Death Has Spoken – Fade (2017)

Dobry moment wybrałem sobie na pierwszy kontakt z muzyką Death Has Spoken. Na zewnątrz panowało przenikliwe zimno, duże krople deszczu zacinały w szyby okien, dach trzeszczał pod naporem wiatru, a po nocnym niebie gnały skłębione obłoki. Do kompletu brakowało jeszcze bladej poświaty księżyca, ale i tak atmosfera była dosyć przybijająca, a potęgowały ją dodatkowo dźwięki, zawarte na Fade, debiutanckiej płycie grupy.Death Has Spoken początkowo planowali pozostać projektem wyłącznie studyjnym, ale w dość krótkim czasie plany się pokrzyżowały w stronę pełnowymiarowego zespołu. Choć formacja działa dopiero od 2016 roku, muzycy nie należą do debiutantów w branży.

Na płytę Fade składa się 6 kompozycji, które łącznie trwają niecałe 35 minut. Muzyka, jaką mamy okazję usłyszeć w tym czasie łączy w sobie cechy kilku gatunków, ale dominują wpływy death doom metalu. Nad całą płytą unosi się posępny i mroczny klimat, a uczucia, jakie mu towarzyszą to ból, żal, całkowita utrata nadziei. Aurę tę tworzą posuwiste, posępne gitary, które swoim wibrującym tonem wysysają ze słuchacza energię. Od czasu do czasu na ich tle zabrzmi smutna solówka lub pojawi się transowy black metalowy riff, który doda do całości odrobinę chłodu. Wszystko ze sobą spinają minorowe wokale pod postacią głębokiego, lekko bulgoczącego growlu, okazjonalnych szeptów i krzyków oraz brzmienie, jakie uzyskano w białostockim Spectra Sound Studio. Jest ono zarazem klarowne i selektywne, a z drugiej strony chropowate i brudne. Jeśli jednak ktoś nastawia się na pół godziny powłóczystych dźwięków, może się trochę poczuć zawiedziony. Nie rzadko jest tak, że faktycznie perkusja wybija prawie pogrzebowe tempo i w takim rytmie recytowany jest tekst, natomiast gitary rwą do przodu. Co więcej, są takie fragmenty, jak chociażby w If the light never comesSullen dawn, gdzie tempo wzrasta do średniego, a zamykający album To the darkness of Death,w całości utrzymany jest w relatywnie szybkim rytmie.

Pisząc ten tekst, wciąż słucham Fade i jest to już chyba czwarty wieczór z rzędu, który spędzam przy tych dźwiękach i nie potrafię znaleźć nic, do czego można się przyczepić. Jest tu wszystko, czego można oczekiwać od muzyki z szufladki death/doom metal. Są emocje, niepokojące nuty, melancholijne melodie i ciężar zarazem. Fani Paradise LostNovembers DoomSwallow the Sun mogą spokojnie sięgać po ten krążek. Zresztą nie tylko oni, bo Fade jest godnym uwagi wydawnictwem. Oby więcej takich debiutów.

Ocena 8/10

Łukasz
(Visited 2 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .