Dopelord – „Children Of The Haze” (2017)

Na wstępie pewna oczywistość – są zespoły, obok których nie można przejść obojętnie. Od pierwszej demówki, singla i wreszcie płyty stajemy się fanami. Chodzimy na koncerty, kupujemy przeróżne gadżety zespołowe i cieszymy się muzyką płynącą, jak ołów z naszych głośników. W moim przypadku jest to bohater niniejszej recenzji – Dopelord. Panowie grają i komponują w Warszawie. Zespół jednak powstał w Lublinie, gdzie rządzi piwko Perła i koziołki są bardzo zielone.  Kiedy wspominam początki sceny doom i stoner metalowej w Polsce, myślę o wielu ciekawych zespołach, na czele z nieistniejącym już Fifty Foot Woman (później Major Kong) i właśnie Dopelordem.

Cieszy mnie niezmiernie fakt, że pisząc te słowa słucham już trzeciej płyty tej formacji. Muzycy nie próżnują i tworzą coraz to ciekawsze riffy. Najnowszy album zatytułowany został złowieszczo Children Of  The Haze i ukaże się 16 stycznia. Cokolwiek miałoby to znaczyć, słuchacze dostają porządną dawkę naprawdę dobrej muzyki. Można by rzec, że jeśli ktoś zna ich wcześniejszą twórczość, nie zostanie oszukany na najnowszym longplayu. Jednak po kolei. Chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów.

Mentorem i głównodowodzącym „tatusiem” brzmienia na najnowszym albumie jest niejaki Haldor Grunberg. Postać dość ceniona w ostatnim czasie. Facet ma na swoim koncie wiele ciekawie nagranych albumów i nie inaczej można powiedzieć o najnowszym dziecku Dopelord. Przede wszystkim krótka zapowiedź zawartości: odpalając pierwszy numer z tej płyty, zastanawiam się, gdzie podziała się moja szczęka po bezlitosnych riffach w Navigator. Numer ten jest zapowiedzią totalnej apokalipsy, jaka się odbywa podczas słuchania krążka. Gitary swoim brzmieniem wyrywają cegły ze ścian, gruzując wszystko dookoła. Od razu pomyślałem, że tak dobrze nagranego longplaya w Polsce nie słyszałem dawno. Chwała Haldorowi i sprzętowi, jakim dysponują muzycy. Wszystko zostało wyciśnięte do ostatniej kropli, a to dopiero pierwszy numer. Nie sposób nie wspomnieć tu również o rzeczy najważniejszej – o ich kapitalnym warsztacie. Jest coś w tej muzyce, co nie daje się zatrzymać i wciąga w wir szalonego, opętanego doom/stoner metalu.

Album wydaje się podzielony na dwie części. Pierwsze utwory, wspomniany Navigator, Scum Priest i tytułowy Children Of The Haze, to epickie walce, które intensywnością i grubością każdego riffu po prostu urzekają. W drugiej części, zaczynając od Skulls And Candles, poprzez Dead Inside, i kończąc na świetnym Reptile Sun, czuć prawdziwie niewzmożoną energię. Umówmy się, wszystko zostało już zagrane w muzyce spod znaku rogatego i niskich riffów, jednak Dopelord tchnął nową siłę w ten gatunek. Przynajmiej w naszym pięknym kraju.

Najnowsze dzieło Dopelord spokojnie przebija dwie pierwsze płyty. Poprzednie dokonania wgniatały mnie w fotel, teraz natomiast jest jeszcze niżej i ciężej. Zespół odniósł dość duży sukces na Zachodzie i Children Of Haze jest tylko potwierdzeniem świetnej ich formy. Jeśli lubicie mieszankę naprawdę starych brzmień Black Sabbath z riffami Elektrycznego Czarodzieja, koniecznie kupcie ten album. Fajnie jest słyszeć tak dobrą płytę już na początku nowego roku. Można się zachwycać YOB czy Acid King, jednak warto „rzucić uchem” na naszą polską scenę i coraz to lepsze rodzime płyty. Na koniec znów polecę oczywistością – lepiej się zbytnio nie nakręcać wysokimi ocenami, a zgaduję, że takie będą w przypadku tej płyty, a po prostu posłuchać i ocenić dany album samemu . W przypadku Dopelord, ich Children Of The Haze zasługuje na szansę.

Ocena 10/10

Rafał Morsztyn
Latest posts by Rafał Morsztyn (see all)
(Visited 2 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .