Lucifer – „Lucifer III” (2020)

Powiedzieć, że lubię muzykę Lucifer, to jakby nie powiedzieć nic. Johanna Sadonis kupiła mnie swoim głosem i osobowością już w The Oath (którego imienną płytę do dziś uważam za album doskonały) nie powinien więc dziwić fakt, że także w obecnej formie swojej aktywności, niemiecka wokalistka (wspomagana przez znanego zarówno z Entombed jak i The Hellacopters wybranka swojego serca, Nickego Anderssona) pozostaje w ścisłej sferze moich muzycznych zainteresowań.

Wspomniana sympatia nie oznacza jednak oddania bezkrytycznego, co przy trzeciej płycie Lucifer, mimo bardzo pozytywnego odbioru, nie pozwala mi nie zauważyć pewnych odczuwalnych jej mankamentów.

Zaczynając jednak od „plusów dodatnich” – dziewięć utworów zamieszczonych na III, to zbiór bardzo przyjemnych, przystępnych i zapodających w pamięć w zasadzie od pierwszego kontaktu songów, w których króluje charakterystyczne dla zespołu vintage’owe brzmienie, groove i obudowane tradycyjnie doomowo/sabbathowymi riffami chwytliwe refreny, które beztrosko nuci się wraz z charyzmatyczną frontmanką.

Powyższe nie zmienia jednak faktu, że im częściej odsłuchuję nowy album grupy, tym mocniej brakuje mi na nim jakiejś wyrazistej kropki nad i, punktu kulminacyjnego, momentu większej ekscytacji, wyrazu instynktowego pójścia na żywioł, emocjonalności, która byłaby czymś więcej niż poprawnie odegraną i utrzymaną w ścisłych ryzach kalkulacją. III pod tym względem sprawia wrażenie pracy domowej piątkowego ucznia, który odrobił zadanie z jednej strony bez zarzutu, z drugiej jednak też bez zbytniego zaangażowania i wysiłku.

Może trochę marudzę, uważam jednak, że Lucifer stać na coś więcej i o ile do III wracać będę pewnie z przyjemnością (jako muzyka tła na niezobowiązujące popołudnie sprawdzać się będzie znakomicie), mam jeszcze nadzieję otrzymać od nich w przyszłości materiał dużo bardziej soczysty i chwytający za gardziel.

Ocena: 7/10

Synu
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .