez zlodowaconą ziemię.

Wszystkie składowe są zamknięte w black metalowe okładki, ale wyraźnie słychać, ze zespół zrobił świadomy i mądry krok do przodu. To wciąż morderstwo z premedytacją, będące efektem jasnej motywacji, ale użyte środki, pomysłowość i sposób dokonania zbrodni budzi autentyczną, niezdrową fascynację. Necrogenesis to jak na razie najlepsza płyta z klasycznym blackiem w tym roku.

 

Ocena: 9/10

 

Rafał Chmura
Latest posts by Rafał Chmura (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .