Schröttersburg „Ciało” (2016)

Płocki Schröttersburg wydał właśnie drugi album. Szkoda, że akurat wtedy, kiedy robi się coraz cieplej. Odejmuje to depresyjności, która towarzyszyła „Krwi” wydanej w styczniu. Dobrze, że chociaż nadal szybko robi się ciemno – wtedy „Ciało” powinno wjechać na słuchawki.

Bez ogródek – „Ciało” to album ciężki, mroczny, wręcz depresyjny. W odniesieniu do „Krwi” – na pewno mniej noise’owy i bardziej… melodyjny? Choć utwory takie, jak „Pomiędzy ciszą” czy tytułowe „Ciało” starają się skutecznie ten pogląd o braku nojsowości negować. Album otwierają niesamowite „Ćmy” – definitywnie jeden z najsmutniejszych utworów, jaki pojawił się ostatnimi czasy w polskiej muzyce. „Ćmy” czy „Disco” zresztą, głównie ze względu na harmonie basowe i partie gitary na myśl przywołuje The Cure z okresu „Seventeen Seconds”, lub późniejszy okres działalności rosyjskiego zespołu Kino – każdy fan powinien zapoznać się ze Schröttersburgiem.

Wspomniane już „Disco” to kawałek wręcz hitowy, a na pewno będzie on flagowy dla tego albumu – żywy, z zapamiętywalnym gitarowym motywem – dla mnie to odpowiednik „Słońce Zmienia Kolory” z poprzedniego albumu. Gitara zresztą to najlepiej używany instrument na „Ciele”, bo wjeżdża w odpowiednich momentach z odpowiednimi motywami – każdy dźwięk jest przemyślany. Tak, jak powinno być w dobrych postach. Ascetyzm przejawia się również w liniach basu, który to w numerach takich jak „Disco” czy „Idę” brzmi fenomenalnie – delikatny chorus potrafi zmienić naprawdę wiele! Perkusja czasami potrafi zaatakować hardcore punkowym przejściem, czasem jest niezmienna i prosta – rodem z Joy Division – ale jednocześnie nie nudzi. Chapeau bas.

Album zamyka fenomenalne „Pomiędzy Ciszą”, gdzie z dużą dawką krzyków, te mroczne zakończenie trwające 11 minut przypomina raczej numery Behemotha po polsku („Lucifer”), niźli post-punkowe piosenki. W mroczny klimat płyty wpasowuje się to bardzo dobrze. W samą konwencję muzyczną – nie jestem do końca przekonany, podobnie jak z utworem „Stygmaty”. Ale to tylko delikatne zgrzyty na tle konwencjonalnym – kompozycyjnie jest bardzo dobrze.

„Ciało” to płyta przystępniejsza niż „Krew” – na pewno wiele mniej hałaśliwa. Te próbki hałasu tutaj wręcz lekko nie pasują, jak zresztą napisałem w akapicie wyżej. „Ciało” jest delikatne i spokojne. Zupełnie inne niż „Krew”. Mniej wściekłe, a bardziej zrezygnowane. Niemniej jednak – nadal bardzo dobre.

Ocena: 8/10

Piotr
Latest posts by Piotr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , .