Roadhog: „Koncerty to nasz żywioł”

Tym razem miałam okazję przeprowadzić wywiad z zespołem Roadhog, którego pierwsza płyta została okrzyknięta debiutem 2015 roku przez Metal Hammer. W przerwie od czekania na ich nowy krążek rozmawiałam z Przemkiem Murzynem.

W zeszłym roku dosłownie wbiliście się z impetem (godnym młota samego Thora) w polską scenę muzyczną Waszym debiutem. Na początku opowiedzcie mam o procesie jego powstawania.

Proces powstawania Dreamstealera to proces rozwoju zespołu. Praktycznie zaraz po tym jak zaczęliśmy razem grać, zaczęły powstawać własne, autorskie kompozycje. Gdy powstało ich odpowiednio wiele, stwierdziliśmy, że czas je nagrać, gdyż wszystkie do siebie w jakiś sposób pasują i tworzą zgraną całość. Cały materiał powstał stosunkowo szybko, łatwo i przyjemnie.

Przeczytałam kilka wywiadów z Wami, wszędzie przewija się kwestia producenta Waszego krążka. Chciałabym uniknąć powtarzalności, ale nie sposób o to nie zapytać. Jak doszło do nawiązania Waszej współpracy z wokalistą szwedzkiego zespołu Enforcer, Olofem Wikstrandem? Może poza schematyczną odpowiedzią na te pytanie, opowiecie także jakąś ciekawą historię związaną z Olofem?

Racja, ten temat jest nieodłącznym elementem większości wywiadów. Pierwszy raz poznałem chłopaków z Enforcer po ich pierwszym gigu w Polsce, gdy supportowali Gamma Ray. Po koncercie okazało się, że nie mają planów na wieczór, a nazajutrz mają wolne. Poszliśmy więc do miasta na kilka drinków i skończyliśmy u mnie w mieszkaniu, słuchając muzyki i dobrze się bawiąc. W ten sposób podłapałem kontakt. Po paru latach spotkaliśmy się znowu, gdy Enforcer grał w Krakowie ze Skull Fist i Vanderbuyst. Podczas rozmowy wyszło, że nagrywamy album i szukamy producenta. Zapytałem Olofa, czy po prostu nie chce być naszym producentem, a ten od razu się zgodził. Ot cała historia.

Może jeszcze trochę o początkach. Jak się poznaliście i co Was połączyło?

Chłopaki, zanim się jeszcze poznaliśmy, grali wspólnie hard rocka po krakowskich lokalach. Kiedyś przypadkiem trafiłem na ich koncert, a po jakimś czasie oni zaproponowali mi, żebym do nich dołączył. Okazało się, że byli w trakcie pewnych roszad personalnych w składzie i skądś dowiedzieli się, że również gram i poszukuję kapeli. Tak to się zaczęło. Od razu złapaliśmy wspólny język i zaczęliśmy wpółpracować. Nieco przearanżowałem ich dotychczasowe podejście i postanowiliśmy, że będziemy grać klasyczny Heavy Metal, który okazał się wspólną bazą. Szybko zatrybiło i znaleźliśmy się na odpowiednich torach.

Wasza płyta miała premierę 11 lutego 2015 roku. Z racji, że jest ona bardzo dobra, w internecie krąży mnóstwo recenzji. Czy ktoś ocenił ten krążek przeciętnie bądź negatywnie?

Jestem bardzo zadowolony i poniekąd nieco zaskoczony, bo do tej pory odzew był jak najbardziej pozytywny. Z „oficjalną” stricte negatywną oceną jeszcze się nie spotkaliśmy. Najniższe oceny jakie dostaliśmy oscylowały w okolicach 7/10, więc myślę, że jak na debiut jest całkiem przyzwoicie. Zwykle jesteśmy oceniani wysoko, aż dziwne 😀

Mam nadzieję, że to stwierdzenie mi wybaczycie, ale: nie macie już po 16 lat. Jak wasza działalność w zespole ma się do życia prywatnego, pracy itp?

Obecnie cały skład, oprócz mnie, mieszka w Krakowie. Jest to pewna uciążliwość, jednak staramy się grać regularnie i dojeżdżam co jakiś czas na próby. Każdy z nas oczywiście czymś się zajmuje. Właściwie to nie wiem, co oni wyprawiają, gdy tracę ich z pola widzenia 😉 W każdym razie profil zespołu jest jasno sprecyzowany i to, co robimy na co dzień, nie ma większego wpływu na jego działanie. Poza tym wcale nie jesteśmy tacy starzy!

band Roadhog

Czy podczas nagrywania longplaya w ogóle marzyliście o takim jego odbiorze, czy raczej mieliście świadomość, że materiał, który tworzycie jest naprawdę bardzo dobry?

Nagrywając płytę skupialiśmy się tylko na tym, żeby zrobić to jak najlepiej potrafimy. Nie myśleliśmy, jaki będzie jej odbiór. Czuliśmy, że kawałki są fajne, bo każdy ma swój charakter i jest łatwy do odróżnienia. Bardzo nas cieszy, że odbiór okazał się pozytywny.

Możecie mi trochę opowiedzieć o tym co robiliście zanim powstał Roadhog? Mieliście inne zespoły, graliście w innych kapelach?

Tak jak wspominałem, chłopaki grali w hard rockowym zespole Brain Damage, który potem został przemianowany na Roadhog. Ja również dawno temu bawiłem się w hard rockowe granie. Było to w moim rodzinnym mieście czyli w Zakopanem i nazywaliśmy się High Voltage. „Graliśmy” przede wszystkim covery zespołów takich jak Twisted Sister, Motley Crue czy Kiss… Więcej w tym było zabawy i imprezy niż prawdziwego grania, ale czego wymagać od kilku licealistów, którzy nie umieją posługiwać się instrumentami.

Jak wspominacie Wasz koncert z Skull Fist? Właściwie, jestem ciekawa co ogólnie rzecz biorąc czujecie na koncertach. Dostarcza Wam to równie dużo emocji co Waszej publiczności?

Uwielbiamy grać koncerty! To jest jedna z podstawowych motywacji funkcjonowania Roadhog. Koncerty to nasz żywioł i grając, czujemy się spełnieni. Gdy widzimy, że ludzie nadają na podobnych do nas falach, to koncert musi być udany. Ważne jest, aby obie strony się rozumiały. Zach i spółka okazali się bardzo fajnymi ziomeczkami i bardzo miło spędziliśmy czas. Podobnie jak panowie z Evil Invaders. Potem nawet wylądowaliśmy w jakiejś knajpie na rynku w Krakowie, więc wspominamy to wydarzenie pozytywnie.

Potraficie sobie wyobrazić jak wyglądałoby Wasze życie, gdyby nie było w nim muzyki?

Nie 😉

Odnosząc się do jednego z Waszych postów na facebooku.. Właśnie „po jakiego grzyba” znowu pchaliście się do studia? Czy ten grzyb jest piękny, dorodny i nazywa się „nowa płyta”?

Jeszcze nie. Do studia wybraliśmy się, żeby zarejestrować 2 kawałki. Jeden to cover, który znajdzie się niebawem na kompilacji naszego wydawcy z USA – Stormspell Records, a drugi to nasz własny numer, który nagraliśmy przy okazji.

Czy Roadhog ma jakież szczególne plany na 2016 rok? Większa trasa po Polsce, a może po premierze Dreamstealer „wpadła” Wam jakaś oferta zagrania gigu zagranicą?

Padły propozycje zagranicznych gigów, jednak wszystko wiąże się z problemami logistycznymi i przede wszystkim finansowymi. Nie dysponujemy póki co budżetem, który byłby wystarczający na chociażby krótką trasę zagranicą. Narazie skupiamy się na naszym rodzimym poletku i w 2016 roku będziemy z pewnością kontynuować koncertowanie i docierać coraz dalej. Jeśli chodzi o szczególne plany, to na pewno nagrać drugi pełny album, który jest już w zasadzie cały gotowy, i wydać go w jakiejś fajnej wytwórni. Chcemy też nagrać teledysk. Może dwa.

Podczas tworzenia nowego krążka (w kwestii oprawy graficznej) macie zamiar znów współpracować z panem Jerzym Kurczakiem?

Bardzo pradopodobne. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale jest jednym z głównych kandydatów.

Roadhog Dreamstealer

Jak wygląda u Was kwestia tworzenia nowego materiału, rozmawiacie z sobą wcześniej o tym na jaki temat będzie tekst danego utworu albo jak będzie „wyglądał” konkretny riff?

Nie, po prostu sam komponuję w domu i gotowy kawałek prezentuje chłopakom na próbie. Sam również piszę teksty, które zwykle pasują do klimatu kompozycji. Na próbach wszystko omawiamy i wprowadzamy ewentualne zmiany.

Jako inspiracje na swoim facebooku podajecie Accept, Running Wild, Iron Maiden oraz Judas Priest. To znane zespoły w kręgach słuchaczy metalu. Inspirujecie się także mniej znanymi, ale nie miej kultowymi kapelami?

Oczywiście, że tak! Jesteśmy maniakami starego heavy metalu. Mnóstwo słuchamy i zachwycamy się pięciorzędnymi kapelami z różnych stron świata. Stale szukamy i co chwilę wykopujemy coś nowego. To studnia bez dna. Ja na przykład kolekcjonuje płyty cd. Mam ich już dość sporo i ciągle mi ich przybywa. W kolekcji oprócz oczywistych oczywistości mam również całą masę genialnych, ale mniej znanych zespołów, które nigdy niestety nie zyskały zasłużonej popularności. Rzecz jasna inspiracje nie zamykają się wyłącznie w metalu czy szeroko rozumianej muzyce rockowej. Słuchamy też sporo popu i disco z lat 70. i 80.

W jednym z wywiadów z Wami, który miałam okazję czytać moją uwagę zawróciło pewne zdanie „my sami jesteśmy staroświeccy i niemodni”. Wasza staroświeckość (śmiech) jest jednak niezwykle energiczna i ujmująca, zwłaszcza dla mnie, miłośnika heavy metalu z lat 80-tych. Powiedzcie mi proszę, co Was w tym kręci i dlaczego chcecie grać tak jak 30 lat temu?

W heavy metalu lat 80.kręci nas w zasadzie wszystko. Brzmienie, bezkompromisowość, prawdziwość. Co najistotniejsze – pomysł, który był wtedy bardzo świeży i jak się okazało ponadczasowy. Heavy Metal nigdy nam się nie nudzi i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Oczywiście jest w pewnym sensie przewidywalny, ale tego wcale nie odbieram w kategorii zarzutu. Jest jasno określony, lecz wcale go to nie ogranicza. Cała otoczka mu towarzysząca jest dla mnie bardzo inspirująca. Po prostu czujemy ten klimat i chcemy dalej w to brnąć.

Jak oceniacie możliwości debiutujących zespołów w naszym kraju?

Perspektywy nie są obiecujące. Większość zespołów jest zdana sama na siebie. Musi sama sobie wydać płytę, której potem nikt nie chce kupić, bo każdy marudzi ża drogo itp. Ludzie niezbyt ochoczo chodzą na koncerty, a jeśli już, to nie zawsze są zadowoleni z faktu, że za koncert wypada zapłacić. Wydawcy nie są zainteresowani młodymi zespołami i często ignorują ambitne kapele. Jeśli nie ma się twardego tyłka, to szybko można się zniechęcić i rzucić granie. Nie jest łatwo, ale trzeba naprawdę wierzyć w to, co się robi.

Sądzicie, że sam wygląd, sposób ubierania się, jest ważny w muzyce, którą gracie?

Zdecydowanie tak. Przez to nabiera się autentyczności i odbiór staje się bardziej wyrazisty i sprecyzowany. Image od zawsze był nieodłącznym elementem tego typu muzyki. Dobre wzorce należy kultywować. W naszym przypadku nie ma mowy jednak o kreowaniu wizerunku czy czymś w tym rodzaju. My tak wyglądamy na co dzień i na koncerty wcale specjalnie się nie przebieramy 😉

Jeden z Waszych utworów nosi tytuł Liar. Dosyć intesywnie kojarzy mi się z kawałkiem Grim Reaper o tym samym tytule. Lubicie płytkę See you in hell?

Pewnie, uwielbiamy Grim Reaper! Przy komponowaniu naszego „Lajera” inspiracją nie był jednak wspomniany band.


Pewnego razu obiło mi się o uszy coś o zamiłowaniu (zwłaszcza płci pięknej) do włosów waszego śpiewającego basisty Krzysztofa (śmiech). To prawda?

No wszystko na to wskazuje, skoro sama poruszyłaś ten temat 😉 Owszem, Krzysiu jako jedyny z nas ma jakieś branie wśród płci pięknej… 😀

Dziękuję za wywiad, kilka ostatnich słów należy do Was!

Dzięki za zainteresowanie i chęć przeprowadzenia tego wywiadu! Do zobaczenia na koncertach! Koniecznie zapoznajcie się z naszym Dreamstealerem!

 

Autorką jest Weronika Szubert.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , .