Archive – Poznań (26.10.2019)

Archive to jeden z moich najukochańszych zespołów, jeśli mówimy o muzyce niemetalowej. W sposób niesamowicie klimatyczny łączą elementy gitarowe wyjęte z rocka z hipnotyczną elektroniką, trip-hopem i shoegazem. Odkryłem ich jakieś 10 lat temu piosenką Bullets, która od tamtego czasu stała się według mnie jednym z największych hitów tego ansamblu. W ostatnią sobotę na poznańskim MTP2 widziałem ich na żywo dopiero po raz drugi, a obecna trasa koncertowa była spowodowana niemałym jubileuszem, bo 25-leciem działalności brytyjskiego zespołu. Organizatorem tego przedsięwzięcia był polski oddział agencji koncertowej Live Nation.

Na koncercie zameldowałem się jakieś 20 minut przed jego rozpoczęciem. Stoisko z merchem prezentowało się całkiem nieźle. Można było kupić chociażby specjalną wersję najnowszego wydawnictwa 25 (Rarities), które jest dostępne tylko i wyłącznie na tej trasie. Było też kilka starszych wydawnictw (w bardzo kuszącej cenie), które nie są łatwe do zdobycia na polskim rynku: Live At The Zenith oraz Controlling Crowds Part IV. Po drugiej stronie strefa gastronomiczna prezentowała się równie dobrze: dwa food trucki oraz pokaźna liczba kranów z piwami browaru Żywiec i Cieszyn. Jednak postanowiłem się zameldować pod sceną czym prędzej, bo kwadrans przed rozpoczęciem występu zaczęto puszczać między innymi sample Bullets oraz urywki innych kompozycji. Choć nie ogłoszono sold outu, to sala była wypełniona prawie po brzegi, ale sytuacja była na tyle komfortowa, że bez problemu byłem w stanie ulokować się w satysfakcjonującym dla siebie miejscu.

To jeden z tych koncertów, który trudno określić słowami „jak wtedy było” – mógłbym mnożyć przeróżne epitety, a i tak, to by były tylko słowa. Od pierwszej do ostatniej sekundy show było wyśmienite i stało na bardzo wysokim poziomie. Występ Anglików był bezbłędnie nagłośniony, a jako jedyną ujmę mogę wskazać nieco mniej efektowne wizualizacje w stosunku do tych, które miały miejsce niemalże trzy lata temu.

Początek był mocny, bo przypominając sobie jak zagrali You Make Me Feel to automatycznie dostaję ciarek, delikatne damskie partie wokalne wyjątkowo zwracają tu uwagę. Następnie możliwości strun głosowych prezentował duet John & Pollard w zdecydowanie żywszym utworze Fuck U. Nie zabrakło również hipnotycznego Pills oraz kvltowego Bullets. A w chwili kiedy nadszedł czas na elektroniczne partie w Wiped Out, niemal oniemiałem – jakie to robi wrażenie na żywo! Nieco więcej luzu dostarczył System, a spokój wniósł The Empty Bottle. Usłyszeć utwory Collapse Collide oraz tytułowy z najlepszej ich moim zdaniem Controlled Collapse to również spore przeżycie i gwarantowane emocje. Coś pięknego to mało powiedziane. Po Dangervisit zespół zszedł ze sceny, ale widząc reakcję publiczności nie kazał się długo namawiać i powrócił, aby usatysfakcjonować „światłami” i powtórzę się – kvltowym i klimatycznym utworem Again.

Setlista była bezbłędna (lepsza niż w 2016 roku), mimo że oczywiście każdy ze zgromadzonych fanów chciałby usłyszeć jeszcze „coś swojego”. Choć bisy mnie usatysfakcjonowały w 100%, tak marzył mi się cover Portishead. Te dwie godziny z minutami przebiegły strasznie szybko, za szybko.

Koncert Archive był magiczny, a kto nie był ten wiele stracił.

Setlista:

  1. You Make Me Feel
  2. Fuck U
  3. Pills
  4. Bullets
  5. Kings of Speed
  6. Wiped Out
  7. Pulse
  8. System
  9. The Empty Bottle
  10. Noise
  11. Baptism
  12. Remains of Nothing
  13. Erase
  14. Finding It So Hard
  15. Collapse/Collide
  16. Controlling Crowds
  17. Dangervisit

Bis: Lights oraz Again

Autorką zdjęć jest FotoFace – justisza, pełna galeria do obejrzenia tutaj.

(Visited 4 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .