Tusen År Under Jord – „Sorgsendömet Fobos” (2015)

Stało się ! Nareszcie wśród licznych wydawnictw spoza naszego pięknego kurwidołka znalazłem płytę na którą tak długo czekałem. Tegoroczna pozycja z katalogu niemieckiej wytwórni Trollmusic dosłownie opętała mnie swoim debiutanckim materiałem, który ciężko w zasadzie określić konkretnym gatunkiem. To po prostu opowieść przedstawiona poprzez muzykę skutecznie grającą na naszych uczuciach i wyobraźni. Właśnie w ten sposób chyba najłatwiej cokolwiek powiedzieć na temat Sorgsendömet Fobos”.

Dziewicze wydawnictwo szwedzkiego projektu Tusen Ar Under Jord to zbiór bardzo melancholijnych i bardzo posępnych dźwięków, które oscylują gdzieś pomiędzy ciemną stroną ambientu, dronem i muzyką klasyczną. Ten pozornie bardzo sobie bliski, a zarazem nieco kłótliwy miszmasz gatunkowy został bezproblemowo okiełznany. Rzekłbym nawet, że wręcz idealnie stonowany i zrównoważony w każdej z sześciu odrębnych baśni jakie dostajemy na Sorgsendömet Fobos”. Bo choć na pozór różniące się między sobą kompozycje z każdym kolejnym odsłuchem na pierwszy plan wyraźnie wysuwa się brakujące ogniwo. To właśnie niepokojące uczucie smutku, żalu i enigmatycznej tajemniczości, która towarzyszy kolejnym utworom. Rozpalające się w wyobraźni obrazy, które nie pozwalają nam zająć się niczym innym jak wysłuchaniem wszystkich pozycji do końca.

Gdyby jednak próbować sklasyfikować bądź nieco bardziej dokładniej opisać tło muzyczne jakie dostajemy na tym albumie, posłużyłbym się określeniem muzyka filmowa. Tusen Ar Under Jord serwuje nam z pozoru bardzo proste i nieprzesycone niepotrzebnymi dźwiękami kompozycje, jednak są o one bardzo przemyślanie zaplanowane. Napięcie i towarzyszące im różne odczucia, w których dominuje przede wszystkim tęsknota i rozpacz. Być może jest to bardzo subiektywne postrzeganie muzyki, ale ja odnajduję tu wielką porcję żalu i smutku za przemijającymi czasami, co zostało pięknie ujęte w epickiej i średniowiecznej konwencji pieśni o rycerzu. Różnorodność jest również nieobca Szwedom – na płycie odbywamy zarówno wędrówkę po zimnych wzgórzach i mrocznych moczarach, jak i przenosimy się na cudowne przyjęcie na dworze królewskim. Innym razem odbywamy spirytystyczną wędrówkę po ciemnym i kryształowym niebie, by zaraz wrócić z powrotem do mrocznej kniei i oddać się duchownym medytacjom. Jak wcześniej zaznaczyłem – to mój punkt widzenia. Prawdopodobnie geniusz tego albumu polega właśnie na wywoływaniu u różnych osób skrajnych emocji, które mimo wszystko są dla nas bardzo przyjemne.

Ciężko jest pisać o płytach idealnych. Podstawowa trudność to racjonalne określenie czy ten album jest rzeczywiście taki dobry w kontekście ogólnego, muzycznego rozrachunku czy może jest to po prostu silna sympatia dla materiału wywołującego u nas stany subeuforyczne oraz skrajnie niepoczytalne? Z drugiej strony dlaczego nie połączyć jednego z drugim ? Jeżeli szukacie możliwości odbycia wycieczki po najbardziej smutnych i ckliwych rejonach mroku i nocy to bez wątpienia musicie sięgnąć po Sorgsendömet Fobos”. Dla mnie jest to bez wątpienia jedna z najbardziej poruszających podróży w świecie muzyki jaką odbyłem w tym roku.

Ocena: 10/10

 

 

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .