Śląsk węglem i metalem stoi, i wie o tym każdy, kto ciężkim gatunkiem się interesuje chociaż trochę. W tej recenzji na warsztat biorę kapelę, która jest już znana dla tych bardziej uważnych. SickNest pochodzą z Sosnowca i Katowic, a ich drogi zeszły się w styczniu 2011 roku. Na koncie mają już dwu-utworowe demo i debiutancki album z 2014 roku zatytułowany Reality Imprisoned. Po pięciu latach i kilku zmianach w składzie powracają z wydanym własnym sumptem Chaos Defined, który według mnie jest jak na razie jedną z ciekawszych premier tego roku.
Warto na początek nadmienić, że z powodu problemu, jakim było odejście wokalisty Łukasza Kamińskiego, początkowo miał to być album instrumentalny, ale wkrótce udało się znaleźć odpowiednie gardło i śmiało można twierdzić, że Michał Ewertowski swoim głosem idealnie wpasował się w konwencję brzmienia kapeli.
Zespół szufladkuje się jako metal progresywny i poniekąd tak jest, jednak przez cały czas słychać jak opuszczają sztywne ramy gatunku i doskonale bawią się muzyką. Jeżeli miałbym przybliżyć ich styl nowemu słuchaczowi, to opisał bym go najprościej jako mieszankę cholernie melodyjnego hardcore’u z metalem symfonicznym pokroju chociażby Dimmu Borgir. Może to dalekie i odważne porównania, ale dokładnie tak odebrałem Chaos Defined po pierwszym odsłuchu, a im więcej razy płytą zakręciłem, tym doznania były bogatsze. Najlepiej to sprawdzić na udostępnionej w serwisie YouTube pierwotnej, instrumentalnej wersji utworu Voices of the Unknown.
Cały album otwiera utwór tytułowy, do którego można już obejrzeć teledysk. Bardzo klimatyczny numer, który łechce uszy słuchacza i świetnie wprowadza w całość. Potem przychodzi kolej na utwory takie jak Invisible, który powala swoim środkiem i pełną wersję wyżej wspomnianego Voices of the Unknown, gdzie konkretnie słychać, jakiej wartości tej muzyce dodaje wokal Michała. Do War for Throne również można znaleźć nagranie z koncertu, lecz w nieco gorszej jakości, więc nie oddaje ono w pełni tego, co zawarte jest na płycie i chyba najbardziej „orkiestralnym” na niej numerze. Następny utwór – Revenge, równie dobry jak poprzednie, także doczekał się wideo, tym razem w formie tekstowej, zainteresowanych zatem odsyłam w link poniżej. Beyond the Grave wgniótł mnie swoim ciężarem w fotel i jest to chyba najmocniejszy cios na płycie. Z kolei na Hall of Suicide padłoby, gdybym miał wybrać najsłabszy fragment tego materiału – za dużo progresywności, zbyt wiele kombinowania, niekoniecznie potrzebnego na tym albumie. Niestety, na tym numerze płyta się kończy. SickNest postanowili podarować nam tym razem tylko siedem pozycji i to jest największy minus tej płyty, bo po przesłuchaniu zostaje spory niedosyt.
Reasumując, na Chaos Defined mamy mnóstwo agresywnych gitarowych zagrywek, do których nagranie garów i basu było dla Dawida Broniszewskiego i Krzysztofa Mazurka niemałym wyzwaniem. To wszystko posłodzone zostało delikatnym, ale wyrazistym symfonicznym dźwiękiem syntezatora, przy którym stoi Artur Nowak, i który idealnie pokrywa całość ścianą dźwięku na drugim planie, wychylając się w newralgicznych momentach, by zaskoczyć słuchacza fortepianową zagrywką czy solówką tu i ówdzie. Jeśli już zabrałem się za pochwały partii solowych, to grzechem byłoby nie wspomnieć o gitarach Pawła Cygana i Adama Banasia, bo Panowie swoimi wiosłami robią cuda.
Jeżeli więc lubicie miażdżące uszy riffy, świetne solówki, mistrzowsko grane partie rytmiczne, wrzask wysokiej klasy z ogromną dozą melodyjności i zachodnim zacięciem, to koniecznie pozwólcie chłopakom zagościć w Waszych odtwarzaczach. To właśnie dzięki takim zespołom nie czuję dyshonoru z powodu posiadanej w Sosnowcu rodziny.
9/10
źródło: YouTube
- Kirszenbaum – „Golem XV” (2018) - 15 marca 2019
- SickNest „Chaos Defined” (2019) - 12 marca 2019
- Vane – „Black Vengeance” (2018) - 18 grudnia 2018
Tagi: album, Chaos Defined, katowice, melodic, metal, new, proggressive, sicknest, Sosnowiec.